wtorek, 20 listopada 2012

Decydujący moment według Wojciecha Wilczyka


ale też według Adama Mazura, autora leksykonu "Decydujący moment. Nowe zjawiska w fotografii polskiej po 2000 roku"czyli czwartkowe spotkanie w MOCAK-u, na które SERDECZNIE WSZYSTKICH ZAPRASZAM
Czwartek 22 listopada, godz. 18:00, Kraków, MOCAK, ul. Lipowa 4.



-----
Patrzę dziś rano (21.11.2012) na liczniki i widzę, że wczoraj (20.11.2012) miała miejsce jakaś oszałamiająca frekwencja. Wg. STAT4u - 362 wejścia (mam włączone wykluczanie przeładowań), a wg. Bloggera - 608 wyświetleń strony. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ODWIEDZAJĄCYM I ZAPRASZAM PONOWNIE !

poniedziałek, 19 listopada 2012

Krajobraz ze swastyką (cd.)


Albo "motyw polski".

Łódź, 20120-11-19  10:48

I drugi "motyw polski", chyba równie popularny (fotografowany nieco wcześniej).

Łódź, 2012-11-19  09:35

niedziela, 18 listopada 2012

Jak wiele zależy od...


Tak wiele zależy od... tłumaczenia, ale nie tylko.

I przyszła mi na myśl też przedmowa Anki Ptaszkowskiej do albumu 6 mètres avant Paris Eustachego Kossakowskiego, gdzie pisze o "prostym pytaniu", jakie nurtowało wówczas autora tych rewelacyjnych zdjęć: Dlaczego przesunięcie aparatu fotograficznego o jeden centymetr w lewo czyni arcydzieło, a o jeden centymetr w prawo - złą fotografię?

William Carlos Williams

THE RED WHEELBARROW

so much depends
upon

a red wheel
barrow

glazed with rain
water

beside the white
chickens.

[z tomu wierszy i prozy Spring and All, 1923]
CZERWONE TACZKI

Jak wiele zależy
od

czerwonych
taczek

z glazurą deszczu
która spływa po nich

obok białych
kurcząt

[przekład Leszek Elektorowicz, w: William Carlos Williams Poezje, PIW, 1972]
CZERWONE TACZKI

tak wiele zależy
od

pokrytych szkliwem
deszczu

czerwonych ta-
czek

tam koło tych białych
kurcząt

[przełożył Leszek Engelking, LnŚ nr 1 (162) 1985, str. 142]
* 
CZERWONA TACZKA

Tak wiele zależy
od

czerwonej
taczki

lśniącej
po deszczu

obok białych
kurcząt

[przekład Julia Hartwig, w: William Carlos Williams Spóźniony śpiewak, Biuro Literackie, 2009]
* 
CZERWONA TACZKA

Tak wiele zależy
od

czerwonej
taczki

polewanej
deszczem

obok białych
kurcząt

[przekład Piotr Sommer, w: LnŚ, nr 1-2/2009, str. 219-220]

sobota, 17 listopada 2012

Łódź niedokończona


Łódź, okolice ulicy Ogrodowej, kwiecień 1994 [Nikon F-90 + AF Nikkor 50/1,4 + Kodak Tri-X]

