niedziela, 31 marca 2013

NORMALIZM


Zamówiłem niedawno u Jana Rogalo dwie edycje Normalizmu. Książki miały przyjść przed Wielkanocą, ale ponieważ zwlekałem z przelewem, a Poczta Polska dostała tradycyjnej sraczki przedświątecznej, pewnie odbiorę je we wtorek. No i jestem bardzo ciekaw zawartości (choć dokonania autorów takich jak: Krzysztof Eberle, Krzysztof Pacholak i Łukasz Biederman znam raczej dobrze) oraz manifestu wspomnianego w pierwszym zdaniu wydawcy i inicjatora całego przedsięwzięcia.

Normalizm? 
Hm... Zawsze gdy kupuję bilety komunikacji miejskiej i proszę o bilet taki-a-taki, pada pytanie.
- Normalny?
I mam ochotę zwykle wtedy odpowiedzieć.
- Nie, popierdolony.
Ale ponieważ... ponieważ, mówię najwyżej.
- Jeżeli ma pani/pan nienormalne, to proszę sprzedać mi jeden.

Krzysztof Eberle, jeden z uczestników drugiej edycji Normalizmu, którego bloga śledzę od jakiegoś czasu, zamieścił w lutym dwa kapitalne zdjęcia z Gdańska. Fotografie prezentują okolice ulicy Robotniczej i są idealnie trafione. Znam trochę potencjał tego miejsca, ponieważ fotografowałem je wiosną 2008 do projektu Cities on the Edge (kuratorem przedsięwzięcia był John Davies). A Krzysztof - któremu dwukrotnie wpisałem dedykację do książki i nie zapamiętałem przy tym twarzy - doskonale odebrał atmosferę ulicy Robotniczej i świetnie wykorzystał  wizualne walory tamtejszego krajobrazu.

Krzysztof Eberle, zdjęcie z bloga mouthstrappedinstatic.blogspot.com
Krzysztof Eberle, zdjęcie z bloga mouthstrappedinstatic.blogspot.com

piątek, 29 marca 2013

czwartek, 28 marca 2013

Wielki Czwartek 09.04.1998


Kalwaria Zebrzydowska, Wielki Czwartek, piwnica Domu Kajfasza, 09.04.1998

[Żeby mieć lepszą perspektywę do robienia zdjęć, przysunąłem trochę stojącą pod ścianą ławeczkę w stronę figury Chrystusa przy pręgierzu i stanąłem na niej. Zrobiłem to tuż przed zakończeniem nabożeństwa pod kaplicą Domu Kajfasza, które kończy Drogę Krzyżową w Wielki Czwartek i bardzo dobrze, bo za chwilę to małe sklepione pomieszczenie wypełniło się tłumem pielgrzymów. Wierni wchodzili do kaplicy, okrążali figurę, wrzucali ofiarę do wcale niemałych rozmiarów skarbonki, dotykali rzeźby, a potem swojego czoła i przenosili  w ten sposób "świętość" na siebie (niektórzy wdrapywali się na cokół i całowali to kamienne wyobrażenie Chrystusa).
Widoczna na zdjęciu pani, z oddaniem wpatrująca się w okrążała rzeźbę wielokrotnie, a ja za każdym tym okrążeniem robiłem jej zdjęcie. Przeglądnąłem teraz stykówki i mam ją na 21 klatkach.
Wszystko to miało miejsce 15 lat temu...

A do mnie dopiero teraz dotarł mocno i złowieszczo symboliczny układ tego miejsca.  Piwnica domu arcykapłana, który w parateatralnym przedstawieniu ostatnich dwóch dni życia Jezusa występował wówczas w rogatej czapie z ogromną gwiazdą Dawida, umieszczoną centralnie nad czołem. W 2006 roku po interwencji Instytutu Yad Vashem sześcioramienne gwiazdy zniknęły z nakryć głowy Sanhedrynu, aczkolwiek rogi na czapkach pozostały...]

wtorek, 26 marca 2013

Dzisiaj głos miał towarzysz skaner


Towarzysz skaner, pardon, obywatel skaner (przecież to pół-Duńczyk, pół-Szwed) powiedział nam dzisiaj, że niby tak, ale w zasadzie to jednak nie...
Właściwie zrobił to już wczoraj nasz towarzysz, ale chyba go niezbyt uważnie słuchaliśmy...

