Byłem dziś wieczorem po raz drugi na filmie
„Syn Szawła” w warszawskim kinie Muranów. Publiczność była fantastyczna. To się
czuje. Po projekcji razem z Iwoną Kurz mówiliśmy o filmie. No i było tak, jak
się obawiałem.
Na sali ujawnił się „prawdziwy Polak”. Coraz
ich więcej na tego typu spotkaniach. „Prawdziwi Polacy” są zawsze – w ich
mniemaniu – doskonale przygotowani. Nawet nie o to chodzi, że mają swoje bryki
i historyczne ściągawki (daty, nazwiska, wydarzenia i „podchwytliwe pytania”).
Oni po prostu wiedzą, w przeciwieństwie do wszystkich innych, którzy się mylą.
Ów przemiły pan dzisiejszego wieczoru wygłosił wykład na temat Sonderkommando,
nieuctwa reżysera filmu i jego podłych manipulacji, a przede wszystkim obnażył
spisek twórców i dystrybutorów „Syna Szawła” – uderzenie w polskość. Ten film
jest antypolski! „Prawdziwy Polak” wie, co naprawdę działo się w Sonderkommano
w Auschwitz-Birkenau.
Przedstawicielka Gutek Film powiedziała mi,
że są już kina, które nie zgadzają się wyświetlać tego filmu. Właśnie ze
względu na jego „antypolskość”. Niektóre jednak, pod ciśnieniem ogromnego
zainteresowania, zaczynają poluzowywać bojkot. Polskość polskością, ale
pieniądze nie śmierdzą.
Dwie refleksje. Po pierwsze – takie „bliskie
spotkania trzeciego stopnia” z przedstawicielami obcej cywilizacji, którą – nie
wiedzieć czemu – nazywają oni „Polska” przestają już być dla mnie zabawne.
Starzeje się? Tracę cierpliwość? Nie mam siły wikłać się w absurdalną wymianę
zdań, jak to mi się zdarzyło w grudniu ubiegłego roku na specjalnym pokazie
filmu Yael Hersonski o materiałach filmowych kręconych przez Niemców w getcie
warszawskim w maju 1942 r. (w ramach cyklu DSH).
Tam też objawił się „prawdziwy Polak”, który
bronił swojej obcej cywilizacji sugerując, że Żydzi wymordowali się sami. Teraz
już wiem, że w takich sytuacjach należy wstać i wyjść bez słowa.
Po drugie – myślę, że takich aktywistów
grających role „prawdziwych Polaków” będzie więcej. Że będą oni przychodzić i
wygłaszać swoje tezy (charakterystyczne: trudno im rozstać się z mikrofonem).
Podjęcie dyskusji z takim aktywistą legitymizuje jego pozycje i ten stek bzdur,
które wygłasza. To jest kolejne żniwo dobrej zmiany. To, co było aberracją i
chowało się po kątach czy klubach gazet (oczywiście „polskich”) –zaczyna stawać
się melodią dnia codziennego. Głosy i instrumenty będą się zgrywać w zgodny
chór. Równaj krok. Pochodnie. Feretrony. Sztandary. Chrystus Królem. Naród.
Wódz. Partia.
W sali kina Muranów zobaczyłem po raz
kolejny, ale chyba pierwszy raz dla mnie aż tak traumatyczny, twarz
„prawdziwego Polaka” i „prawdziwej Polski” – chorego człowieka Europy. Żeby po
obejrzeniu tego jedynego w swoim rodzaju filmu o Sonderkommando w
Auschwitz-Birkenau mieć do powiedzenia tylko to: że jest antypolski, to
rzeczywiście objaw ciężkiej, nieuleczalnej choroby, „choroby na śmierć” – jak
pisał Kierkegaard.
Jeśli prof. dr hab. Żaryn Jan, senator IX
kadencji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, oznajmia w siedzibie Unii
Europejskiej, że Polaków ratujących Żydów było „może nawet i milion, a może i
więcej niż milion”…. Jeśli kandydat na prezydenta Duda Andrzej zarzuca w
debacie telewizyjnej urzędującemu prezydentowi, że ten napisał list z okazji
70. rocznicy mordu w Jedwabnym, w którym znalazły się słowa, że „naród ofiar
był także sprawcą”…. Jeśli pojawia się nagle Towarzystwo Patriotyczne –
Fundacja Pietrzaka Jana (nazwa bez żenady skradziona polskiej tradycji
niepodległościowej XIX wieku), a obok niego twór o nazwie Reduta Dobrego
Imienia Polska Liga Przeciw Zniesławieniom – to muszę zadać pytanie: o co
właściwie chodzi? Przecież dobre imię Polski w świecie jest właśnie teraz
narażane na szwank, ośmieszane i degradowane m.in. przez założycieli tych lig i
fundacji. Przed czym „prawdziwi Polacy” chcą się bronić?
Otóż sądzę, że Jarosław Kaczyński w tym swoim
brawurowym zdobywaniu i zawłaszczaniu Polski ujawnił – wbrew intencji zapewne –
chorobę, która toczy niepostrzeżenie coraz więcej ludzi. Jest to przewlekła,
postępująca choroba oczu, występująca najczęściej u osób po 50. roku życia, ale
może też dotknąć ludzi młodych. Nazywa się ta choroba zwyrodnieniem plamki, w
międzynarodowym skrócie AMD (od angielskiej nazwy: Age-related Macular
Degeneration). Prowadzi do uszkodzenia siatkówki, w konsekwencji nawet do
utraty wzroku.
Myślę, że „prawdziwi Polacy” są dotknięci
specyficzną, polską odmianą AMD zmysłu moralnego. Ich dusze i serca tracą
ostrość widzenia, niedługo w ogóle oślepną. Ale już dziś na każdym kroku
przekonują nas, skąd u nich wzięła się ta przypadłość. Panika moralna, w jaką
wpadają „prawdziwi Polacy”, wybucha zawsze wtedy, kiedy na scenie publicznej
pojawia się temat Zagłady Żydów.
Ćwiczymy to od dawna: wrzawa wokół „Shoah”
Lanzmanna i eseju Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”, a potem książek
Jana Tomasza Grossa. Historycy Zagłady oskarżani są o uprawianie „pedagogiki
wstydu”, o obarczanie „prawdziwych Polaków” winą za niepopełnione zbrodnie.
A ja się pytam: czyż można jeszcze bardziej,
jeszcze żarliwiej, jeszcze dobitniej „przyznawać się do winy” każdym swoim
słowem, każdym zachowaniem, każdym atakiem i każdą potwarzą…. Kogoś, kto
oskarża „Idę” o antypolskość mogę jeszcze jakoś zrozumieć, to oczywiście
absurdalne, ale… Ktoś, kto zarzuca filmowi László Nemesa „Syn Szawła”, że jest
antypolski (i np. nie chce go rozpowszechniać czy też uważa za stosowne
wyliczać publicznie katalog kłamstw reżysera) – jest „chory na śmierć”, a jego
siatkówka zmysłu moralnego jest już zdegenerowana. Nic nie widzi. Jarosław
Kaczyński, którego brat dotykał ręką Ściany Płaczu w Jerozolimie, odsłonił
przed nami i przed światem Polskę ślepców.
Jacek Leociak
28-29 stycznia 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.