[Przy okazji wiadomej rocznicy i wykluczania z państwowych uroczystości przywódcy strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. Wiersz Czesława Miłosza trudno byłoby uznać za arcydzieło... jednak jest to rodzaj reakcji - jak myślę ważnej - na wydarzenia polityczne. I czegoś takiego bardzo brakuje w ostatnim czasie, kiedy na naszych oczach polska rzeczywistość brunatnieje i to za cichym przyzwoleniem aktualnych władz państwa. A sztuka ma to w dupie...]
środa, 31 sierpnia 2016
wtorek, 30 sierpnia 2016
Pierwsza babcia
Jelena Fanajłowa
Pierwsza - dlatego, że mamina.
Mama - to podstawa mojego umysłu
I serca. Babcia jej piedestałem -
Jej barszcz gotuję do tej pory.
Była moją boginią. Nie mogę jej krytykować.
Choć jest za co. Teraz by była za Krymem.
Jak swego czasu za Stalinem.
Można ją zrozumieć.
Córka ukraińskiego parobka
Ukraińscy osiedleńcy
Byli czymś normalnym w naszych stronach.
Poszedł na zarobek do stolicy i porzucił rodzinę,
Czworo dzieci.
Ona rzuciła się w wir rewolucji. Odnalazła w niej siebie.
Miała 15 lat. Tam, oczywiście zwrot w lewo.
Sprawiedliwość. Złotouści chłopcy.
Między innymi mój dziadek.
Uczyła się z Płatonowem w woroneskiej szkole kadr partyjnych.
Wątpliwe czy ktoś pamięta ten świat,
Należący do uczelni medycznej budynek
Z czerwonej cegły
W Parku Dziecięcym
Rozkułaczała w Tambowie
Strzelała
Tam posiwiała
Gdy w jej furmankę rzucali nożem w plecy
Ona naprawdę nie rozumiał
Że dziadek był połowie Żydem
Ich w ogóle nie interesował
Problem narodowowściowy
Tylko seks i rewolucja
Wojna domowa
Zwycięstwo komunizmu
Byli zwykli i piękni
Blond bestie
Brązowe oczy mam po obu rodzinach
Jestem dokładną kopią dwóch cudem zachowanych zdjęć:
Matki dziadka, polskiej Żydówki Raisy,
I charkowskiej babki, Awdotii Pietrowny
Ale Ganna, Anna Iwanowna,
Blond bestia z bezczelnym rosyjskim aryjskim ukraińskim spojrzeniem
Niebieskich wyblakłych oczu historycznego zwycięzcy,
Znanym mi między innymi ze zdjęcia z lat trzydziestych,
Galina Bujwołowa to moja pierwsza dziecięca miłość,
Jej ręce nigdy nie wydawały mi się szorstkie.
Jej biust nigdy nie wydawał mi się zbyt brudny,
Choć zawsze upuszczała nań swojego barszczu -
Wrzeszczałam na nią, gdy przerywała moje rozmowy przez telefon
Z pierwszymi chłopakami.
Bawiło mnie i wzruszało,
Gdy próbowała naprawić moje stosunki z nimi
Obcinałam jej zrogowaciałe żółte paznokcie
I wycierałam za nią gówno
Gdy nie potrafiła donieść go do ubikacji
Byłam jej partnerem w interesach, gdy moja matka umierała
I trzeba było dwa lata
(tutaj film się urywa)
Wczoraj znów miałam sen, że przekazuje mi w spadku
Do niepodzielnego użytku
Swój czarodziejski dom na Południu okręgu woroneskiego, przy ukraińskiej granicy,
Który będę miała po śmierci.
[dalej Radio Swoboda Zbigniewa Dmitrocy i kapitalna Jelena Fanajłowa ze str. 68-70. Jej zestaw wierszy jest bardzo mocny! Nie wiem czy nie najbardziej mi się podoba z tej antologii.]
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Sen Zoszczenki
Wiaczesław Kuprijanow
Sen Zoszczenki
Przed wschodem słońca
Fale morza
Wychodzą na brzeg
Jako ogromne ogniste tygrysy
Tygrysy wchodzą do mojego domu
Wnoszą do niego
Zapach słońca i morza
Ratują mnie
Przed chmarą przygnębiających żebraków
Pod moimi drzwiami
Żebracy pod moimi drzwiami
Nie pozwalają mi
Wyjść
Nad Morze
[dalej antologia Zbigniewa Dmitrocy Radio Swoboda i ten intrygujący tekst ze str. 22.
