Albo „tradycji i obrzędów” (nie jestem pewien kolejności?), zobaczony przez mnie dzisiaj na Placu Wolnica na krakowskim Kazimierzu, czyli w samym centrum dawnej dzielnicy żydowskiej… Konferansjer ubrany w szaty przypominające strój szlachecki (?) czy może raczej krakowski mieszczański (cechowy?), mówił przez mikrofon, że „tym co wyróżnia nas w całej Europie, są tradycje wielkanocne właśnie”, a w tychże obrządkach „zdecydowanie przoduje Małopolska, mająca np. unikatowy lokalny święto pucheroków”.
Oczywiście to fajnie, że się tak „zdecydowanie” wyróżniamy ;)
Na placu pełno było straganów z wielkanocnymi palmami, a ja zacząłem się zastanawiać, jak długa jest tradycja tego festynu w tymże miejscu, bo jakoś nie pamiętam wcześniejszych edycji… (czy ich po prostu nie zauważyłem?). Biorąc jednak pod uwagę przedwojenny status Kazimierza, tak jak go np. opisują bohaterowie wywiadów zrobionych przez Ann Pordes w książce „Ich miasto”, tradycja to całkiem świeża.
Owszem, w północno-wschodnim rogu wspomnianego placu znajduje gotycki kościół pw. Bożego Ciała (też skądinąd nieźle), natomiast przy ulicy Bocheńskiej - wychodzącej z rogu południowo-wschodniego - mamy Bejt ha-midrasz Szejrit Bne Emuna (hebr. Pozostałe Dzieci Wiary), nieco dalej w podwórku przy Trynitarskiej dom modlitwy Hany i Abrahama Lednitzerów, trochę dalej przy Bożego Ciała Bejt ha-midrasz Hewra T’hilim (hebr. Bractwa Psalmowego) itd., itd., itd. „Tradycja”…
A w głównej sali modlitwy bóżnicy Szejrit Bne Emuna, zaprojektowanej przez Henryka Lamensdorfa (także autora m.in. projektu siedziby Gminy Wyznaniowej Izraelickiej przy ulicy Krakowskiej 41 – będącej też zachodnią pierzeją Placu Wolnica), w styczniu 1980 roku miałem… studniówkę. Budynkiem tym administrowało wówczas - jak mi się zdaje - krakowskie MPK, a ponieważ ojciec jednego z kolegów był w tej firmie wicedyrektorem, więc z wynajęciem pomieszczenia nie było problemów. Studniówka, jak to studniówka, syf, debilizm i totalne pijaństwo, nie mniej jednak wygląd sali, w której odbywała się impreza, zwrócił moją uwagę swym „dziwnym” - tak to wtedy odbierałem, nie mając pojęcia o wcześniejszym przeznaczeniu obiektu – wyglądem. Patrzyłem na te półkoliście zakończone okna i zadawałem sobie pytanie, o co tu właściwie chodzi, co jest w tym miejscu grane? No i podczas pracy nad „Niewinnym okiem”, tzn. już na etapie zbierania informacji o dawnych synagogach, znalazłem bardzo proste wyjaśnienie…
Kraków, Bejt ha-midrasz Szejrit Bne Emuna 25.09.2008 (w widocznej na zdjęciu wnęce po lewej stronie, od roku stoi już budynek mieszkalny)
"Syf, debilizm", więc warto po latach przeprosić.
OdpowiedzUsuńHeh, Anonimowy… Nie najlepiej u Ciebie z kumacją. Z odwagą też zresztą nie za dobrze…
OdpowiedzUsuń