sobota, 5 października 2019

(Kłębiąc się w falach, jak w rosyjskiej strasznej bajce lub pieśni o chabrach i Oli umarłej z miłości)

Elena Fanailova


CZARNE GARNITURY


          1. Słońce

Stali razem, blisko, bardzo blisko
Pachnieli drogą wodą kolońską
Ogorzali - albo to solarium,
Albo morska bryza.
W czarnych garniturach, jak u Włochów, świetnie skrojonych
Uśmiechając się grzecznie
I bystro rozglądając wokół
Krótko rozmawiali ze sobą: ta, w samochodzie -
Odwrócisz się, zasłonisz.
Wyciągnęli
Długie błyszczące noże, jak w filmach z lat 
Dziewięćdziesiątych - Tarantino? Kateshi? Tikano?
Wyciągnęli, krótko mówiąc, swoje nożyki
I powiedzieli: jeśli jej nie zostawisz,
Będzie źle.
Poczułem zapach
Ich skóry, wody kolońskiej, pewnie czytali
Pismo GQ, być może „Esquire‟, 
Być może przeczytają
Jakiś wywiad ze mną. Być może,
Powie potem jeden drugiemu: koleś, ten tu to facet,
Którego przykarauliśmy,
Ale jaja, koleś.
Z intonacją tłumaczy amerykańskich filmów.
Na górze były moje dziewczyny.
Z jakiegoś powodu powiedziałem, że wyjdę pierwszy
I zaczekam na nie na dole.
Tam już na mnie czekali 
W czarnych włoskich garniturach
Poruszali się w żarze słońca,
Jak tancerze w balecie
Krótka piłka, zostaw ją, jasne?
Powiedziałem: odejdziemy, to moja córka, dajcie spokój.
Odparli: nie ma o czym gadać.
I odeszli. Wsiedli do samochodów i odwalili się.

Moje dziewczyny odpuściły.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.

Potem opowiedziałem to żonom,
pierwszej, która była wtedy ze mną.
I drugiej, z powodu której
Rozegrał się ten balet
Uściślając, że nie zamierzam jej porzucić.


          2. Bandyckie wesele w Rydze

Żar słońca w końcu lipca.
Z Leną i pianistą Wadimem Sacharowym
O przydomku Ptica
Bawiliśmy się przed koncertem
Za Placem Katedralnym
(Grali Marię z Buenos Aires
Plazolli)

Naprzeciwko
Z wolna przemieszczała się grupa mocnych chłopców
W czarnych garniturach, białych koszulach i okularach słonecznych
W kolorowych oprawkach: czerwonych, żółtych i zielonych
Jak klauni
W upale
W sutych czarnych garniturach
Świetnie skrojonych, dwurzędowych i jednorzędowych

I narzeczona
Jak należy, w białej ażurowej sukni i welonie
A wraz z nią narzeczony, jeden z tych w czarnych garniturach,
Lecz wyróżniający się dziwnym szczegółem:
Prawa nogawka była podwinięta
Nad białą, niemal białą, świeżo wystruganą drewnianą
nogą.
Szedł
Na lipowym kosturze,
Jak niedźwiedź z bajki, kuśtyk-kuśtyk,
Pod jaskrawym-jaskrawym słońcem.

Dosłownie kadry z filmu Felliniego,
Takeshi Kitano,
Wyglądali
I przeszli jak zjawy,
Uśmiechając się
Jak słoneczny udar.

Po trzystu metrach
Znaleźliśmy się 
Na wybrzeżu, patrzyliśmy
Na rzeczną wodę przed zachodem
Która tak wolno i spokojnie płynęła

I w niej twarzą do dołu
Leżała topielica

Wykryło ją 
Dwoje miejscowych, lecz wątpiliśmy,
Czy wezwą policję
Ponieważ nie mieli komórki
Zadzwoniliśmy z mojej
Policja przyjechała prawie natychmiast
Lecz zdążyliśmy
Wygładzić jej czarne pantofle
I kloszową pstrą spódnicę do kolan
Tylko twarzy nie było widać

Leżała twarzą do dołu,
Kłębiąc się w falach, jak w rosyjskiej
Strasznej bajce lub pieśni
O chabrach i Oli
Umarłej z miłości

2009


[Z książki: Elena Fanailova, Szybki numerek w Hotelu Europa, wybór, przypisy i przekład: Leszek Szaruga, Instytut Mikołowski, Mikołów 2019, s.27-30.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.