Przy okazji, jak czytam prawicowe media (a czytam je regularnie... najwyraźniej dla jakichś swoistych perwersyjnych doznań), a szczególnie teksty mające wychwalać "dobrą zmianę" i jej autorów, to nieuchronnie przychodzi mi na myśl Michaił Zoszczenko i jego nieśmiertelne Opowiadania o Leninie. W moim posiadaniu jest polski przekład tej kapitalnej prozy wydany przez Naszą Księgarnię w 1970 roku, polecam więc czytelnikom hiperrealizmu tę książkę, gdzie znajdziecie Moi Drodzy pierwowzór publicystyki Michała i Jacka Karnowskich oraz innych politruków z portalu wPolityce i tygodnika wSieci.
Miłej lektury ;)) ]
niedziela, 28 sierpnia 2016
Spośród wszystkich rewolucji
Igor Pomierancew
[Spośród wszystkich rewolucji]
Spośród wszystkich rewolucji podoba mi się tylko ta jedna.
W XI wieku w Niemczech doły społeczne powstały przeciwko szarej odzieży.
Walczyły o prawo do noszenia karminowego, chabrowego, żółtego i obroniły wolność koloru.
W rezultacie koncentracja piękna w Europie gwałtownie wzrosła.
Osobiście jestem głęboko wdzięczny rewolucyjnym dołom niemieckim.
[wiersz w przekładzie Zbigniewa Dmitrocy z jego antologii przekładów współczesnej poezji rosyjskiej Radio Swoboda, str. 47]
piątek, 26 sierpnia 2016
Gwałtownie wchodzi druga
Linor Goralik
[Gwałtownie wchodzi druga]
Gwałtownie wchodzi druga.
Widzi pierwszą -
nigdzie się już nieśpieszącą, oswojoną
z tym gęstym ciepłem.
- Bogu dzięki, Natasza! Chodź szybko do mnie. Natasza!
Druga się kołysze,
mgnienie albo dwa.
Ale najpierw prędko przechodzi
do tylnej ścianki lewego płuca,
robi maleńką dziurkę,
wygląda na zewnątrz.
Nie, nie, nie ma tam nic dobrego - zimno, deszcz, huk.
Tak się tutaj śpieszyła, niczego nie obejrzała.
To wszystko takie niespodziewane, rano jeszcze w łódce nabojowej -
a teraz już są dorosłe.
tak się wystraszyłam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu.
Nie, nie, już się zagrzałam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu.
To takie niespodziewane, nie pożegnałyśmy się nawet.
Myślałam, że Cię więcej nie zobaczę.
O Boże, głuptasku, czemu płaczesz?
Przecież widzisz, że nigdzie nie idę, no co tobie?
Jesteśmy w cieple, razem, nic się nam nie przytrafi.
Znasz przecież mamę,
jasne, że mama nas znajdzie.
Przestań, głuptasku, bo inaczej i ja się popłaczę.
[Gwałtownie wchodzi druga]
Gwałtownie wchodzi druga.
Widzi pierwszą -
nigdzie się już nieśpieszącą, oswojoną
z tym gęstym ciepłem.
- Bogu dzięki, Natasza! Chodź szybko do mnie. Natasza!
Druga się kołysze,
mgnienie albo dwa.
Ale najpierw prędko przechodzi
do tylnej ścianki lewego płuca,
robi maleńką dziurkę,
wygląda na zewnątrz.
Nie, nie, nie ma tam nic dobrego - zimno, deszcz, huk.
Tak się tutaj śpieszyła, niczego nie obejrzała.
To wszystko takie niespodziewane, rano jeszcze w łódce nabojowej -
a teraz już są dorosłe.
tak się wystraszyłam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu.
Nie, nie, już się zagrzałam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu.
To takie niespodziewane, nie pożegnałyśmy się nawet.
Myślałam, że Cię więcej nie zobaczę.
O Boże, głuptasku, czemu płaczesz?
Przecież widzisz, że nigdzie nie idę, no co tobie?
Jesteśmy w cieple, razem, nic się nam nie przytrafi.
Znasz przecież mamę,
jasne, że mama nas znajdzie.
Przestań, głuptasku, bo inaczej i ja się popłaczę.