Ponieważ strawestowałem fragment wiersza "Lewą marsz" Włodzimierza Majakowskiego (w genialnym przekładzie Antoniego Słonimskiego), muszę przyznać, że to tłumaczenie zawsze bardziej podobało mi się od oryginału. I owszem lubię ten fragment, który w oryginale, to jest przekładzie brzmi:

Rozwijajcie się w marszu!
W gadaniach robimy pauzę.
Ciszej tam, mówcy!
Dzisiaj ma głos
towarzysz Mauzer.

Ale także ten kawałek (może nawet bardziej):

Czyż ulegniemy w walce?!
Ciaśniej
ściśnijcie światu na gardle
proletariatu palce!

Na razie jednak, to ja sobie zaciskam palce na gardle, bo deadline, to jest deadline, a towarzysz (obywatel?) skaner pojechał do szwedzkiego pana doktora od skanerów...

poniedziałek, 25 marca 2013

Nowy Korczyn (5)


Nowy Korczyn, synagoga, 05.12.2006

Tuż przed wschodem słońca. Czyli przed godziną 07:33. Ale jest już wystarczająco jasno.
Różowa lepianka na pierwszym planie (w co dopiero wykarczowanych chaszczach) ma zupełnie profesjonalną antenę telewizyjną...
Przed 1939 to miejsce wyglądało tak:

Lata 30. (zdjęcie ze strony fotopolska.eu)

----------
[Dzisiaj ruszamy z robieniem skanów do katalogu wystawy Innego Miasta w Zachęcie, no i też do wyprodukowania później wielkoformatowych wydruków na Epsonie 9900. Hasselblad Flexlight X5 (mój pierwszy kontakt z tym urządzeniem), lablab, start o 10:00]

sobota, 23 marca 2013

Faszyści zmieniają koszule


Wracając wczoraj wieczorem z pracy, wstąpiłem do sklepu Planeta Alkohole (stanowczo zmieniłbym nazwę na Planeta Alkoholi, ale może wtedy stracili by część klientów...), żeby kupić butelkę Pliski. I idąc do domu na budynku kwiaciarni (budynek to zbyt duże słowo w przypadku tej budy z pustaków) vis a vis tramwajowej pętli, natrafiłem na ten szablon (całe moje osiedle jest obsmarowane mordą tego typa):

[2013-03-22  21:48]

I kiedy sobie o tym dzisiaj przypomniałem (przeglądając w telefonie zrobione wczoraj zdjęcia), pomyślałem o wierszu Ryszarda Krynickiego pt. "Faszyści zmieniają koszule". Już go kiedyś zresztą wklejałem na bloga, ale było to trzy i pół roku temu, więc pora na ripleja (poza tym tekst jest świetny i nadzwyczaj aktualny, powiedziałbym... niestety):

Ryszard Krynicki

Faszyści zmieniają koszule

Faszyści znowu zmieniają koszule
Czarne koszule zmieniają na białe godziny
na białe plamy w pośmiertnych gazetach opustoszałego miasta,
z którego stronic wywabiono ostatnie ślady krwi
nie przemienionej na sztandar.

Rozpryśnięty mózg zmiażdżonego gąsienicami czołgu zwierzęcia,
rozpryśnięty mózg wybrzeża,
rozpryśnięty mózg oceanu,
rozpryśnięty mózg tymczasowego świata,
faszyści znowu zmieniają koszule
swoje i swoich ofiar.

Na białych koszulach mniej widoczne są ślady mózgu,
na czarnych koszulach mniej widoczne są ślady krwi.

Faszyści znowu zmieniają pośmiertne koszule tymczasowego świata
i odbierają z przechowalni swoje ochronne, czarno-białe
sztandary,
które nawet jako nekrologi bywają fałszywe.

----------
[Wiersz z tomu Organizm zbiorowy, Instytut Literacki, Paryż 1975]

środa, 20 marca 2013

Nowy Korczyn (3)


Nowy Korczyn, synagoga, 18.12.2006

Napis na czerwonej tabliczce głosi: OBIEKT ZAGROŻONY, WSTĘP WZBRONIONY! Zaznajomiwszy się z jego treścią z miejsca wszedłem do środka i sfotografowałem wnętrze...