Po wczorajszym fotografowaniu Łodzi, a konkretnie kibicowskich murali i graffiti mam szczerze dość. Stopień destrukcji tego terenu jest niewyobrażalny. Właściwie to całe "historyczne centrum", z wyłączeniem Piotrkowskiej z przyległościami, w ciągu najbliższych 10-15 lat ulegnie najpewniej rozbiórce, bo skala zniszczeń oraz zaniedbań jest kolosalna. Jeżdżąc wczoraj samochodem przez obszary, które administracyjnie wchodziły przed 1939 rokiem w obręb miasta, raz po raz napotykałem się domy-pustostany z zamurowanymi oknami oraz zrujnowane pustostany postindustrialne. Całe połacie "ziemi niczyjej"...
I jeżeli ktoś narzeka, że nie ma w Polsce do fotografowania miejsca takiego, jak  Detroit, to koniecznie powinien się rozejrzeć po niegdysiejszym "polskim Manchesterze". Przy okazji, fotografie  przedmieść Motor City autorstwa Jeffa Brouwsa, jakie znalazły się w jego kapitalnej serii Discarded Landscape, prezentuję tereny, które tym łódzkim wcale nie ustępują pod względem "atrakcyjności".
W 1993 i 1994 roku często jeździłem do Łodzi i robiłem zdjęcia (korzystając z możliwości darmowego noclegu w akademiku filmówki, ponieważ mój kumpel studiował tam wtedy na wydziale operatorskim). I jeżeli już pojawiła się nazwa tej słynnej uczelni filmowej, która także ma wydział fotografii, to zawsze mnie fascynowało (i fascynuje nadal), że przy okazji zajęć dydaktycznych, obok nich czy też po prostu a rebours, nie powstał żaden sensowny dokument fotograficzny poświęcony temu miastu. Nie zrobili tego, ani uczniowie, ani profesorowie... Nawiązując do tytułu niedawnej wystawy w CSW, którą kuratorował Adam Mazur, w całym znaczeniu tego słowa - "świat nieprzedstawiony".
Wracając do mojej skromnej osoby oraz procederu fotografowania miasta nad rzeką Łódką na początku lat '90, to zamiast dokonać prostej rejestracji tego wszystkiego, co miałem wtedy pod ręką, a ściślej - w zasięgu wzroku, kombinowałem jak pokręcony... (...polski fotografik). Np. wymyśliłem sobie, że fotografowane w perspektywicznym skrócie elewacje kamienic (ich pierwsze i drugie piętra) pokażę w postaci... wielobarwnych serigrafii (gdyby się to działo współcześnie, pewnie chciałbym je uwieczniać w technice mokrego kolodionu...). No więc, zdjęć takich jak to z ulicy Ogrodowej mam mało. Wygląd budynku z podstęplowaną elewacją musiał zrobić wtedy na mnie spore wrażenie, że oderwałem się od tych serigraficznych i "artystycznych" rojeń i wykonałem kilka ujęć tego obiektu. Oczywiście bardziej nadałby się tu aparat średnioformatowy, a najlepiej jakaś kamera 4x5".

czwartek, 15 listopada 2012

Huta Bobrek


12.11.2001

Chyba jakoś rok przed zamknięciem. Na teren zakładu wszedłem (jak zwykle) nielegalnie, używając dziury w betonowym w ogrodzeniu, z której korzystali okoliczni "złomiarze". Huta pracowała jeszcze wtedy pełną para, a oni już ją rozbierali na części... 
Robiąc zdjęcia tego zbiornika na rudę żelaza, zobaczyłem w pewnym momencie, że po drugiej stronie namierzają mnie właśnie koledzy w czarnych uniformach, czyli ochrona obiektu. Oceniłem więc, ile czasu zajmie im przedostanie się na drugą stronę zbiornika (nie można tu było przejść na skróty) i fotografowałem dalej ;)
11 lat to nie jest wcale taki duży dystans czasowy, a tego wszystkiego, co widać na tym zdjęciu już nie ma (oprócz zabytkowej hali - w okolicach jajowatego zbiornika na gaz i węglowego silosu ciągle czynnej koksowni - poniżej dymiącego komina).

wtorek, 13 listopada 2012

Bus fra Bagdad


- Autobus z Bagdadu, czyli nowy projekt Henrika Saxgrena, którego bohaterami są będący imigrantami, kierowcy kopenhaskich autobusów oraz ich rodziny. Namiary na to przedsięwzięcie podesłał mi kilka dni temu mieszkający w Kopenhadze Grzegorz Wróblewski (DZIĘKI!), a był to link do internetowej strony duńskiego dziennika Politiken, gdzie zresztą ze zdumieniem zobaczyłem, że pismo to nadal publikuje fotoreportaże... 

Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad
Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad
Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad

Bus fra Bagdad jest częścią większego przedsięwzięcia o nazwie Chauffører med karaktér, czyli Szoferzy z charakterem, a zestaw 30 zdjęć z kopenhaskimi kierowcami  był prezentowany na plenerowej wystawie w samym centrum miasta na placu Kongens Nytorv (i tak jak w przypadku wcześniejszego projektu Saxgrena Wojna i miłość - poświęconego imigrantom żyjącym w Skandynawii, sfotografowanym osobom dano szansę na opowiedzenie własnych historii). Za całym przedsięwzięciem stoi instytucja o nazwie Stagis, czyli - jak się zdążyłem doczytać na ich stronie internetowej - rozdaj agencji wizerunkowej... dość zresztą dobrze sobie poczynającej na tamtym rynku (gdy się popatrzy na listę klientów).

 Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad
Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad
Henrik Saxgren, z cyklu Bus fra Bagdad

Od kilku dobrych lat jestem fanem zdjęć Saxgrena oraz posiadaczem albumu Krig og Kærlighed (Wojna i miłość), który zresztą przywędrował do mnie jako prezent od Grzegorza Wróblewskiego. Myślę, że te działania duńskiego fotografa są bardzo, bardzo ważne. Zarówno wcześniejszy projekt, jak i Autobus z Bagdadu, pozwalają spojrzeć w twarze naszych sąsiadów-imigrantów. Jest to o tyle istotne, że właśnie względem nich prawicowi i populistyczni politycy oraz dziennikarze, mają zwyczaj kreować cały zestaw uprzedzeń, jako do tych... "obcych".

poniedziałek, 12 listopada 2012

Chicago, Milwaukee, St. Paul And Pacific Railroad


W ramach pewnej odtrutki na sączący się z informacyjnych kanałów nacjonalizm o brunatnym zabarwieniu, googlowałem wczoraj wieczorem Marka Ruwedela. I oprócz ofert sprzedaży jego książki Westward the Course of Empire (na Amazonie już od nieco ponad 30$), na stronie www.kenleegallery.com znalazłem też to wspaniałe zdjęcie (ewidentnie jest to skan z albumu, ale wklejając je poniżej, usunąłem z niego "sepiową" tonację).

Mark Ruwedel, Chicago Milwaukee St. Paul And Pacific #30, zdjęcie z cyklu Westward the Course of Empire, 2005

Ken Lee na swojej stronie tak pisze o tej fotografii:
Why I like it?
An 8x10 contact print with intimacy and silence, precision and mystery. 
No więc jak najbardziej: intimacysilenceprecision, a nawet mystery, ale nie wiedziałem, że są to styki z formatu 8x10" (oglądając dokumentacyjne fotki z prezentacji tego cyklu w różnych galeriach, myślałem raczej, że autor posługiwał się kamerą 4x5" i nie przeholowywał z wielkością powiększeń).
Cykl Westward the Course of Empire był inspiracją dla Jeffa Brouwsa i jego kameralnej serii The Machine in the Garden (o czym swego czasu wspominałem), ale także dla polskiego fotografa, którego projekt mniej więcej miesiąc temu, został zaprezentowany publiczności...
*
Kontynuując wczorajszą terapię odtruwającą, wysłuchałem dziś rano Suit na wiolonczelę solo JSB w wykonaniu Pablo Casalsa, oczywiście z płyt analogowych.

niedziela, 11 listopada 2012

BIAŁO-CZERWONO-CZARNA


Tytuł świetnego cyklu Wojciecha Prażmowskiego sprzed ponad 12 lat, nabiera ostatnimi czasy nowych znaczeń, jeżeli wziąć pod uwagę wzrost popularności  - by tak je tu eufemistycznie określić - partii konserwatywno-nacjonalistycznych ... ;)
Kiedy po raz pierwszy, chyba na wystawie w Małej Galerii ZPAF we wrześniu 2000, zobaczyłem prace z tej serii, pomyślałem, że projekt ten, biorący za  temat  rodzimą rzeczywistość w okolicach millenijnego przesilenia, sporo u nas zamiesza. Że będą recenzje, omówienia, analizy... Oczami wyobraźni widziałem wtedy też rozkładówkę z sobotnim Magazynie Gazety Wyborczej... No i pomyliłem się tutaj całkowicie, nie zamieszał (prezentacji w Magazynie oczywiście nie było). Jakkolwiek cały czas mam przekonanie, że jest to fotograficzne przedsięwzięcie dużego kalibru. 
Być może, stało się tak częściowo na skutek całkowicie położonej książkowej publikacji tego cyklu, gdzie zdjęcia wydrukowano z jednego przejazdu i gdzie nie pojawiły się w roli przerywników, fotografie kolorowe, jak to pierwotnie planował Prażmowski. Bo właśnie podczas ekspozycji w Małej Galerii, czarno-białym kwadratowym kadrom z Mamiy-6, towarzyszyły zdjęcia barwne (w tym momencie nie pamiętam ich liczby), na których pojawiała się w różnych odsłonach tytułowa czerwień oraz biel.

Wojciech Prażmowski, z cyklu Biało-czerwono-czarna (1999)

-----

Wspomniany album Wojciecha Prażmowskiego Biało-czerwono-czarna można za jedyne 4 PLN nabyć w sklepiku Muzeum Częstochowskiego.

sobota, 10 listopada 2012

Miejsko-pastoralny Alexander Gronsky


Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral

Chyba cały rok nie zaglądałem na stronę Alexandra Gronsky'ego (ostatni raz odwiedzałem ją, jak mi się wydaje, przy okazji pisania recenzji z Foto Art Festiwalu w Bielsku-Białej). A tymczasem zaszły na niej dość istotne zmiany, tzn. pojawiły się prezentacje nowych, bardzo interesujących serii. Projekt o nazwie "Pastoral" (jak się okazało - Dzięki Magda za podpowiedź - seria ta zdobyła III miejsce w kategorii "Życie codzienne - reportaż" na tegorocznym World Press Photo, co jakoś... umknęło mojej uwadze) za temat wziął moskiewskie suburbia i jest to cykl tak dobry, a zarazem trafiony, że gdy się go ogląda, to aż zapiera dech w piersiach. Rewelacyjne kadry i mimo "ubogiego" charakteru samych motywów, bardzo też atrakcyjne! Do tego ważny temat, współczesne, bez umiaru rozpychające się w przestrzeni miasto.

Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral
Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral
Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral

I oglądając zdjęcia z tego cyklu (na stronie jest ich aż 65) i wspominając Moskwę, w której byłem 18 lat temu, myślałem też o stereotypach dotyczących Rosji oraz Rosjan, jakie funkcjonują w naszym kraju. A które przy okazji patriotycznych rocznic oraz kolejnych miesięcznic katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, są odgrzewane przez prawicowe, czy lepiej rzecz nazwawszy, "prawackie" media. Zastanawiałem się np. czy "ruskie błoto" jest czymś gorszym od błota polskiego i na czym polegać może tutaj różnica? Przypomniała mi się też okładka tygodnika Uważam Rze, na której pojawił się swego czasu rysunek przedstawiający mężczyznę, wybijającego łomem szyby w oknie prezydenckiego Tu-154M. Obrazek ten powstał wprawdzie na podstawie jednego ze zdjęć krążących w necie (dlaczego nie skorzystała z nich redakcja?), ale w tym graficznym przedstawieniu, postać z łomem miała  wygląd stereotypowego "ruskiego mużyka" z syfilitycznym kaczym nosem. I to karykaturalne ujęcie łączyło w sobie najlepsze cechy propagandowych pism w rodzaju: nazistowskiego Der Stürmer i radzieckiego Крокодилa...

Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral
Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral
Alexander Gronsky, z cyklu Pastoral

czwartek, 8 listopada 2012

PO HOT DOGA I Z POWROTEM


Grzegorz Wróblewski

PO HOT DOGA I Z POWROTEM

11:20 – emalie starego Jørgena Nasha
11:21 – czy wychodząc na pewno wyłączyłem gaz?
11:22 – nie powinienem wierzyć w boga, a tym bardziej
             w duńską prognozę pogody!
11:23 – za to w Pierre’a Alechinsky’ego i jeszcze
             w kilku innych facetów z COBRY
11:24 – docieram w końcu do kiosku i kupuję
             hot doga z musztardą
11:25 – trzeba wszystko przemyśleć od nowa

[wiersz z książki Dolina Królów, 1996]


Grzegorz Wróblewski, What makes happiness [2002?]


[Wklejony powyżej wiersz był swego czasu (okolice 1996) bardzo popularny i często cytowany. Wspomniany proceder cytowania nie dotyczył jednak typowo "polonistycznych opracowań", co - znając rodzime realia krytycznoliterackie - wcale nie dziwi... Mimo przywoływanej w tym tekście z imienia COBRY, sam wiersz kojarzy mi się bardziej z popartową praktyką artystyczną, ale to oczywiście moje wrażenie. Grzegorz wrzuca w ostatnim czasie na Facbooka sporo fotografii swoich obrazów, ale trzeba tu od razu poczynić uwagę, że w jego przypadku, zawsze mieliśmy do czynienia z równolegle przebiegającą aktywnością poetycką i plastyczną (w latach 90. aktywnie uczestniczył w działaniach kopenhaskiej grupy Totem). I tutaj może pojawić się pytanie, jak jego werystyczne i mocno "topograficzne" względem kopenhaskich realiów wiersze z tamtych czasów, mają się do prac utrzymanych w ekspresjonistycznej poetyce np. COBRY? Odpowiedź na to pytanie może być bardzo inspirująca, jeśli weźmiemy pod uwagę, że owa (oczywiście nie dosłownie rozumiana) topografia miasta  czy - jak to lepiej określa sam poeta w wierszu Valby ulica długa - "duńska przestrzeń", są w tych obrazach jak najbardziej obecne.]

środa, 7 listopada 2012

"Topografia ciszy" już wkrótce!


Najnowszy album Waldemara Śliwczyńskiego nosi tytuł "Topografia ciszy" i poświęcony jest byłym ziemiańskim rezydencjom w Wielkopolsce. Zerknąłem  wczoraj na stronę wydawnictwa Kropka i znalazłem tam zapowiedź tejże publikacji, a także zdjęcie gotowego egzemplarza (czy jeszcze makiety?) książki.


