Wczoraj przeglądnąłem 3 segregatory z stykówkami z "Czarno-Białego Śląska" (czyli 3/4 materiału) i natrafiłem na kilka/kilkanaście ciekawych i pominiętych kadrów. Oczywiście nie wszystko, co fajnie wygląda na płachcie, sprawdza się podczas skanowania...
Powyższa fotografia zrobiona została na filmie Agfapan APX400, który forsowałem do 800 ASA i wołałem w ilfordowskim Microphenie. Nie przepadałem nigdy specjalnie za produktami Agfy (z wyjątkiem genialnej serii Agfacolor Optima), a wybór tej kliszy podyktowany był koniecznością... Po prostu w 2001 ówczesny polski przedstawiciel Ilforda zbankrutował i przez kilka miesięcy były spore problemy z kupnem Delt.
Po zeskanowaniu negatywu przy 4000 dpi, muszę surowy plik oczyścić z kurzu oraz ew. rys przy użyciu Photoshopa (skanerowe oprogramowanie Digital Ice jest bezradne wobec tradycyjnych emulsji srebrowych), więc w dużym powiększeniu oglądam ziarnistość monochromatycznego kliszy. I ta ziarnista struktura obrazu coraz bardziej mi się podoba... I coraz częściej myślę o ekstremalnym powiększeniu takiego kadru, tak żeby ziarno oraz nieostrości były widoczne i grały swoją rolę.
No więc, żeby zobaczyć jak to się sprawdza/sprawdzi, powiększyłem "Salon Radomski" do rozmiarów 100x66cm przy 360 dpi (oczywiście tyko na ekranie), czyli tak, jak do wielkoformatowego wydruku i... wyglądało to zupełnie, zupełnie, mimo, że był to też film o nominalnej czułości 400 ASA (Delta Pro forsowana do 800). Oglądając surowy skan tego negatywu, zobaczyłem też np., że film musiał być nie do końca dobrze dociskany z jednej strony... a także widać było różnicę w odwzorowaniu ostrości brzegowej, pomiędzy centrum a skrajem kadru.
Wszystkie te niedoskonałości techniczne - szczególnie w kontekście tego, co z błędami optycznymi robi oprogramowanie współczesnych cyfrówek - są w jakiś dziwny sposób rozczulające...
Wyrażę się wyłącznie jako osoba-odbiorca znająca zdjęcia z twojego albumu niemal na pamięć, bo pewien wniosek nasuwa mi się automatycznie. Otóż uważam, że powyższe zdjęcie nie pasuje do zestawu z albumu ponieważ mówiąc kolokwialnie dzieje się na nim zbyt wiele niepowiązanych ze sobą sytuacji. Takich rozbudowanych niezależną fabułą zdjęć w tym albumie po prostu nie znalazłem, a zawarte na nich treści zwykle zmierzają do wspólnego wyjaśnienia, rozwinięcia, zestawienia,... konsensusu. I takie są tu moje subiektywne odczucia. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, układ w albumie jest mój i nie mój. A ściślej rzecz ujmując jest modyfikacją tego, co zaproponował mi Jan Michalski, po otrzymaniu dwóch sekwencji, miejskiej (pierwszej w kolejności) i industrialnej. To było dawno temu, pierwsza moja książka i nie mając doświadczeń w tym względzie, nie upierałem się. Teraz by mu tak łatwo nie poszło...
OdpowiedzUsuńTak więc, "fabularyzacja" tego materiału musi ulec zmianie i jeżeli uda mi się zrobić replaya (może w 2014, czyli dziesięciolecie wydania albumu i wystawy), to kilka zdjęć wyleci, a kilkanaście przybędzie.
Np. na pewno dojdą panoramy. Więc dojdzie więcej niż kilkanaście...
Ponieważ książka została wydana z dotacji GCK-u, więc przy aplikowaniu ustalono liczbę stron i nie można było tego później zmienić, a co za tym idzie dodać zdjęć (stąd też te nieszczęsne "czwórki"...).
Oczywiście (jeżeli zdobędę na to kasę na reedycję) zmieni się też layout i format albumu. Na pewno "światła" będą mniejsza, a zdjęcia większe. ETC.
POZDRO :)