Kolejna rocznica naszego Dolchstossu, który jest jednym z głównych mitów założycielskich prawackiego patriotyzmu. To ciekawe, że prawaki najbardziej celebrują militarne klęski, a wśród nich głównie te kopniaki, jakie nas dosięgły od sąsiadów na wschodzie, a nie równie dotkliwe z przeciwnej strony... Przy okazji tejże rocznicy pojawia się też zwykle zdumienie, że ludność ukraińska, białoruska i polonizowani intensywnie Poleszucy, czyli wcale liczne etniczne grupy, zamieszkujące wschodnie tereny II RP, jakoś nie miały specjalnego przywiązania do polskiej państwowości w momencie, gdy wkraczała tam Armia Czerwona... Ciekawe dlaczego?
17 września bieżącego roku wypada też Żydowski Nowy Rok, więc dla wszystkich, którzy obchodzą SHANA TOVA UMETUKA!
17 września bieżącego roku wypada też Żydowski Nowy Rok, więc dla wszystkich, którzy obchodzą SHANA TOVA UMETUKA!
I także 17 września, tyle, że w roku 1938 rozstrzelano Brunona Jasieńskiego (przebywającego w ZSRR od 1929, a aresztowanego przez NKWD w maju 1937 podczas czystek tzw. "jeżowszczyzny"), którego właśnie w tym dniu skazany został na karę śmierci przez Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR. Jasieński był wybitnym polskim poetą, a napisany przez niego w pierwszej połowie lat 20. poemat "Słowo o Jakubie Szeli", to najlepszy chyba utwór poetycki międzywojnia. Więc przy okazji tej smutnej rocznicy, krótki poemat Jasieńskiego z tomu "But w butonierce" zatytułowany "Śmierć Pana Premiera". W roku 1920 dziewiętnastoletni Bruno Jasieński odbywał służbę wojskową w szkole podchorążych w Chełmnie, gdzie po zorganizowaniu wieczoru poetyckiego, podczas którego poniższy wiersz był recytowany, został aresztowany za obrazę podoficera i spędził 2 miesiące w karcerze. Przez pewien czas funkcjonowała legenda (oparta na relacji brata poety), że odsługujący także płocką podchorążówkę Stefan Wyszyński, czyli przyszły "Prymas Tysiąclecia", odwiedzał w areszcie uwięzionego, co jednak okazało się być bujdą na resorach.
Bruno Jasieński
Śmierć Pana Premiera
Rapsod
Z fantazyjnie filmową szybkością
Elastycznie tańczyło po nierównym bruku
Zaprzężone w dwa białe, rasowe ogiery.
Oddając z lekka-grzecznie ukłony en gros,
Jak ktoś, kto ma cylinder i dobre maniery,
Myśli z przyjemnością:
— Świat jest, w zasadzie, piękny.
(Pan Premier jest, jak zwykle, po dobrym śniadaniu)
— I piękne są dziewczęta w wiosennych manteaux
Na swoich śpiewnych biodrach kroczące leniwie.
Np. ta blondynka — pulchna, jak ciasteczko… —
Otrzepuje je z lekka chusteczką)
— I jaka nadzwyczajna we wszystkim harmonia! —
(Pan Premier myśli filozoficznie)
— Przecież nie widzi chyba niewidomy!
Jaśniej i bielej wyglądają domy.
(Zdaje się nawet jakiś myśliciel już to rzekł.)
I czym by było np. resorne landau,
Gdyby nie było wcale trzęsących dorożek?
Gdyby zbrakło na świecie zwyczajnego… gnoju… —
(Pan Premier poetyzuje.
Jest dziś w wybornym nastroju.
Wiosna go olśniewa.)
Wszyscy posłowie socjalistyczni
Z tym swoim brudnym ludem, którym ciągle straszą.
Oni są po pierwsze nie-e-ste-tycz-ni…
Tak przesiąkli kapustą i kaszą…
I w ogóle, gdy świat jest cały taki piękny, —
Bez wątpienia
Jest po prostu nieprzyzwoicie
Robić w nim jakieś zatwardzenia… —
Intermezzo.
