wiersz Jarosława
Kaczyńskiego,
utrzymany w
typowej dla niego
poetyce
turpistycznej)
Będziemy dążyli do tego, by nawet
przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy
dziecko jest skazane na śmierć, mocno
zdeformowane, kończyły się jednak
porodem, by to dziecko mogło być
ochrzczone, pochowane, miało imię.
[źródło: tym razem nie podaję konkretnej strony, bo ta wypowiedź jest cytowana wszędzie...]
OdpowiedzUsuńOdpowiem wierszem.
Również przez siebie napisanym.
Również zaangażowanym.
W każdej sekundzie każdej minuty.
W każdej godzinie dnia powszedniego.
Ciągle tracimy jakąś część siebie.
Tracimy i nie jest nam żal.
Nie nadajemy imion narządom,
Zlepkom komórek, zespołom tkanek.
Nie nadajemy imion zygotom:
„Miło mi, zygota jestem”.
Każde z nas kiedyś było tym zlepkiem
Za który inni decydowali.
Nadal jesteśmy zlepkiem komórek.
Tym, który myśli że myśli.
Tak, tak, a Widzew czy też ŁKS zamawia pizzę przez domofon...
OdpowiedzUsuń