Ponieważ powyższe zdjęcie było robione w dość obfitej mżawce, która zalewała mi obiektyw aparatu (byłem ustawiony dokładnie pod wiatr), więc obawiałem się, że nic z tego nie wyjdzie. Ale dla pewności wykonałem trzy strzały, z których ten pierwszy okazał się najlepszy (po ustawieniu kadru wytarłem przednią soczewkę z wody i osłoniłem dekielkiem, a potem po każdym wyzwoleniu migawki musiałem ten zabieg powtórzyć, ponieważ szkło było całkowicie mokre). Myślę, że na 100% fotografia wejdzie do ostatecznego zestawu Blue Pueblo.
"DEAD" na ścianie.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej w temacie.
OdpowiedzUsuńEch, przyznaj się, ze wystemplowałeś te kropelki w fotoszopie ;o)
OdpowiedzUsuńGdyby to były "kropelki" - jak piszesz - na obiektywie, to musiałbym raczej wyostrzać ;))
OdpowiedzUsuń...lokalnie :o)
UsuńA tak, czysto analogowe działanie ;) Ściereczka do obiektywów z materiału o nazwie selvyt (można prać), którą zakupiłem swego czasu w firmie Focus (już nie istnieje, zbankrutowała). Więc żadne tam "postprocesingowe" chuje-muje...
Usuń