-----------
[Piszę ze Starbucksa w Warszawie, ale nie tego "naszego" na rogu Jana Pawła Marchlewskiego i Karola Solidarności, tylko vis a vis Grubej Kaśki i Żydowskiego Instytutu Historycznego. O 10:00 spotykamy się w Zachęcie z Tomaszem Bierkowskim, który będzie robić layout do katalogu wystawy "Inne Miasto" (tak, tytuł uległ pewnej modyfikacji) w tejże instytucji (otwarcie 21 czerwca tego roku). Gdy rano wysiadłem z pociągu na Centralnym od razu pożałowałem, że nie pojechałem samochodem i ze sprzętem, bo pogoda do zdjęć z wysokości była idealna, ale... ta klarowność wszystkich planów trwała może jakieś 20 minut. Teraz ściemniło się, pada drobny śnieg i jest jak zawsze w Polsce (300 dni na 365), szaro i mało przejrzyście...]

wtorek, 19 marca 2013

Nowy Korczyn (2)


Nowy Korczyn, synagoga, 04.04.2007

Gdy fotografowałem synagogę w Nowym Korczynie kilka rzeczy nie dawało mi spokoju. Po pierwsze - deski zasłaniające ganek po lewej stronie (na zdjęciach przedwojennych nie ma śladu po tym "wiatrołapie"), po drugie - fragment muru z pustaków widoczny po prawej, po trzecie - słup z kloszem rtęciowej jarzeniówki (typowe oświetlenie placów w PRL-u), wreszcie po czwarte - zardzewiałem ogrodzenie z metalowej siatki z na pierwszym planie. Podejrzewałem, że budynek ten musiał pełnić funkcję magazynu (wnętrze po dewastacji dokonanej przez Niemców, podzielone było wewnętrznym stropem na dwa poziomy) jakiejś lokalnej Gminnej Spółdzielni. I faktycznie tak było,  świadczą o tym wklejone poniżej fotografie. Ciekawe więc, kiedy dokładnie obiekt został opuszczony i pozostawiony samemu sobie?

 Lata 60. (zdjęcie ze strony: collections.yadvashem.org)

Lata 70. (zdjęcie ze stroy: www.nowykorczyn.com)

poniedziałek, 18 marca 2013

Nowy Korczyn


Nowy Korczyn, synagoga, 15.09.2006

Synagoga jeszcze z dachem, który oczywiście się w końcu zawalił. Patrząc na powyższe zdjęcie można się było zresztą tego spodziewać... Kiedy w 2006 wszedłem do środka widać było jeszcze pozostałości po kasetonowym stropie, przykrywającym kiedyś salę modlitwy. Jesienią zeszłego roku rozpoczęto prace zabezpieczające budynek, który podobnie jak synagoga w Działoszycach będzie teraz "trwała ruiną" pozbawioną dachu. I pomyśleć, że oba obiekty w 1945 roku były zadaszone i w zupełnie niezłej kondycji...

niedziela, 17 marca 2013

Fart?


Działoszyce, synagoga, 03.09.2006

Jak przyjechałem do Działoszyc dwa miesiące później, to liczyłem po cichu na ten tak malowniczo leżący na boku wrak (Skody?). No i się przeliczyłem... Może go wyremontowali, może poszedł na żyletki? To à propos farta, o którym pisał Karol Gustaw Szymkowiak w komentarzu do poprzedniego posta. 
Na wszystkich zdjęciach, jakie zrobiłem w 2006 widać, że szczyt zachodniej fasady opatrzony literami JHWH odchyla się od pionu (najpierw myślałem, że to zniekształcenie optyczne). Odchylał się, odchylał i w końcu chyba zleciał (?), albo go profilaktycznie rozebrano (?) podczas zabezpieczania tej ruiny. Szkoda. No i jest to niewątpliwie wydarzenie o znaczeniu symbolicznym...

sobota, 16 marca 2013

Działoszyce (07.11.2006)