[wiersz w przekładzie Zbigniewa Dmitrocy przepisałem z książki: Zbigniew Dmitroca Radio Swoboda. Współczesna poezja rosyjska, Biuro Literackie, Wrocław 2015, str. 176]
czwartek, 25 sierpnia 2016
KIELCE, ULICA ZAGNAŃSKA
[22.08.2016]
Fotografia z pewnego przedsięwzięcia, nad którym pracuję od wiosny. Pod koniec tego roku lub na początku przyszłego projekt powinien ujrzeć światło dzienne. A na razie tylko taka zapowiedź...
(Carl Zeiss Milvus 2/35 to bardzo fajne szkło, co chyba widać na załączonym obrazku).
wtorek, 23 sierpnia 2016
CZARNO-BIAŁY ŚLĄSK w Architekturze-Murator z 2004 roku
Przy przeglądaniu starych numerów Architektury-Muratora okazało się, że w wydaniu z 2004 roku była zamieszczona informacja o premierowej prezentacji cyklu Czarno-Biały Śląsk w Galerii Zderzak w Krakowie. Nie miałem o tym pojęcia...
Bardzo miłe zaskoczenie. Przy okazji można też zobaczyć, że ekspozycja w Zderzaku nosiła tytuł... Postindustrial, bo tak miał się też nazywać album. Czarno-Biały Śląsk to była tylko nazwa robocza, na którą jednak uparł się Jan Michalski - redaktor tego wydawnictwa, a ja mu uległem. Ale ponieważ wystawa miała miejsce w ramach Krakowskiej Dekady Fotografii i sprawy organizacyjno-promocyjne były wcześniej ustalane, a kontakt z ludźmi z Muzeum Historii Fotografii (organizatora tego festiwalu) miałem ja, więc wpisano do programu tytuł Postindistrial i potem nie dało się już tego odkręcić... (chyba zresztą o tym kiedyś tutaj pisałem).
Dwanaście lat... Trochę się w międzyczasie wydarzyło ;))
niedziela, 21 sierpnia 2016
ZAGŁADA GATUNKÓW
Wiktor Woroszylski
Zagłada gatunków
Zagłada gatunków
The buffaloes are gone
And those who saw buffaloes are gone
Carl
Sandburg
Vitus
Bering widział jeszcze przed śmiercią syrenę
morską
zwaną też mniej romantycznie
krową
morską Zorza polarna
przyświecała
widowisku lecz Beringowi
zamarzały
wąsy i serce i dziąsła
były
krwawą miazgą i nie doczekał wiosny Uczestnik
jego
wyprawy Steller napisał dzieło pod tytułem
De
Bestiis Marinis ogłoszone dziesięć lat później Wtedy
wielu
myśliwych udało się na nowe łowiska i niebawem
nikt
nie mógł już zobaczyć tego bezbronnego stworzenia które
nie
śpiewało na zgubę żeglarzom
A
jednak
to
jest wielki teatr zagłada gatunków Kiedy William
Matthewson
obdarzony przydomkiem Buffalo
Bill
mierzył bizony celnym choć przekrwionym nieco
okiem
lub później gdy ten sam
przydomek
nosił William F. Cody licznie przybyła
publiczność
przypatrywała się z okien specjalnego pociągu paląc
cygara
i wachlując się kapeluszami jak
padały
wsiąkały w prerię zaprawdę było
na
co popatrzeć jak masywne pękate
usychały
niczym liście na kartach
historii
naturalnej
Lecz
cóż pierwotne cóż wtórne widowisko oklaski w pewnym
kraju
oklaskami uczczono pożegnalne
kołowanie
wróbli wdzięczne nie
ważyły
się przysiąść unosiły
się
w powietrzu jak nuty
ułomne
z ostatniego tchu
wyciągnięte
gdy zaś opadły
nie
było w nich już nic muzycznego przypominały
zmięte
kulki gazetowego papieru
Rozmaitość
losów Na przykład tur
Był
ciemny Szedł lawą Ryczał
Zataczając
się rzężąc nie pogodzony padł
w
roku pańskim 1627 Ileż dłużej
trzymały
się sobole i rosomaki puszystymi kitkami
zamiatając
ślad pośród
oblatującej
przestrzeni Słychać
o
przebiegłości skazanych gatunków podszywających się
pod
inne lecz musiała temu towarzyszyć
również
obawa królika by go nie wzięto za lwa i bolesna
niemożność
udowodnienia kim jest naprawdę
Tyle
historia naturalna A teraz komu
starczy
wyobraźni dla Prusów
chroboczących
w ostępie nieufnych dobitych
wcześniej
niż tur Nie zostawili po sobie
okruchu
mowy garnka wiary Nie ma ich
w
dantejskich piekłach ni rajach Nie ma
nigdzie
A gdzie są
Ormianie
anatolijscy których krew
spłynęła
w pustynię ale
nie
użyźniła jej Czerwonoskórzy wojownicy
o
twarzach wymalowanych w rytualne pasy co
chroniło
przed złym duchem nie uchroniło jednakże
przed
postępami komunikacji Ludzie
