w naszym mieszkaniu na Osiedlu Podwawelskim w Krakowie, a Eugeniusz Wilczyk - mój ociec - robi mi zdjęcie. Zdarzyło się to trzydzieści pięć lat temu. Właśnie wczoraj odnalazłem ten negatyw, brr...
Zdecydowanie wciągam ostatnio eposy... A w środku widocznego powyżej wydawnictwa na stronie 253 znalazłem taki piękny querrowy obrazek pt. Pojednanie Parsifala z Feirefizem (jest to jedna z 28 miniatur z rękopisu berneńskiego). No cóż, jednajcie się chłopaki!
Czytam sobie epos Wolframa von Eschennbach, słuchając przy tym Parsifala Ryszarda Wagnera i wcale (zwłaszcza, że jest to wprawdzie powojenne nagranie z Bayreuth, ale za to pod dyrekcją Hansa Knappertsbuscha, co w czasach III Rzeszy miał zwyczaj dyrygować koncertami w urodziny AH) nie mam ochoty najechać na Polskę.
Nasza książka „Widok zza bliska. Inne obrazyZagłady”, którą właśnie opublikowało wydawnictwo Krytyki Politycznej, ma na
okładce zdjęcie fragmentu rzeźby Jana Wojtarowicza „Deutsche Fabriken”, którą
sfotografowałem w Muzeum Sztuki Ludowej Mariana Pokropka w Otrębusach. Rzeczona
fotografia pochodzi cyklu „Powiększenia”, jaki był prezentowany podczas wystawy
w Muzeum Etnograficznym w Krakowie w 2018/2019 roku (tytuł taki sam jak książki
– w wersji angielskiej ‘Terribly close. Polish Vernacular Artists Face the
Holocaust’), który też pojawia się w publikacji Krytyki Politycznej. Razem z
Ericą Lehrer, Romą Sendyką i Magdaleną Zych przez trzy lata badaliśmy jak
polscy twórcy naiwni podejmowali temat wojny i Zagłady, jeżdżąc na kwerendy do
muzeów sztuki ludowej, odwiedzając prywatne kolekcje, przeprowadzając wywiady z
artystami i kustoszami. Efektem naszych działań jest książka, gdzie znalazł się
cykl „Powiększenia”, dokumentacja wystawy w MEK-u, teksty komentujące badany przez
nas fenomen autorstwa – oprócz naszego zespołu – Katarzyny Bojarskiej, Aliny
Całej, Doroty Głowackiej, Uty Kerrer,
Ewy Klekot i Magdaleny Waligórskiej, indeks wizualny znalezionych przez nas
prac dotyczących Zagłady (prawie 100 obiektów) oraz biogramy artystów. Wszystko
to na 380 stronach gęstych od tekstów i fotografii. Bezbłędną i klarowną oprawę tomu zapewniła Monika Bielak,
także autorka aranżacji wystawy w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.
I na terenie tego kompleksu mieszkalnego o wielce mylącej nazwie „ Grzegórzki Park‟, przypomniał mi się słynny dialog pesymisty z optymistą. Pesymista mówi - „ gorzej już nie będzie‟, a optymista na to - „będzie, będzie ‟.
Nie wymyślono by lepszej nazwy dla tego miejsca i tej budowli. Carceri d'invenzione alla Polacca w całej swej krasie i uwodzącej okropności. Miłego piątunia!
To znaczy muzyka, jaką pozostawił. Szczególnie w takim parszywym dniu, jak dzisiejszy... W tym także Leonardo Vinci (nie mylić z da Vincim - nieco inna branża) współautor tego pasticcio, a właściwie to autor pierwotny, bo to GFH „pożyczył‟ utwór i przysposobił go na sceny londyńskie. No to sobie porównam w jak roli puszczonej kantem przez Eneasza i wysłanej na stos Didony (Wergiliuszu, ty kutafonie...) radzą sobie Robin Johannsen - w niniejszej realizacji - versus Roberta Mameli w nagraniu Orchestra del Maggio Musicale Firentino pod dyrekcją Carlo Ipaty (z tym, że jest to oryginalna opera Vinciego). Ponieważ w trakcie tworzenia tego posta słucham już nowego nabytku, mogę powiedzieć, że sobie radzi, jakkolwiek opera w interpretacji Wolfganga Katschnera ma nieco inną - by tak rzec - dynamikę.
w książce Modernizm, socrealizm, socmodernizm, postmodernizm. Przewodnik po architekturze Krakowa XX wieku, którą wydał właśnie Instytut Architektury. Proszę spojrzeć poniżej:
Jutro o 18:00 w ARTzonie (Ośrodek Kultury im. C.K. Norwida, oś. Górali 4 w Nowej Hucie) odbędzie się promocja tego wydawnictwa, na które - jako pełnoprawny i reprezentatywny element socmodernizmu - pozwalam sobie Szanowne Czytelniczki i Szanownych Czytelników niniejszego bloga zaprosić. Będą tam autorzy rzeczonego przewodnika, będzie można z nimi porozmawiać i zadać im trudne lub kłopotliwe pytania, będzie można w końcu nabyć tę arcyciekawą publikację!
Chyba przez to, że jakiś czas temu oglądnąłem na serwisie youtube film Montrey Pop, wyświetla mi się to badziewie. Skądinąd rzeczony dokument po raz pierwszy obejrzałem na projekcji w... Konsulacie USA na Stolarskiej w Krakowie. Podobnie jak film o festiwalu w Woodstock, a było to w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. W poniższym klipie wyświetla się tekst piosenki, więc można się zaznajomić z poruszającymi strofami, jakie wyszły spod pióra Michelle Phillips (blondynka stojąca po lewej stronie obok: Cass Eliot, Johna Phillipsa i Denny'ego Doherty). Myślę, że ta poezja bezapelacyjnie zasługuje na Grand Prix Nagrody Szymborskiego i nie tylko na takie wyróżnienie. Michelle Phillips - już po rozejściu się z Johnem i rozwiązaniu zespołu - zagrała rólkę w serialu Love Boat. By sparafrazować pewien tekst Krzysztofa Jaworskiego: Monterey Pop, California Dreamin', Love Boat... za stary jestem na takie wiersze.
Teksty Anny Świrszczyńskiej z tomu Jestem baba mogłyby być niezłym komentarzem do zdjęć z Zapisu socjologicznego Zofii Rydet. Z tym, że fotografka nawet nie próbowała wchodzić w taką tematykę. Obsesyjnie fotografowała kobiety stojące w progach domów, ale gdy znalazła się w środku, sadzała je pod ścianą ze ślubnym monidłem i świętymi obrazkami. Czy naprawdę posługując się konwencją surowego dokumentu, nie można było powiedzieć nieco więcej? Czy też to jeden z dowodów na to, że fotografia jest działalnością mocno powierzchniową, a co za tym idzie także powierzchowną... Wiersze Świrszczyńskiej bardziej trafiają do mnie, niż twórczość pani od wycinanek.
Kultowa książka - piszę to bez sarkazmu czy ironi - była w zbiorach biblioteki w Nasielsku, filia w Cieksynie, ale postanowiono się jej pozbyć. Trafiłem na nią na aukcji internetowej. Kultową książkę wypożyczono w ciągu 31 lat - jak można to zobaczyć po wpisie na karcie bibliotecznej - tylko raz, siódmego października 2015 roku...