Działoszyce, synagoga i bejt ha-midrasz, 07.11.2006

Po 1945 roku oba budynki użytkowane były przez Państwowy Dom Dziecka. W synagodze od 1965 mieścił się skład materiałów opałowych. Do roku 1970 była ona przykryta dwuspadowym dachem, którego konstrukcję rozebrano ostatecznie w latach 80. (na stronie Wirtualny sztetl można zobaczyć zdjęcia Moniki Krajewskiej z tamtego czasu i widać na nich np., że sąsiadujący z synagogą budynek mieszczący wcześniej dom studiów talmudycznych jest jeszcze w znośnej kondycji...). Szperając w sieci natknąłem się na ciekawe zdjęcie obu obiektów datowane na początek lat 60. 
Najbardziej smutne i niezrozumiałe dla mnie jest to, że kompletna dewastacja działoszyckiego zespołu synagogalnego nastąpiła po 1945 roku... 

Działoszyce, synagoga, ok. 1960.

piątek, 15 marca 2013

Działoszyce (dwa lata później)


Działoszyce, synagoga i bejt ha-midrasz, 27.09.2008


Sądząc po świetle (dokładnych okoliczności wykonania tego zdjęcia już nie pamiętam) pora wczesnoporanna. Słonce świeci prosto we wschodnią elewację synagogi. Chociaż jest to już kalendarzowa jesień, liście na drzewach wciąż są zielone. Pastelowe światło, atmosfera małomiasteczkowo-sielankowa, na sznurze przyczepionym do słupa trakcyjnego suszy się pranie i "nie ma ludzi". W przypadku zestawu zdjęć do Niewinnego oka, bardzo często używano tej niezwykle w Polsce ważnej kategorii opisu fotografii dokumentalnej. Często też zadawano mi pytanie "dlaczego nie ma ludzi?". W tym konkretnym przypadku, a także innych miejsc w rodzaju Działoszyc (w przedwojennej populacji miasteczka ponad 70% stanowiła ludność żydowska), wspomniane pytanie ma bardzo prostą odpowiedź... Mimo, że od Zagłady upłynęło 70 lat,  w miejscach takich jak to widoczne na zdjęciu, pewien rodzaj pustki, poczucie braku, bezruch i stagnacja, są cały czas mocno odczuwalne.

czwartek, 14 marca 2013

Działoszyce


Działoszyce, synagoga, 03.09.2006 [Hasselblad ArcBody + Apo-Grandagon 45/4,5 + Ilford XP-2] 

Druga rolka Ilforda z pierwszego fotograficznego objazdu do projektu Niewinne oko nie istnieje (odwiedziłem tamtego dnia: Słomniki, Książ Wielki, Działoszyce, Koszyce i Wieliczkę).
Nigdy nie powiększałem tego kadru... A szkoda.

środa, 13 marca 2013

Koźminek


Koźminek, synagoga, 28.12.2007

Murowany budynek synagogi w Koźminku (Województwo Wielkopolskie) miał powstać po 1883 roku. W latach 60. XX w. obiekt przerobiono na budynek mieszkalny. Na zdjęciu widzimy ścianę wschodnią obiektu, tam gdzie od wewnątrz znajdować się musiała wnęka na Aron ha-kodesz (czyli "świętą skrzynię", gdzie przechowuje się Torę).
Do książki Niewinne oko nie istnieje weszła inna fotografia, prezentująca widok obiektu od ulicy Kilińskiego, a powyższe ujęcie można zobaczyć w podczas slideshowu, jaki towarzyszy wystawom (najbliższa okazja: Galeria ZPAF w Zamościu, od 5 kwietnia 2013).  

wtorek, 12 marca 2013

"Niewinne oko nie istnieje" w Fundacji Judaica w Krakowie - spotkanie autorskie


W najbliższy czwartek, 14 marca o godz. 18:00 w Fundacji Judaica - Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie przy ulicy Meiselsa 18 odbędzie się potkanie autorskie, poświęcone projektowi "Niewinne oko nie istnieje", na które niniejszym WSZYSTKICH SERDECZNIE ZAPRASZAM!