z
plemienia Hutu wytępieni w buszu
przez
ludzi z plemienia Tutsi Kto pamięta
kilka
może kilkadziesiąt małych narodów północy i południa
które
ginęły od zmiany klimatu zmiany pożywienia
zmiany
prawa chciano je uszczęśliwić bądź
ukarać
oświecić nawrócić skłonić
do
ustąpienia miejsca potrzebnego
w
różnych czasem nader doniosłych celach
Ten
stary człowiek z miotłą w Górze Kalwarii widział jeszcze
swoich
współziomków innego wyznania jak
odjeżdżali
by zamienić się w dym To nie on
był
sprawcą Był świadkiem Zamiatał chodnik Niewiele
jednak
umiał o nich powiedzieć gdy pewien
literat
który ćwierć wieku spędził na obczyźnie powróciwszy
wychylony
z samochodu pytał Widzieliście
ich
Jak pana widzę przed sobą I co się
z
nimi stało Kto to wie A co się
stało
ze ścianami wśród których
modlili
się stukali młotkiem pomstowali rodzili dzieci Wszędzie
mieszkają
ludzie Jest im ciasno
Oto
więc
przyroda
w której nie ma pustych miejsc Wszędzie
wchodzi
trawa piasek i głos Duchy bizonów
nie
straszą Fala zamknęła się
nad
cieniem cienia syreny Są jeszcze
ostatnie
nosorożce i liczne jaskółki Ludzie
mają
swój teatr Życie
trwa*
*Fakty
dotyczące wyniszczenia niektórych zwierząt zaczerpnięte zostały z książki
Antoniny Leńkowej pt. „Oskalpowana ziemia”, wydane) przez Zakład Ochrony
Przyrody PAN, Kraków 1961. (Przyp. aut.)
[wiersz z tomu Zagłada gatunków opublikowanego w roku 1970 w wydawnictwie Czytelnik]
sobota, 20 sierpnia 2016
Która nie będzie zbawiona
Wiktor Woroszylski
Publiczność
Ojcowie morderców
nazywają mnie mordercą swych dzieci
Którzy w nic nie wierzyli
zarzucają mi wiarołomstwo
Nie kochali
moją miłość biorą na spytki
Znają cztery słowa
z bełkotu jąkały szydzą
Sami w mroku
reflektory na moją twarz
Nie mają duszy
o moją duszę się troszczą
Która nie będzie zbawiona
[wiersz z tomu Niezgoda na ukłon opublikowanego w roku 1964 w wydawnictwie Czytelnik]
piątek, 19 sierpnia 2016
Stary Marks
Wiktor Woroszylski
Stary Marks
Zastanawia mnie i pociąga Stary Marks już nie
tak gwałtowny i dramatyczny jak Młody Marks ani
tak zjadliwy Trudniejszy Już
nie pisze pamfletów Studiuje źródła
w British Museum Wszystko
musi zostać sprawdzone i nic nie może
zawierać błędu ani opierać się na niedbałym
cytacie z pamięci Do późnej nocy
siedzi w drewnianym fotelu pisze pali
za dużo cygar czasem uchyla
drzwi do sąsiedniego pokoju tam Jenny
Marks z domu von Westphalen starsza od męża
rozczesuje włosy przed lustrem zachwycony Marks
mówi Jaka ty jesteś po czym wraca do biurka i tak
aż do dnia kiedy umrze nie
na barykadach galerach w tym fotelu właśnie
Mam zaufanie do Starego Marksa który
naturalnie chce zmienić świat ale chce go
także zrozumieć Zależy mu na
wyzwoleniu wyzyskiwanych lecz zależy także
na dopisaniu do końca książki o mechanizmie
świata wyzyskiwanych i
wyzyskiwaczy i chciałby dobrze
wydać za maż trzy córki za ludzi
światłych i wiernych i martwi się chorobą Jenny i sam
podupada na zdrowiu i nie może ponownie
pojechać do Karlsbadu bo Austriacy spłatają mu
figla i ze względów materialnych
musi pisywać chałtury dla New York
Tribune i może dlatego nie zdąży i chodzi
wielkimi krokami po Hampstead Heath płosząc
wróble i nie tracąc nadziei
że jednak zdąży
Geniusz osiadły ma pozory
powszedniości Sam nie zna
swojej potęgi Nie słyszy
głosów Nie widzi
znaków Nie dosiada nie powiewa nie piorunuje Nie jest
nerwowy Wie trochę
więcej od innych i ma to
do przekazania Przykro mi
że nie skończy książki ale tego co zrobi i tak
starczy na parę pokoleń Byle
umiały się w tym połapać On
liczy że dadzą radę
Stary Marks ceni Szekspira i Ajschylosa ale jego świat
nie jest tragiczny Odkrył w nim porządek
niedobry więc widzi możliwość porządku
lepszego Przekazując mu swoją wiedzę
daje światu szansę
[wiersz z tomu Zagłada gatunków opublikowanego w roku 1970 w wydawnictwie Czytelnik]
czwartek, 18 sierpnia 2016
Fajny tytuł książki, fajny tytuł pisma...
