to tytuł recenzji Tomasza Żukowskiego z „Festung Warschau” Elżbiety Janickiej. Do przeczytania w najnowszym Przekroju, nr 16 (3485) z 16 kwietnia 2012.
Pozwolę sobie zacytować z tego świetnego tekstu fragment bardzo na czasie i a propos kolejnej rocznicy powstania w warszawskim getcie, mając dzieję, że zachęci on do zapoznania się z całością recenzji oraz oczywiście z książką Eli.
***
Co umknęło
czytelnikom Kamińskiego
Janicka wybiera „Kamienie na szaniec"
Aleksandra Kamińskiego, symbol okupacyjnej walki młodych Polaków z „Szarych
Szeregów", ich ofiarności, przyjaźni, wzajemnej solidarności. Tekst ma zadziwiającą
historię. Akcja pod Arsenałem to 26 marca 1943r. „Relacja Tadeusza Zawadzkiego
»Zośki«, na podstawie której powstała książka Kamińskiego, została napisana w czasie
świąt wielkanocnych 1943 r. Aleksander Kamiński zaczął dyktować swoją książkę
zaraz po 1 maja tamtego roku". W liście do Barbary Wachowicz wyznaje, że
czuł się jak medium, „przez które wypowiada się jakaś wielka siła, siła
podstawowych wartości". Rzeczywiście podstawowych, ale zupełnie inaczej,
niż to sobie wyobrażali on sam i jego czytelnicy. Tak się składa, że w tym
samym czasie trwało powstanie w getcie. Na początku maja dwaj wysłannicy ŻOB –Zygmunt
Frydrych i Symcha Ratajzer –zaczęli szukać kontaktu z polskim podziemiem, żeby
wyprowadzić za mury jeszcze żywych towarzyszy. Rozmawiali między innymi z Kamińskim.
Bez rezultatu.
Z perspektywy getta „Kamienie na szaniec"
okazują się częścią dyskryminacyjnych praktyk polskiej większości. Jak działa
tego rodzaju przemoc? Większość nie pozostawia dyskryminowanym wielu możliwości
ruchu. W sensie dosłownym oznacza to, że szanse na ocalenie okazują się dla
nich niewielkie; nie są też wstanie zmienić znaczenia własnych postaw i działań
w obowiązującym i prawomocnym dyskursie. Dominująca kultura aranżuje sytuację
tak, żeby zadziałały samosprawdzające się przepowiednie, żeby skutki
dyskryminacji można było wziąć za dowody na niższość dyskryminowanych i na tej
podstawie potwierdzić te same co zawsze oceny. A na koniec ogłosić, że podporządkowani
są gorsi i winni.
Redagowany przez Kamińskiego „Biuletyn
Informacyjny" pisał, że „bierna śmierć mas żydowskich nie stworzyła nowych
wartości". To zdanie jest straszne samo w sobie. Ale warto też pamiętać,
że o przerzutach broni do getta decydowały polskie organizacje podziemne, które
nie kwapiły się z pomocą. Na czele z AK, o czym Kamiński musiał doskonale
wiedzieć z racji swoich kontaktów. Większość skazała dyskryminowanych na bierność
i jednocześnie robi im z niej zarzut. Ma teraz podstawy, żeby oceniać i lubować
się we własnej wyższości.
Cała ta konstrukcja opiera się na założeniu,
że walka i honor są miarą wartości jednostek i grup. Przepustką do polskiej i ogólnoludzkiej
wspólnoty. Żydzi doprowadzili do powstania, ale to wcale nie znaczy, że uznano
ich równe prawa i zdjęto z nich piętno. „Biuletyn" pisał: „Bohaterska
postawa tych, którzy (...) nie zatracili poczucia honoru, budzi szacunek i stanowi
piękną kartę w dziejach Żydów polskich". Ale to jeszcze nie powód, żeby
okazać solidarność choćby niedobitkom bojowców. Z honorem czy bez niego mają
zginąć, bo o pomocy w wyjściu za mury nie mamowy. A w sferze symboli już
powstaje legenda, która przyćmi getto: legenda „Szarych Szeregów" i akcji
pod Arsenałem, gdzie Żydów po prostu nie ma. Nikt ich nie zauważył, choć
przychodzili prosić o pomoc, a za oknem dopalała się żydowska dzielnica. Jej
mieszkańcy i powstańcy pozostali wykluczeni tak jak przedtem, tyle że teraz
pośmiertnie. Nie zyskali uznania, choć aspiracje do ogólnoludzkich wartości
zawartych w micie wyzwoleńczej walki przypłacili życiem. Pointa polskiej
historii rodzinnej.
„Kamienie na szaniec" są w tej historii
kropką nad i. Złudzenie „podstawowych wartości" pryska jak bańka mydlana,
kiedy dochodzi do konfrontacji z innym zza murów getta. Pozostaje polski mit
dla Polaków, dzisiaj już nie do przyjęcia. Zamiast niego „Festung
Warschau" podsuwa rozpoznanie mechanizmów kultury. Pozwala zrozumieć, co właściwie
mówią takie miejsca Warszawy jak ginąca wśród drzew część dawnych Nalewek. A tam
widoczne stają się związek patriotyzmu z dyskryminacją i niemożność pogodzenia
myślenia kategorią narodu z otwarciem na innych.
Pierwsze myśl, gdy parę dni temu przeglądałem Przekrój...to, że to Twoje zdjęcie... byłem blisko :)
OdpowiedzUsuńNie, to Elki fota. Wykadrowali jej zresztą "celtyka"...
OdpowiedzUsuńA Krytyka wydała to jako "promocyjną" pocztówkę.