Góra Kalwaria, bejt ha-midrasz, 28.10.2007

[To także zdjęcie, które znalazło się w katalogu berlińskiej wystawy. Książeczkę sfinansował i wydał Instytut Polski w Berlinie, a prace nad tym wydawnictwem przebiegały tak sympatycznie, że dopiero po wydrukowaniu nakładu spostrzegłem się, że... na okładce nie ma nazwiska autora.]


poniedziałek, 11 marca 2013

"OD POWIETRZA, GŁODU, OGNIA I WOJNY"...


Leszno, Nowa Synagoga, 03.02.2008


Suplikacja widoczna na banerze przyczepionym do budynku dawnej synagogi w Lesznie, która występuje po trzykrotnym wezwaniu Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny pasuje tu trochę (to eufemizm) jak pięść do nosa... Ale to zapewne tytuł jakiejś wystawy eksponowanej wewnątrz (w budynku mieści się obecnie lokalne muzeum).

Przypomniałem sobie o tym kadrze dzisiaj, kiedy musiałem dokonać wyboru prac na prezentację "Niewinnego oka" w Galerii ZPAF w Zamościu (otwarcie 5 kwietnia 2013), gdzie zmieści się tylko 10 fotografii (a resztę jak zwykle będzie można zobaczyć podczas projekcji). No i symulując sobie w komputerze wybór zdjęć, trafiłem na folder z plikami, które przygotowywałem do druku katalogu wystawy w Stiftung Neue Synagoge Berlin - Centrum Judaicum w listopadzie 2008 roku, a w nim m.in. na zdjęcie budynku z Leszna. Podczas berlińskiego pokazu, przedpremierowego względem wystawy w Atlasie Sztuki, zaprezentowano trochę inny wybór fotografii (były one też mniejsze i świecone z Lambdy).

Warunki pogodowe w niedzielę 3 lutego 2008 nie były optymalne (to eufemizm), więc po przybyciu na miejsce (spałem gdzieś w okolicach Leszna), od razu zabrałem się do roboty, tak żeby uchwycić ten moment, gdy tylko górne fragmenty synagogi były mocno oświetlone. Jak widać, dzień zapowiadał się na pogodny (błękitne niebo), ale rano było jeszcze bardzo zimno (szron na szybach samochodów stojących w cieniu). Naświetliłem w sumie 9 klatek - początkowo fotografowałem ten budynek ze skosu (6 kadrów), ale w takim ujęciu wyglądał jakoś... krowiaście. Więc pomyślałem, żeby zrobić też ujęcie en face (3 kadry z wariantową ekspozycją), w którym znalazły się oszronione karoserie zaparkowanych po drugiej stronie ulicy aut. I to własnie było to, o co mi chodziło.

Synagoga w Lesznie przed I wojną światową wyglądała tak:


niedziela, 10 marca 2013

BLASZAKI albo franczyza po polsku


Aleksander Wasilewski, ul. Bieszczadzka, Świętochłowice, wrzesień 2012

"Blaszaki" to tytuł serii fotografii Aleksandra Wasilewskiego, która poświęcona jest sieciowym marketom (mam nadzieję, że to tylko nazwa robocza projektu), fotografowanym na terenie górnośląskiej konurbacji. Pomysł właściwie prosty,  ale jakoś nikt inny do tej pory na niego u nas nie wpadł... Zaglądam regularnie na bloga Wasilewskiego i z przyjemnością patrzę, jak seria ta ewoluuje i wizualnie się rozwija. Sposób rejestracji pozostaje niezmiennie werystyczny, jednak autor ma też na względzie wizualną atrakcyjność zapisywanych kadrów. Fotografując w pełni wegetacji i porą zimową, w świetle rozproszonym i przy ostrych cieniach, stara się wykorzystać wszelkie walory aury (nawet te, które na  pierwszy rzut oka wydawać się mogą wątpliwe). Pierwsze zdjęcia z "Blaszaków" datowane są na luty 2012, z czego wynika, że autor pracuje nad tematem już nieco ponad rok, czyli... w sumie nie tak długo. 


