Dobrą cechą Festiwalu Miłosza jest to, że przy okazji kolejnych edycji imprezy wydawane są książki. Pamięć spotkań autorskich jest ulotna, natomiast książki zostają, więc zawsze można trafić/wrócić do tekstów w nich zawartych. Wydany w tym roku przy okazji festiwalu tom wierszy Lawrence Ferlinghettiego (to pierwsza zwarta publikacja jego utworów w Polsce) niespecjalnie jednak zachwyca... Fajny tytuł - Świat Hoppera - ale w środku jest raczej słabo (z przyczyn obiektywnych), a z malarstwem autora Chop Suey, poezja ta ma niewiele wspólnego (właściwie tyle, co nic). No dobrze, w zbiorze przetłumaczonym przez Andrzeja Szubę i wydanym w zacnym (ironia) krakowskim Znaku znalazłem jednak dwa interesujące/poruszające utwory:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.