Nazwa tego posta przypomina tytuł któregoś z wierszy Marcina Świetlickiego z tomu „Nieczynny do odwołania”... Trudno czy też nieważne, nie pamiętam zresztą czy tak zatytułowany tekst jest tam obecny. Widoczny na zdjęciu napis zobaczyłem dość wczesną jesienią ubiegłego roku, kiedy jechałem na rowerze po opłotkach ulicy Józefa Wybickiego. I całkiem niedawno, kiedy udałem się samochodem na zdjęcia w kierunku Prądnika Białego, przypomniałem sobie o jego istnieniu, tzn. postanowiłem sprawdzić czy jeszcze tam jest. No i jak się tego należało spodziewać napis jak najbardziej tam był. Można zadać pytanie, czy to nikomu nie przeszkadza? Np. użytkownikom tych garaży. Najwyraźniej chyba nie... Można się też domyślać rozwinięcia tego hasła, które znajdowało się zapewne na brązowych drzwiach (nowo wprawionych lub tylko pomalowanych) i brzmiało najprawdopodobniej: ŚCIERWA.
Czytam sobie dalej „Zająca z Patagonii” i w XVIII rozdziale książki, gdzie zaczyna się opis historii powstania „Shoah”, znalazłem taki interesujący fragment:
Dwie lektury były dla mnie ważne: akta procesu Treblinki, który odbył się we Frankfurcie w 1960 roku, tam odkryłem zeznania dwóch bohaterów mojego filmu, esesmana Suchomela i Richarda Glazara, czeskiego Żyda, który przeżył powstanie w obozie, poznałem też dzięki nim niemieckiego prokuratora procesu Alfreda Spiessa, który potem bardzo przyjaźnie zgodził się mnie przyjąć i sam stał się jednym z protagonistów Shoah; w tym samym czasie przeczytałem także W stronę ciemności Gitty Sereny, angielskiej dziennikarki węgierskiego pochodzenia, która przeprowadziła długie rozmowy w więzieniu z Franzem Stanglem, drugim komendantem Treblinki. Tematem Sereny jest śmierć, ale, moim zdaniem, jej podejście jest czysto psychologiczne, zastanawia się nad złem, chce zrozumieć, jak ojcowie rodzin mogli spokojnie dokonywać masowych mordów - słowem, odgrzewane kotlety całej tej historyczno-literackiej potomności. Tymczasem moje nagłe zdumienie było od początku tak wielkie, że przeciwnie, nie chciałem zrozumieć i trzymałem się tego kurczowo.
Osobiście nie oceniałbym książki Gitty Sereny tak surowo (rozdział o działalności biskupa Aloisa Hudala, który w Watykanie pomagał funkcjonariuszom narodowosocjalistycznym i zwykłym zbrodniarzom wojennym w wyjazdach, tzn. ucieczkach do Ameryki Południowej, jest niezmiernie interesujący...). W trakcie przeprowadzonych przez nią rozmów, widać jak Stangl wije się w łgarstwach, podobnie zresztą jak przepytywany w przez Lanzmanna w „Shoah” Franz Suchomel z Treblinki. W przytoczonym chwilę wcześniej fragmencie „Zająca z Patagonii” istotne wydaje mi się być to doznanie „zdumienia” i niechęć do „zrozumienia”: motywacji oprawców, bierności świadków i całego procederu Endlösung der Judenfrage. Ten całkowity, konsekwentny i najzwyklejszy brak zgody na to, co się wydarzyło, jest kluczowy dla tego filmu, dla sposobu obrazowania i konstruowania dokumentalnej narracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.