Aleksander Wasilewski, ul. 16 lipca, Chorzów Batory, lipiec 2012

Bardzo mi leży ten projekt Aleksandra Wasilewskiego, ponieważ jest idealnie trafiony w czas i temat. Franczyzacja detalicznego handlu w Polsce nabiera tempa, a procesowi pojawiania się w miejskim pejzażu standardowo wyglądających obiektów handlowych, czyli pewnemu rodzajowi formatowania krajobrazu, towarzyszy zjawisko formatowania produktów spożywczych. Przy okazji likwidacji handlu drobnotowarowego, zmianie ulegają też proste relacje społeczne (czy ktoś pamięta jeszcze sytuację, kiedy można było sobie normalnie pogadać z właścicielem lub sprzedawcą w najbliższym warzywniaku, piekarni lub "ogólnospożywczym"?). Parkingi sfotografowanych przez Wasilewskiego marketów zastawione są samochodami - to też coś nowego, przymus wyruszania na zakupy samochodem. 


Aleksander Wasilewski, ul. Zabrzańska, Bytom, listopad 2012

Przed napisanie tego posta zaglądnąłem na bloga Wasilewskiego i przejrzałem wszystkie udostępnione przez niego zdjęcia z serii. Mimo, że projekt nie jest skończony, zestaw czterdziestu kilku fotografii oglądany kadr po kadrze robi spore wrażenie! W fotograficznym podejściu autora "Blaszaków" widać, że wyciągnął on wnioski z lektury wizualnych przedsięwzięć, dla których inspiracją byli fotografowie zgromadzeni w 1975 roku przez Williama Jenkinsa na wystawie New Topographis. Photographs of a Man-Alterd Landscape. Pomysł na fotograficzne działanie ma u Aleksandra Wasilewskiego ewidentnie "topograficzną" proweniencję, ale sposób realizacji jest już jego własny.


Aleksander Wasilewski, ul. Kościuszki, Chorzów, luty 2012

[Zastanawiając się, jakie foty wkleić do tego posta, zdecydowałem się wyłącznie na te przedstawiające "blaszaki" firmy Lidl. I nawet w takim skromnym i nieco tendencyjnym wyborze, widać, że metoda działania Aleksandra Wasilewskiego jest skuteczna i atrakcyjna wizualnie. Mamy tu do czynienia z ujęciem "typologizującym", które nie owocuje jednak powstawaniem fotografii imitujących tzw. "becherki" (termin Agi Pindery z posłowia do albumiku "Przystanki polskie" Macieja Rawluka).]

Aleksander Wasilewski, ul. Wolności, Zabrze, luty 2013

sobota, 9 marca 2013

SZTUCZNE ODDYCHANIE



Jakoś mi się tak wydało, że ten fragment poematu Stanisława Barańczaka, w którym autor naszkicował figurę obojętnego, asekuranckiego świadka, jest niezwykle celny i właściwie ponadczasowy. Książeczka, którą zeskanowałem opublikowało w 1981 roku podziemne wydawnictwo KOS (Krakowska Oficyna Studentów), a ilustracje są dziełem Doroty Martini. Poemat został napisany w latach 1971-74 i jak pamiętam spotkanie autorskie w 1981, to Barańczak nie za bardzo się z tym tekstem wtedy utożsamiał...

----------
[Dopadło mnie w zeszły czwartek zapalenie oskrzeli. I od zeszłego czwartku po prostu pływam po mieszkaniu. Zażywany antybiotyk spowodował niby jakąś poprawę, ale w chwili, gdy to napisałem, od razu zrobiło mi się słabo...]


piątek, 8 marca 2013

Rocznica

 
Ponieważ akurat dzisiaj wypada 45 rocznica wydarzeń marcowych, więc całkiem świeży przypis (choć w nieco staroświeckim stylu). Jakiś czas temu "zalajkowałem" na Facebooku stronę posła Roberta Biedronia, który od czasu do czasu wkleja ksera listów, jakie do niego przychodzą. Ten dzisiejszy jest idealnie trafiony... Choć przyznam, że nie do końca rozumiem co miał na myśli autor pisząc: "do zobaczenia w komorze gazowej" (czy brał tu pod uwagę także swoją osobę?). Stylistyka listu oraz argumentacja przypominają do złudzenia komentarze na prawackich portalach, takich jak np. wPolityce braci Karnowskich.


środa, 6 marca 2013

Mark Ruwedel o New Topographics



Jakieś zaskoczenie?

