środa, 21 listopada 2012

VorOrt


Peter Oehlmann, z cyklu Anhalt, Rubeland/Harz, 1996

Po dzisiejszym, obfitującym w ciekawe doświadczenia dniu (np. dowiedziałem się dziś od studentów, że fotografie Przemysława Pokryckiego z jego cyklu Rytuały przejścia są... nudne), oglądam "nudne" zdjęcia niemieckich krajobrazów z albumu VorOrt. Eine Sammlung topografischer Fotografien Ostdeutschlands. Książkę tę dostałem cztery dni temu od Louisa Volkmanna i nie mogę się od niej oderwać (nuda jest najwyraźniej wciągająca...). Powyższe kapitalne zdjęcie Petera Oehlmanna przypomina mi swoim klimatem fotografie Davida Plowdena z jego serii Bridges: the Spans of North America, tyle, że album amerykańskiego fotografa ujrzał światło dzienne w 2002 roku. Tak w ogóle, to jestem trochę (czy też mocno) zawiedziony, że na autorskiej stronie Oehlmanna jest tak mało jego topograficznych zdjęć z terenów byłej NRD. I bardzo zaskoczony faktem, że ten świetny fotograf nie ma własnego albumu...

19 komentarzy:

  1. No byłem ogromnie ciekaw, kiedy pojawi się jakiś wpis ad. albumu. Długo nie musiałem czekać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.peteroehlmann.de/portfolio/bruchzeit/?pid=199 :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A połowa z 8 fotografów, którzy pojawiają się w tym albumie nie ma stron www. W ogóle kiepsko idzie np. znajdywanie ich (rewelacyjnych!) zdjęć w sieci. Dziwne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Daleko szukać, wspomniana przez Ciebie "Biało-Czerwono-Czarna", jeden z ważniejszych cykli, wyobraź sobie obcokrajowca, który chce się o tym czegoś dowiedzieć i kupić album :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Racja... Książka była kiedyś dostępna w księgarni f5, ale po śmieci Krzyśka Makowskiego firma przestała działać.
    Nie wiem, jak jest teraz z dostępnością tego cyklu w sieci? Ja ściągnąłem go sobie parę lat temu ze strony "kolektywu vis a vis" i jak go pokazuję na zajęciach, to na całe szczęście znaków wodnych agencji za bardzo nie widać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do "nudy", to wiedz, że patrzysz na te (i inne również) zdjęcia, jako twórca, zatem masz do efektów każdego innego twórcy pewne "skrzywione" twórczo podejście. Studenciaki patrzą na to jak odbiorcy albo jeszcze niedoświadczeni twórcy. Tak to jest, psia mać, ze sztuką: albo jesteś samozadowolonym artystą dla wąskiego grona odbiorców, albo dziwką pop dla mas. Najlepiej jest robić coś zgodzie ze sobą i jednocześnie być docenianym przez masy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiem, dlaczego szeroką popularność utożsamiasz z kurewstwem? To jakieś seksistowskie i zarazem anachroniczne podejście... ;)

      Usuń
  7. Oglądam Oehlmanna i, patrząc na jego Ostravę, zastanawiam się, co autor miał na myśli? O ile Boston jest "miły dla oka" (graficzna czarnobiel plus sama Ameryka, która "fotografuje się sama"), to Ostrava - ot, kilka miejskich "szotów". W serii Anhal jest podobnie, ale jest w tym jakaś melancholia, której w Ostravie dopatrzeć się nie mogę. Rozumiesz tę serię? Mógłbyś co nieco naświetlić, jako bardziej doświadczony i opatrzony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A project as part of the initiative ‘ Za Starou Ostravu ‘ (For the Old Ostrava)

      History and histories leave traces on the cityscape: being readable only if one knows the codes and contexts. Otherwise they can only be guessed at, sometimes in a disconcerting way.

      Ostrava – is a city of peripheries; evolving settlements across times and ages – industrial plants, mines and traffic networks. The requirements of geology, transportation and the industrial demands for water-cooling dictated such a layout. Settlements lie between nearby rivers and mountains; ruptured by fields, grasslands, woods and wastelands. Each settlement in turn has its own periphery thereby the rhetorical nature of the project’s title evokes a broader, more introverted, significance.

      I can only imagine the problems such a structure holds, making Ostrava less a city and more an ‘experiential region’. However, for me, it also represents a potential when developed in a prudent and caring manner, to ensure a quality of life of which other such urban locations can only dare to dream of. Nonetheless, whether such a potential will be realised (and for whom) under the impact of international capital, is only one of the disturbing questions, this city faces?

      In 2004, the changes within the historical city centre began to interest me. The encroaching billboard advertisements located in front of (still) grey façades signified that nothing would remain as it was. Already pressed by Shopping Malls, DIY stores and the other usual suspects, large parts of the city centre seemed to have fallen into a kind of hectic ‘stillness’. This condition between ‘no more’ and ‘not yet’ was what I tried to photograph.

      In 2005 my attention went beyond and began to focus on the areas between the settlements, those edges: those peripheries, which give their own sense of place to the histories of this region. This is a work in progress.