Ed Sanders skończył wczoraj 77 lat (Joyeux Anniversaire!) o czym poinformował mnie pewien portal społecznościowy, albowiem "polubiłem" swego czasu fanpejdż o nazwie Allen Ginsberg. Polubiłem i nie żałuję.
Kusiło mnie, żeby wkleić tutaj klasyka The Fugs I Shit My Pants, ale w takim kontekście raczej nie wypada...
środa, 17 sierpnia 2016
Mural na hotelu pielęgniarek Szpitala Jana Pawła II w Krakowie
Widoczne powyżej malowidło to wersja lekko skorygowana. Pierwotnie mural wyglądał tak (proszę się nie sugerować klasistowskim wydźwiękiem tytułu...):
Cóż, szkoda trochę tego filuternego błysku w oczach św. Faustyny Kowalskiej, nie mówiąc o nieco szerszym uśmiechu św. Jana Pawła II... W obu wersjach mural z krakowskiego hotelu pielęgniarek to kapitalne przykłady nowej sztuki narodowej, która się nam tak pięknie ostatnio rozwija.
wtorek, 16 sierpnia 2016
PESACH W BIAŁYMSTOKU
PESACH W BIAŁYMSTOKU
Pryszczaty ksiądz faszysta
podczas mszy w rocznicę
powstania ONR –
mówi o egipskiej niewoli
polskiego kościoła
oraz o tchórzostwie Żydów
i ich frajerstwie (bo
nie przyjęli naszego Pana
Jezusa Chrystusa. Amen!)
(Bazylika archikatedralna
Wniebowzięcia NMP,
Białystok, 20.04.2016)
niedziela, 14 sierpnia 2016
piątek, 12 sierpnia 2016
Piekło
Anna Świrszczyńska
Piekło
Krzyczą kamienice rozdzierane jak papier
od dachu do piwnic,
krzycą kobiety
gnane na kule przed czołgami,
krzyczą mężczyźni
wleczeni pod lufy karabinów,
krzyczą dzieci
rzucane żywcem w ogień.
Piekło
Krzyczą kamienice rozdzierane jak papier
od dachu do piwnic,
krzycą kobiety
gnane na kule przed czołgami,
krzyczą mężczyźni
wleczeni pod lufy karabinów,
krzyczą dzieci
rzucane żywcem w ogień.
[Tekst - jak myślę - bardzo na czasie, szczególnie w obliczu corocznej prawicowej histerii powstańczej... Przepisałem go z książki: Anna Świrszczyńska "Świr" Budowałam barykadę, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1984, str. 108]
czwartek, 11 sierpnia 2016
Nasze fantazje o Żydach
Czyli rozmowa z Elżbietą Janicką i Tomaszem Żukowskim, autorami książki Przemoc filosemicka? Nowe polskie narracje o Żydach po roku 2000, który przeprowadziła dla najnowszego Wielkiego Formatu Lidia Ostałowska.
WARTO SIĘ ZAZNAJOMIĆ Z JEGO TREŚCIĄ!
niedziela, 7 sierpnia 2016
czwartek, 4 sierpnia 2016
Nikkor PC-E 19mm f/4 tilt shift lens już wkrótce
Premiera podobno na tegorocznej Photokinie.