Wczoraj odebrałem na poczcie paczkę z albumem Marka Ruwedela Westward, the Course of Empire. Książka jest genialna! Nie mogę się od niej oderwać...

wtorek, 5 marca 2013

Moje Okęcie


Jak widać na dedykacji musiało się to stać podczas festiwalu poetyckiego Fort Legnica '97 (nazwa imprezy dość debilna, podobnie zresztą jak jej podtytuł "Barbarzyńcy i nie"). Tadeusz Pióro podszedł do mnie nieco płynnym krokiem i spytał (pamiętam dobrze jak podchodził) "czy masz moje Okęcie". Ponieważ kompletnie nie miałem pojęcia o co chodzi, zgodnie z prawda powiedziałem, że nie. A wtedy Tadeusz Pióro wyciągnął z kieszeni malutki tomik z zieloną okładką i wpisał mi tę zamaszystą dedykację.


A niespełna rok później w Krakowie, chyba podczas sesji poświęconej Henrykowi Berezie (ale tu mogę się mylić... może to była jakaś sesja portretowa?), Tadeusz Pióro spytał mnie "czy mam może jego Okęcie" i... kompletnie zaskoczony tym pytaniem, odpowiedziałem szybko, że nie. A wtedy Tadeusz Pióro przyjrzał mi się uważnie, wyciągnął z kieszeni malutki tomik z zieloną okładką i wpisał mi tę - jak widać utrzymaną w bardziej oficjalnym w tonie - dedykację.


Okładka "Okęcia" wygląda tak:


poniedziałek, 4 marca 2013

John Plombe, United States Patent Office, ca. 1846


[John Plombe, United States Patent Office, Washington, D.C., showing F Street facade, possibly taken from the upper floor of the General Post Office, ca. 1846]

Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie to zdjęcie, a ujmując rzecz ściślej - degerotyp. Ponieważ wielkim krokami zbliża się wiosna, a ja mam ostatnio jakoś wyjątkowo podły nastrój, więc kontempluję sobie na ekranie ten kadr ściągnięty z zasobów Biblioteki Kongresu USA
I właściwie mniej mnie interesuje klasycyzujący budynek Urzędu Patentowego w Waszyngtonie widoczny w tle (bardzo ładny zresztą), co plan pierwszy - czyli takie klasyczne "zaplecze rzeczywistości", które zawsze wygląda ciekawie, gdy sporzy się na nie z wyższej perspektywy. I co dalej? Nie ma żadnego dalej. Siedzę i patrzę dziś na ten obrazek jak sroka w kość.

sobota, 2 marca 2013

WIEŃCE


[04.01.2013]

Zdjęcie urodzinowe... I jedyne udane z tamtego dnia.
Przy pochmurnej i szaroburej aurze, założenie Portry 400 zamiast Ektara okazało się zbawienne...

piątek, 1 marca 2013

WIOSNA


Grzegorz Wróblewski

WIOSNA

wariant nr 1
– powiesić się
wariant nr 2
– też się powiesić
wariant nr 3
    – przezimować
       a na wiosnę
          się powiesić


----------
Wiersz z debiutanckiego tomu: Grzegorz Wróblewski Ciamkowatość życia. I inne wiersze z lat 1982-1992, wyd. bibLioteka Kraków-Warszawa 1992, str. 41. 

[Okładka pierwszego wydania Ciamkowatości życia. Stopka redakcyjna ma w całości brzmienie następujące:

redakcja: Zakon Żebraczy
bibLioteka, Kraków Warszawa 1992, wydanie I
wydawca: Fundacja 'brulionu' przy wsparciu
finansowym Ministerstwa Kultury i Sztuki
projekt okładki: Olga Okoniewska
korekta: Krystyna Andrzejewska
redaktor serii: Robert Telkieli
ISBN 83-85339-07-8
printed in RPRL]

[Reedycja Ciamkowatości życia, opublikowana w 2002 roku przez Lampę i Iskrę Bożą, w dziesięciolecie wydania "filetowej serii" bruLionu. Tym razem stopka redakcyjna wygląda tak:

Copyright © by Grzegorz Wróblewski, 1992-2002
Projekt okładki: Marcin Maciejowski wg zdjęcia Wojciecha Wilczyka
ISBN 83-86735-85-6
Druk: Efekt, Warszawa, ul. Lubelska20/32]