Lekkie wstrząśnienie.
Szprycha zadziała koło w ciężarowym wozie.
Białe konie kłusowieją dalej.
I jedzie na posiedzenie.
Na poduszce, w skórzanym portfelu
Leży jego mowa,
Którą ma dziś wygłosić przed plenum.
Dobrze jednak, że dziś jest w humorze,
To mu w takich razach dodaje tlenu.
Poza tym mowa mu się udała,
No… i teraz jest tak pięknie na dworze…
Zdaje mu się, że jest Wielkim Księciem
I jedzie gdzieś po miękkiej fiołkowej łące…
(I ludzie najtrzeźwiejsi mają swe poezje…)
— Jednak to wszystko jest strasznie męczące… —
Z którym mu jest bardzo do twarzy…
— Dzisiaj w Sejmie 3 interpelacje,
Nie licząc samych wniosków nagłych…
Ten pasztet wczoraj na kolację
Był stanowczo cokolwiek nieświeży…
Poza tym interview 8 dziennikarzy
W sprawie nowej państwowej emisji…
(Strasznie ciekawy naród — ci Polacy…)
Z 50-ej okazji urodzin…
Wszystko to, jeśli się zmierzy, —
Wypadnie na pewno 12 godzin pracy.
Robotnicy krzyczą ośmiu godzin!
Ale to ich nie obchodzi… —
Tymczasem słońce świeci tak różowo…
Na ulicach bieleją kasztany…
Pan Premier nie wie co się dzieje z jego głową
Budzi się w nim odwieczny u człowieka kult Rha.
Stara się myśleć nad swoją mową.
Na porządku jest kwestia agrarna.
Mowa jest stanowczo non plus ultra.
Przy tym kwiecista i patriotyczna.
Wynalazł nawet piękną cytatę z Verhaerena…
Jutro już będą o tym czytać sojusznicy…
W Sejmie można liczyć na poparcie.
Zresztą, mówiąc otwarcie,
Zważywszy pro i contra pewnym jest, że chociaż…
W granatowej, połatanej bluzie…
Pan Premier czuje jakiś dziwny swąd…
Coś go kręci w nosie…
Musi kichnąć…
— Zaraz… aale skąd?… —
Ponoszące na oślep ulicą
Zaplątanego w lejcach siwego stangreta…
Ktoś krzyczący przeraźliwie — Ooooo!! —
I czarne, roztrzaskane na drzazgi landau…
Otoczyli.
Krzyczeli.
Znalazł się pompatyczny, zaspany constabel
Popychali się. Pchali. Wzdychali.
Wyciągnęli czarne palto z nogami
I z czymś mokrym, zamiast głowy…
Ktoś pobiegł dzwonić po pogotowie.
Ktoś opowiadał jakąś dziwną okoliczność…
— Proszę się nie tłoczyć, Panowie. —
Powiedział poważnie okręgowy
Stali. Ubolewali. Wzdychali.
Kołysali domyślnie głowami…
A jeśli?..
Przyjechała karetka —
Kapało na ziemię.
Dużo lepkiej, brunatnawej krwi.
Jakaś dama fiołkowo-biała
Powiedziała: «Fi!»
Wsadzili. Odjechali.
Każdy cisnął się. Każdy chciał zobaczyć z bliska.
Poprosił nie robić zbiegowiska.
Potoczyły się dorożki, platformy.
Poszli ludzie. Pojechały landa.
Samochody. Karety. Mail-coache.
Długa kołopędna girlanda
Z akacji opadały białe, ciężkie płatki…
Na rogach dyskutowali jeszcze długo
O sytuacji politycznej.
W drukarniach układali nadzwyczajne dodatki…
Konie ją rozniosły na kopytach.
Rozmazały ją koła, obcasy…
Chłopiec z cukierni lizał palce po biskwitach.
Państwo za wielką szybą jedli ananasy.
I zaczął lizać
Lepką, słodko-kwaśną marmoladę.
bałwan
OdpowiedzUsuńMiło mi, Wojtek.
OdpowiedzUsuń