      Peter Oehlmann

      Usuń
    2. No dobra, tyle, to ja też wiem, bo to czytałem. Ale w ten sposób do każdego cyklu dopiszesz ideologię. Rozumiem pewną świadomość dokumentalizmu, ale w tej akurat serii brak jakichkolwiek znamion jakiegoś stylu, pewnego podejścia, pewnej idei. Bez opisu one nic nie znaczą. Z opisem niewiele więcej. Ot, widoki (nawet nie widokówki, z założenia jednak bardziej atrakcyjne wizualnie). Dlatego pytałem Ciebie o wytłumaczenia takiego spojrzenia.

      W poście o Matthiasie Hochu piszesz "zero styl" i rozumiem, że chodzi tu o pewne surowe nieemocjonalne podejście. I zgadzam się, ale sam wybór tematu przez niego jest atrakcyjny (poetycki wręcz - stara zabudowa, szare dzielnice itp.). Oehlmann tak Ostravy nie pokazał.

      Usuń
    3. Specjalistą od wyjaśniania, czym jest "styl" w fotografii jest Krzysztof Jurecki... ;)

      Ale w tym opisie jest napisane, że to był zbiorowy projekt dotyczący fotografowania Ostravy. Więc może aż tak bardzo mu to nie podeszło. Tak często bywa w przypadku tego rodzaju inicjatyw. Weźmy "Dwie tradycje" pokazywane parę lat temu w Pustej...

      Dobra, teraz oglądnąłem sobie uważnie te obrazki na stronie Oehlmanna i nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi? Jeśli to ma być zapis z tamtego miasta, to jest OK, nie ma tam żadnego fałszu. Ale sam temat, czyli Ostrava jakoś specjalnie frapujący nie jest... Z swoich pobytów na tym terenie mam podobne obrazy w głowie. Pustka, nuda, prowincja...

      W przypadku zapisów topograficznych ich "znaczenie" jest związane z potencjałem semantycznym samych motywów. To chyba wyjaśnia sprawę.

      Usuń
    4. Fifek, dlaczego uważasz, że wpierw były zdjęcia a później ideologia? :-)

      "Pustka, nuda, prowincja..." no i to jest ciekawe, czyli coś na co zwykle nie zwracamy uwagi :-) Aczkolwiek myślę, że robienie cyklu o konkretnym mieście, to dość karkołomny zamiar. Poza tym na Hocha patrzy się już dość sentymentalnie, Ostrava to ciągle teraźniejszość.

      Mnie osobiście bardziej spodobał się Oehlmann niż Hoch, szczególnie patrząc na nowsze prace.

      Usuń

    5. Co do Matthiasa Hocha, to nie oglądam go sentymentalnie ;) tylko patrzę z podziwem na to, jak potrafił zrobić topograficzny zapis w krajobrazowych realiach NRD. On jest ode mnie starszy o 3 lata, czyli robiąc te zdjęcia w Lipsku w 1982-87 (w albumie są one nieco inaczej datowane...) miał dwadzieścia parę lat na karku, a fotografie mogą być przykładem bardzo świadomego i celowego działania. Jakbyśmy popatrzyli, co się działo u nas w latach 80., to nie znajdziemy takiego rodzaju rejestracji...

      Usuń
  8. Oehlmann mnie strasznie poirytował - prosiłem go o kilka słów o jego koledze z roku na HGB, którego kiedyś znalazłem - i mnie totalnie zlał, a prosiłem tylko o okilka słów.
    http://wojteksienkiewicz.blogspot.com/2010/03/magia-zderzen.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja go nie osobiście znam...
    Ale oni mogą być trochę (czy też bardzo) sfrustrowani, bo po tym projekcie VorOrt nic nie nastąpiło. Sprawa nie jest za bardzo znana, z ośmiu autorów z albumu połowa nie ma żadnych stron www i naprawdę trudno znaleźć ich prace w sieci. Np. Thomasa Wolfa czy Ulricha Wüsta. Nie ma też indywidualnych książek...
    Co do Zawadzkiego, o którym piszesz w poście, to jednak... wiesz co mogę powiedzieć na ten temat ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem wiem, celowo odnosiłem się do Mojej Ameryki, nie do krajobrazów i dla mnie WZ jest mistrzem właśnie dzięki Mojej Ameryce. A krajobrazy, które znam, mimo ich "ładności", nie są dla mnie tak niezwykłe. No i WZ popełnił też komplet dokumentujący przemysł w Wałbrzychu (schyłek, koniec lat 90 o ile dobrze pamiętam), ale nie mam wiedzy, czy to kiedykolwiek było pokazywane w galerii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka. Ulrich Wüst popełnił kilka albumów.
      O tym cyklu Zawadzkiego mi mówiłeś. Jest jakiś katalog do tego? Jak ta seria się w ogóle nazywa?

      Usuń
    2. nie mam bladego pojęcia. Nie jest mi znana żadna informacja o jakiejkolwiek publikacji. Widziałem na oczy same fotografie. Żadnej z nich nie ma nawet w wydanej przez Kropkę książce "100 fotografii" (!).

      Usuń
    3. No tak...
      Poza tym, "efekt ksera" widoczny w tym albumie to mistrzostwo świata ;)

      Usuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.