Wczoraj próbowałem oglądać „Po-lin” po raz drugi, ale po mniej więcej 25 minutach odpadłem. Konkretnie, za sprawą muzyki Michała Lorenca – to po pierwsze, po drugie – zirytowały mnie te wszystkie efekty dźwiękowe, jakie podłożono pod wykorzystane w obrazie Dylewskiej, rodzinne filmiki ze sztetli, nakręcone przed wojną amatorską kamerą ósemką. Więc jak pojawia się w nich krowa, to oczywiście słychać w tle muczenie, jak ktoś wiadro stawia przy studni, to metal brzęczy o kamień, jak grupa ludzi pozuje, to słychać niewyraźne rozmowy, itd. Jednakowoż Lorenc ma pierwszeństwo i w tym momencie zacząłem się zastanawiać, która ścieżka muzyczna jest bardziej wkurzająca, ta z „Po-lin”, czy też z „Historii Kowalskich”, autorstwa Marcina Pospieszalskiego? Lorenc, czy Pospieszalski? Pospieszalski, czy Lorenc? Trudny wybór, obaj panowie się tutaj naprawdę ostro napracowali…
A przecież wspomniane filmiki były z założenia nieme i w taki też sposób je oglądano podczas seansów „kina domowego Kodaka”. Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby nałożyć na nie kolory…
I w związku z powyższym - to jest (żeby uniknąć nieporozumień) z wykonaną PRACĄ: reżysera, scenarzysty, kompozytora, montażysty - znowu przyszedł mi na myśl wiersz Krzysztofa Jaworskiego, tym razem utwór pochodzący z tomu „Dusze monet”.
***
Krzysztof Jaworski
UROCZE CÓRKI PAŃSTWA GOEBBELSÓW
Helga, Hilde, Holde, Hedda i Heide.
Gdzie się podziały?
Czyli w liczbę aniołków małych policzone?
Czyli do raju wzięte? Na wyspy szczęśliwe?
Gdzieśkolwiekż są, jeśliż są?
Wczoraj obejrzałem film po raz pierwszy. Trudno mi jest sobie to wyobrazić, ale to chyba tak jakby autorzy uznali, że sam niemy obraz nie jest wystarczająco mocny...
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo momentami wyszło wręcz groteskowo.
Wiem, pamiętam Twoje notatki na końcu albumu.
OdpowiedzUsuńRobiłem kiedyś zdjęcie poniemieckiego napisu na ścianie budynku. O ile jest rzeczywiście autentyczny, to wykonany został farbą przez mieszkańca tej kamienicy w czasie oblężenia Festung Breslau. Jest to informacja o zmianie miejsca jego zamieszkania. Kiedy przygotowywałem się do zrobienia zdjęcia podszedł do mnie starszy człowiek i powiedział, że nie odda Niemcom swojego domu, i że zapewne jestem tu na zlecenie władz niemieckich (sic!). Zaprzeczywszy, zacząłem tłumaczyć jak ciekawy i rzadki jest to napis... odparł, że żadnego napisu na ścianie nie ma.
Pamiętam, że opisywałeś w "Niewinnym..." sytuację, kiedy ktoś Ci powiedział, że fotografowana przez Ciebie synagoga to już polski budynek a później powiedział, że w ogóle nigdy synagogą nie był :)
Sam obraz w tych filmikach - jak myślę - jest wystarczająco mocny. A te te dźwięki, tudzież pretensjonalna muzyka Lorenca, wreszcie tubalny głos głos lektora w osobie Piotra (Get In Bank) Fronczewskiego, to dodatki niekoniecznie potrzebne...
OdpowiedzUsuńW kwestii występujących w filmie świadków, to ciekawe, że niemal tacy sami ludzie (oczywiście nie ci sami), w bardzo podobnym czasie - gdy realizowałem "Niewinne oko", kiedy zaczynali ze mną rozmawiać, nie przejawili takiej empatii wobec swoich dawnych żydowskich sąsiadów... Wręcz przeciwnie zresztą, co skrzętnie starałem się notować.