A więc w bardzo miłym towarzystwie, jakkolwiek esej Filipa Stańczyka traktuje głównie o projekcie The Corners pierwszego z wymienionych. W przypadku tej serii nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pojawiające się na tych zdjęciach postaci przechodniów zostały wklejone z kilku strzałów (być może się tutaj mylę... być może takie wrażenie jest skutkiem pewnej saturacji tła?), tym bardziej, że sam coś podobnego niedawno zrobiłem, kto zgadnie w jakim przedsięwzięciu?
Nie wiem ile w tym obróbki w postprocesie, ale możliwości rejestracji współczesnych aparatów powodują, że finalnie obraz wydaje się nierealny, bliższy renederom niż rzeczywistości. O ile naturalniej wgląda zdjęcie Shore'a w stosunku Dorley-Browna, a jednocześnie, paradoksalnie archaicznie.
OdpowiedzUsuńSam kiedyś multiplikowałem przechodniów z kilku strzałów, więc wydaje mi się, że ten efekt pewnej nienaturalności układu sztafażu rozpoznaję... Ta przesada zwraca uwagę i paradoksalnie to dobrze dla obrazu, serii...
OdpowiedzUsuńhttps://hiperrealizm.blogspot.com/2018/01/nasza-maa-ojczyzna.html
Usuń?
Pudło :))
UsuńAle gdybym tak selektywnie - z wyjątkiem sztafażu - poddał obrazek małej saturacji, to przechodnie wyglądaliby jak wklejeni...
Wklejani nie wklejani, wyglada to odrobine jak inscenizacje Gregora Crewdsona.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że on ich ustawia w tych pozycjach freeze frame?
OdpowiedzUsuńNie wiem kurcze, moze wklejani, moze pozowane sytuacje, niektore z nich wygladaja niesamowicie abstrakcyjnie.
OdpowiedzUsuńMi się zdarzyło przenieść kurczaka z jednego kadru do drugiego :), ale chyba bez efektu nienaturalności...
OdpowiedzUsuńSrsly? W "Lawendowych Wzgórzach"?
OdpowiedzUsuńhttps://culture.pl/pl/artykul/olsniewajaca-oczywistosc-fotografie-przestrzeni-wspolnych
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie, na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że nie dało się nad tymi kurami zapanować.
Kurczę, chyba nie czytałem tego artykułu... A propos kwestii niemożności zapanowania nad kurami, przyszła mi najpierw na myśl pewna, bardzo aktywna kiedyś na twitterze, posłanka naszej alt-prawicy, ale zreflektowałem się, bo przecież te mordowane masowo zwierzęta (50 mln. rocznie w samej Polsce?) nie odpowiadają za ewidentną głupotę tej pani.
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć Chrisa – tak jak wspominam w tekście, w jednym z artykułów British Journal of Photography pada explicite stwierdzenie, że są na tych zdjęciach przeklejani ludzie. Wydaje mi się jednak, że nie na wszystkich i to uważam za ważne.
OdpowiedzUsuńSedno tekstu jest jednak takie, że dobra fotografia wymaga pewnej pracy bez aparatu, przed zrobieniem zdjęcia. Czy to sięganie do pewnych źródeł tekstowych, dzieł artystycznych, czy po prostu szeroko pojęte procesy myślowe. Obserwuję, że wielu fotografów albo nie chce (nie umie) tego robić, albo wychodzi z paradygmatu "robię, co czuję" i "sztuka nie musi być o czymś". To pozornie łatwiejsza droga, bo, po pierwsze, niekoniecznie to, co czujesz, jest warte bycia dziełem i, po drugie, niekoniecznie umiesz dobrze to pokazać.
Blogosfera ledwo zipie konkurując z facbookiem i instagramem, a mnie udało się wywołać dyskusję na blogu, fakt trochę obok tematyki, jaką poruszasz w swoim eseju...
UsuńOczywiste, że "dobra fotografia wymaga pewnej pracy bez aparatu", ale też pewne rzeczy wynikają z nie do końca zracjonalizowanych doświadczeń, dręczących intuicji, czy wreszcie obsesji... W kwestii serii "Niewinne oko nie istnieje" punktem wyjścia (mówiłem to kilka razy w wywiadach czy autokomentarzach) było dostrzeżenie czegoś niepokojącego/tajemniczego/niewyrażalnego w krajobrazie, pewnego silnego znaku, którego deskrypcja była dla mnie problemem. Dlaczego jako bardzo młody człowiek bezbłędnie zlokalizowałem ślady po czyjejś obecności? Barthesowskie "punctum", o którym wspominasz, może dotyczyć nie tylko sytuacji oglądania zdjęć, ale także wizualnego kontaktu z realnym.
Przy czym fotografia, którą można określić jako "nowy dokument", "projekty długoterminowe" wyjątkowo sprzyja "pewnej pracy bez aparatu" i "szeroko pojętym procesom myślowym". Nawet jeżeli rozpoczęcie "Niewinnego oka" spowodowane było pewnym przeczuciem, to zapewne po dłuższym czasie miałeś doskonale przygotowane podstawy teoretyczne projektu.
UsuńJak zobaczyłem materiał z The Corners to mnie (trochę) zemdliło. Dlaczego? Przecież jest atrakcyjny wizualnie, dobrze zrobiony. Tu chodzi oczywiście o ilość cukru w cukrze, mówiąc precyzyjniej fotografii w Fotografii. Te obrazy są sztuczne (że wklejani ludzie z wielu kadrów to oczywiste)....współczesne techniki rejestracji, rozdzielczość, kodowanie, rozkodowanie, ingerencje programów graficznych dają potężne możliwości w kreacji obrazów, ale to już często nie jest fotografia. Tylko jej jakieś użycie. Sam też składałem ujęcia, z 10 lat temu wybierałem fragment ulicy, robiłem wiele zdjęć na statywie, i potem robiłem selekcje, i w przestrzeni miejskiej byli np, sami mężczyźni bądź kobiety, lub tylko dzieci, albo ludzie z psami lub tylko z zielonymi torbami, itp. Technologie oferują nam dużo, za chwilę jeszcze więcej, żal mi tylko fotografii. Miałem nadzieję, że sytuację trochę ratują ci, którzy zwieść się nie dadzą, i za takiego Cię Wojtek uważałem, i tu dowiaduję się, że też czasem składasz....no normalnie co ja teraz zrobię, świat runął.
OdpowiedzUsuńBoy, you gotta carry that weight... ;))
UsuńWidziałeś panoramy Marka Powera z jego amerykańskiej serii? Też są klejone z dwóch strzałów ze skrajnymi pozycjami obiektywu przy shifcie - tak jak u Ciebie w "Jedynce". O co cho?