Bardzo się cieszę, że ten ważny zapis dokumentalny, a jednocześnie też  projekt artystyczny, upubliczniony zostanie w formie albumowej. Od momentu gdy Waldek rozpoczął pracę nad tą serią (a ściślej rzecz ujmując, od chwili gdy pokazał mi plon swojej pracy z 2008 roku) stałem się entuzjastą tego przedsięwzięcia. W liczącej 160 stron książce pojawi się 70 fotografii oraz dwa teksty wprowadzające: pierwszy - autorstwa Ewy Kostołowskiej, kustosz Muzeum im. Adama Mickiewicza w Śmiełowie (gdzie w 2009 roku miał miejsce pierwszy pokaz projektu) i drugi - mojego autorstwa, zatytułowany "Topografia z historią w tle".
I już nie mogę się doczekać "autorskiego" egzemplarza.

wtorek, 6 listopada 2012

Krajobraz ze swastyką


Świętochłowice, 14.11.2000

Na dzień dobry, znalazłem dziś na portalu Gazety Wyborczej informację o swastykach, jakie "nieznani sprawcy" namalowali na samochodzie Dariusza Libionki. W przypadku tego historyka zajmującego się holocaustem, a także biegłego w procesach sądowych dotyczących propagowanie faszyzmu, zdarzyło się to zresztą już drugi raz... Akcja ta ma wszelkie cechy procederu zastraszania (wiemy gdzie mieszkasz, znamy auto, którym jeździsz) i dotyczy w Lublinie nie tylko Dariusza Libionki, ale także np. Tomasza Pietrasiewicza, twórcy i szefa Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN, któremu jakiś czas temu do mieszkania wrzucono atrapę bomby i cegły z wymalowanymi swastykami. Biorąc pod uwagę kilkumilionową liczbę ofiar, jakie były skutkiem agresji faszstowskich Niemiec na Polskę w 1939 roku i pięcioletniej okupacji kraju, ta swoista afiliacja symbolu III Rzeszy jest w przypadku polskich patriotów-nacjonalistów zjawiskiem kuriozalnym, no chyba, że odbywa się w ramach popularnego w pewnych regionach naszego kraju porzekadła: "Różne rzeczy można mówić o Hitlerze, ale..."

poniedziałek, 5 listopada 2012

Śliwki



Czytam sobie dalej LnŚ poświęconą Williamsowi i kolejne próby lektury wiersza z 1934 roku (tekstu bardzo znanego i często komentowanego), którego angielski tytuł ma brzmienie This Is Just To Say, nie bardzo mi wychodzą. Zupełnie do mnie nie trafia ten prosty, ale też w sumie dość karkołomny tekst. Nie gniewaj się / były takie pyszne / słodkie / i takie zimne. I już zaczyna mi się robić niedobrze...

William Carlos Williams

Chcę tylko powiedzieć

że zjadłem
śliwki
które były
w lodówce

i które
ty najpewniej
schowałaś 
na śniadanie

Nie gniewaj się
były takie pyszne
słodkie
i takie zimne

[przełożył Piotr Sommer, LnŚ nr 1-2/2009, str. 222]


Chcę tylko tutaj powiedzieć, że prosty zapis, który bierze za temat prostą sytuację, może doprowadzić do ugrzęźnięcia w banale. W pewnym sensie ryzyko zawodowe... oczywiście przy wyborze takiej poetyki i poszanowaniu norm, dopuszczających w danym czasie, co może być tematem wierszy, a co nie. No, więc w kwestii wspomnianych (niekoniecznie zapisanych ma papierze) norm, podejmujący temat "śliwek" wiersz Grzegorza Wróblewskiego i podobnie jak tekst Williamsa, rozgrywający się w aurze prywatności, jest rodzajem odważnej transgresji, która zresztą spowodowała histeryczne reakcje kilku rodzimych krytyków...

Grzegorz Wróblewski

(DLACZEGO TĘSKNIĄC ZAWSZE POPEŁNIAMY BŁĘDY?)

Czekając niecierpliwie na twój powrót do domu
zjadłem najpierw paczkę suszonych śliwek
a potem niczego się nie spodziewając
włączyłem The Blue Aeroplanes

Gdy otwierałaś drzwi do mieszkania
siedziałem już na dobre uwięziony
w naszym trzęsącym się na wszystkie strony
i przypominającym oblężoną fortecę kiblu

Zamiast uroczystej kolacji którą tak bardzo
chciałem ci zaimponować... przywitała cię
moja walcząca, kompletnie rozregulowana
dupa

[wiersz z tomu Symbioza, 1997]