Informacja ta, którą znalazłem na moim ulubionym portalu plotkarskim Nikon Rumors, bardzo mnie cieszy!
Ciekawe jaka będzie cena?
środa, 3 sierpnia 2016
George Georgiou "Fault Lines/Turkey/East/West"
Chyba chciałbym mieć ten album wydany w 2010 roku...
W wersji statycznej materiał z Fault Lines/Turkey/East/West można zobaczyć na autorskiej stronie George'a Georgiou.
Warto tam zajrzeć, bo jest co oglądać.
wtorek, 2 sierpnia 2016
Dusza świata
Jiří Kolář
Dusza świata
Na rok przed obrzędem ofiarnym
wybierano młodego
nieskalanego
fizycznie pięknego jeńca
aby odegrał boga Tezcetlipocu
Otrzymywał drogocenne szaty
i wspaniałe wieńce z rzadkich
odurzająco pachnących kwiatów
Rada mistrzów uczyła go codziennie
jak ma z wdziękiem i godnie zagrać swoją rolę
Na każdym kroku towarzyszyła mu drużyna paziów królewskich
a kiedy pojawiał się na ulicy
lud słał się przed nim w proch
i okazywał mu cześć jakby naprawdę był bogiem
Na miesiąc przed uroczystością
wyznaczano mu cztery urocze dziewice
nazwane imionami czterech najważniejszych bogiń
aby dzieliły z nim łoże
Trawił z nimi czas na zabawach
goszczony przez najlepiej urodzonych
Kiedy nadchodził wielki dzień wsadzano młodzieńca do łodzi królewskiej
i przez jezioro przewożono do świątyni za miastem
Tam czekały już tłumy mieszkańców
by asystować złożeniu ofiary
Idąc w górę koło piramidy
chłopiec odrzucał kwietne ozdoby
i rozbijał instrumenty
którymi uprzyjemniał sobie słodkie chwile niewoli
U szczytu świątyni czekało sześciu kapłanów
owiniętych w czarne płaszcze malowane w hieroglify
kapłani kładli go na ogromny głaz jaspisu
Pięciu przytrzymywało mu głowę i kończyny
a szósty
w krwawej narzutce
otwierał mu brzytwą pierś
wkładał rękę w ranę
i wyrywał serce
Kiedy wszyscy dokoła padali na twarz
on podnosił serce do słońca
i rzucał je do nóg bogu świątyni
W roku 1486
przy poświęcaniu świątyni bogu Huitzilipochtli
do stolicy zwieziono wszystkich jeńców
Pochód miał długość dwu mil
obrzędy trwały kilka dni
i straciło przy nich życie
siedemdziesiąt tysięcy młodzieńców
(W. H. Prescott)
[wiersz z tomu Černá lyra w tłumaczeniu Leszka Engelkinga, zamieszczony w Literaturze na Świecie, nr 9/1994 (278), str. 201-203]
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Sławomir Mielnik JEZUS
Seria, która systematycznie podglądam na jego blogu. Zdjęć z tego cyklu (?) jest już 53, tzn. tych wybranych przez autora i muszę powiedzieć, że projekt robi się coraz bardziej ciekawy. Obecność katolickich dewocjonaliów w naszej ikonosferze jest przytłaczająca, co nie znaczy wcale, że są one oglądane/dostrzegane bardziej krytycznym okiem. Można by powiedzieć, że w jakiś sposób mają one status niewidzialnych, bo jak wytłumaczyć taką ilość kiczowatych i produkowanych seryjnie przedstawień Zbawiciela, jego matki czy wreszcie kaźni na krzyżu? Właściwie to nie wiem, czy sam Sławomir Mielnik do końca traktuje fotografie z Jezusem, jako rodzaj cyklu? Mam nadzieję, że tak, bo rzecz warta jest kontynuowania i książkowej publikacji. To świetna seria o Polsce!
Sławomir Mielnik, Jezus 33
Sławomir Mielnik, Jezus 34
Sławomir Mielnik, Jezus 35
Sławomir Mielnik, Jezus 35
Sławomir Mielnik, Jezus 38
Sławomir Mielnik, Jezus 39
Sławomir Mielnik, Jezus 41
Sławomir Mielnik, Jezus 46
Sławomir Mielnik, Jezus 51
Sławomir Mielnik, Jezus 53
Subskrybuj:
Posty (Atom)