czyli obrazy Jarosława Modzelewskiego pod takimi tytułami przychodzą mi na myśl, kiedy o szóstej rano budzi wycie kosiarek do trawy.
Jarosław Modzelewski, Balkon, 2005,
tempera żółtkowa na płótnie, 120x180cm.
Kosiarze nigdy nie pracują solo. Idą zawsze ławą lub tyralierą, jak polscy bohaterscy wojacy spod Lenino czy Monte Cassino. Dwutaktowe silniczki wyją na wysokich obrotach, a ja wydostając się z krainy snu, mam wrażenie, że teleportowano mnie na zawody motocrossu...
Jarosław Modzelewski, Zabawy na balkonie, 2005,
olej na płótnie, 120x180cm
Trawniki (to zbyt duże słowo) są na moim osiedlu rachityczne. Ledwo wątła trawka zdąży odrosnąć od gleby, a już pojawia się ta hałaśliwa ekipa, wynajmowana przez administrację budynków. A np. w takiej Skandynawii wykasza się tylko pół metra od brzegu chodnika lub jezdni, a dalej trawy i zioła (chyba też specjalnie siane) rosną sobie wybujałe i nikomu to do k... nędzy, nie przeszkadza. Patrzę przez okno i widzę pożółką, wyskubaną murawę (to zbyt duże słowo) pod naszym blokiem, która do złudzenia przypomina bałkańskie ścierniska, na których pasą się osły.
Jarosław Modzelewski, Zabawy na balkonie, inny wieczór, 2005,
tempera żółtkowa na płótnie, 120x180cm
Przy okazji, Jarosław Modzelewski to świetny malarz!
No właśnie temat jest aktualny przez całe lato. Kiedyś przyjeżdżał "dziadek" na takim małym traktorku, przejechał kilka razy i było pozamiatane. Teraz te ekologiczne plutony egzekucyjne, z kierownikiem/pilnowaczem na czele "jadą" pół dnia i przenoszą się z drugiej strony bloku. Raz czy dwa, to może być nawet śmieszne, ale całe lato nie można się skupić na niczym.
OdpowiedzUsuńI mam wtedy dokładnie taki obrazek w mojej dygoczącej głowie jak powyżej.
A w Danii trwaniki tak się prowadzi, żeby nie trzeba było ich kosić...
OdpowiedzUsuńSkandynawskie przykłady rozsądku, choć bliskie geograficznie, są całe eony daleko od naszej Barejowskiej "miś-iowatości"
UsuńRównie wspaniali są właściciele co niektórych działeczek nad jeziorem czy przy lesie. Może się wydawać, że ludzie z miasta nabywają taką nieruchomość aby uciec na łono natury... pobudka przy śpiewie ptaków, spacery po lesie, poranne kąpiele w jeziorze itd. Jak kilka razy już zauważyłem wielu jednak najpierw z samego rana w sobotę odpala kosiarki, żeby potem kontynuować przez resztę weekendu ten błogostan słuchając głośno radia RMF - tak aby sąsiedzi mogli zaoszczędzić na prądzie. Obrazy świetne, po raz kolejny dzięki!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA mi się przypominają weekendowe/wakacyjne hytte w Norwegii, zarośnięte wybujałym zielskiem, w które bardzo często posiany jest łubin...
Zwłaszcza hytter z dachem zrobionym z rosnącego mchu z ewentualnymi dodatkami... ;-)
UsuńTo bardziej w turystycznych folderach, ale też się zadarzają ;)
UsuńW Kanadzie na wsi jest to samo. Totalne opetanie. A rozmiar niektorych trawniczkow jest wielkosci pola golfowego. I czesto nie widac po ktorej stronie kosiarki jest juz skoszone a po ktorej jest ta "wysoka" trawa.
OdpowiedzUsuńA w Norwegi widzialem taki maly robot w ksztalcie sportowego samochodu ktory pocichutku popierdalal sobie po trawce od jednego brzegu do drugiego i ja zjadal na miejscu. Tez mozna.
Zastanawiałem się kiedyś, czemu teraz wszyscy biegają z pulsometrami? Rok, dwa lata, temu tak nie było. NO BO MOŻNA JE TANIO KUPIĆ ;))
UsuńTrochę (czy też bardzo) podobnie jest z tymi kosiarkami. Są stosunkowo niedrogie (made in PRC) i jazda!
jak tak piszesz o tych pulsometrach to mi się przypomniała moja obserwacja - zauważyłem w tym roku, że w pewnych rejonach na co trzecim podwórku stoi trampolina dla dzieci. Nawet na wsiach gdzie jest 30 domów można znaleźć 5-6! trampolin. Fenomen popularności tej zabawki działa chyba na zasadzie "sąsiada dzieci mają, a moje nie będą miały?!
UsuńBlachodachówka... ;))
Usuń