Przybył do mnie z pewnym opóźnieniem. Stało się to w Berlinie, zupełnie nieprzypadkowo w księgarni LangerBlomqvist:
Wersja wprawdzie francuska, ale słowo wstępne to zaledwie półtorej kartki. Zresztą nie o oglądanie słów w tym albumie - liczącym 336 stron - chodzi.
Blogowi tymczasem stuknęło 10 lat (dokładnie 3 grudnia 2019), o czym zupełnie zapomniałem. A taki to był dobry moment/motyw, żeby w cholerę zamknąć ten interes... ;))
Wszystkiego najlepszego z okazji okrągłej rocznicy bloga. Samych cudownych fotografii. Uwielbiam Pana zdjęcia!
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć :)
UsuńJa na dniach zawijam się stąd do mojego Squarespace, ale to raczej mała zmiana...
OdpowiedzUsuńZawieszasz bloga?
UsuńNa początek przeniosę się w inne miejsce...
OdpowiedzUsuń"Content" nie pracuje wystarczająco?
UsuńWystarczy przenieść się na instagram, aby ze zdziwieniem odkryć, że Twoją fotografią interesują się np. salony urody, studia tatuażu, influencerki z Rosji i sklepy z cudownymi specyfikami :-D
UsuńHeHe, content nie pracuje w ogóle:) i pewnie nigdy nie będzie, znudził mnie jednak szablon blogspota, a jest opcja na prywatnej domenie, za którą i tak bulę, jedyne pytanie to, co zrobić z contentem jak przestanę bulić, ale to za jakiś czas może...
OdpowiedzUsuńTeż chciałem się ewakuować gdzie indziej, ale po próbach z tumblerem spasowałem.
UsuńTak w ogóle, to sieć nie jest miejscem do prezentowania fotografii.
Książka, wystawa, tak.
Po ostatniej wystawie w Izraelu mam wrażenie, że już tylko książka została.
OdpowiedzUsuńWystawa jednak jest też ważna, oczywiście zależy gdzie jest prezentowana.
UsuńI jak miejsce pokazu pracuje na odbiór projektu.
Same truizmy teraz serwuję ;))
Mam przed sobą płytę CD Seraphic Light (Daniel Carter, William Parker, Matthew Shipp) wydaną w nakładzie 1000 egzemplarzy ( biorąc pod uwagę światowy zasięg, nakład śmieszny), i taki kontakt ze sztuką to ja rozumiem.
OdpowiedzUsuńAle, że tylko 1000 egz.? śmieszny nakład? czy światowy zasięg? ;))
OdpowiedzUsuńPer analogiam do zjawiska pt. klub jazzowy, staram się unikać "galerii fotografii".
Z innej beczki, na Twojej stronie internetowej masz fajny wybór z "Sacrum" (jest tam sporo rzeczy, których nie pokazywałeś na blogu), fajnie to zaczyna grać.
Jak na światowe osiągnięcia wspomnianych muzyków, nakład 1000 egzemplarzy jest śmieszny:), wcześniej miałem sporo obiekcji do takich działań, a teraz uważam, że te 1000 wystarczy:)
OdpowiedzUsuń"Work" Chrisa Killipa miał 3000 nakładu...
UsuńSpóźniłem się o jakiś miesiąc, dwa z zakupem.
Jeżeli dysponujesz sześcioma wolnymi stówkami, wciąż możesz to mieć:)
OdpowiedzUsuńCo za luksus! ;)
UsuńMam za to "In Flagrante" i "Seacoal"
"A taki to był dobry moment/motyw, żeby w cholerę zamknąć ten interes... ;))"
OdpowiedzUsuńCzyli przez następne 10 lat będzie gdzie zaglądać przy porannej kawie? :-)
Trochę mi brakuje ostatnio wpisów o interesujących projektach. Kiedyś tego miałeś więcej. To dzięki Tobie poznałem Alejandro Cartagenę czy Johna Daviesa.....
Chyba mniej rzeczy jest mnie teraz w stanie wprawić w zachwyt... ;) Polidori tak, lubię takie "dokumentacje totalne".
UsuńNie zamykaj ;-)
OdpowiedzUsuńSorry, włączyłem moderacje komentarzy, bo jakiś namolny troll chce się tu produkować...
Usuń