Żarki żydowskie to książka niezwykła i ważna. Wydana przez Fundację Brama Cukermana publikacja, którą przygotowali Karolina i Piotr Jakoweńko,
zawiera zdjęcia przedstawiające mieszkańców Żarek, wykonane kilka lat przed wojną
oraz w czasie okupacji (według redaktorów wydawnictwa są to lata 1937-42).
Fotografie zamieszczone w albumie w większości wyszły spod ręki (oka) Józefa
Baciora, który prowadził tam usługi fotograficzne. Ponieważ nie posiadał on wówczas
stałego atelier, portrety powstawały na ulicach miasteczka lub w tzw. lesie
fabrycznym – lokalnym terenie rekreacyjnym, przez co sprawiają wrażenie bardziej
naturalnych, niż typowe studyjne zdjęcia z tamtych czasów Nie jest też bez
znaczenia, że w swojej pracy Bacior posługiwał się kamerą małoobrazkową, więc
jego portrety maję pewne cechy - jak to wtedy nazywano - „laikarstwa” i przypominają amatorskie fotografie pamiątkowe… Żarki przed drugą wojną światową zamieszkiwało 5000
mieszkańców, z czego ok. 3000 stanowili Żydzi. W miasteczku ocalała jedna z synagog
(jej zdjęcie jest oczywiście w książce Niewinneoko nie istnieje), zaś układ urbanistyczny oraz wygląd wielu domów nadal nie
pozostawia żadnych wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z dawnym sztetlem. Na
zdjęciach Baciora widzimy anonimowych dzisiaj mieszkańców Żarek (wydawcom udało
się do tej pory zidentyfikować sześć personaliów), Polaków i Żydów, których odróżnić
od siebie można dopiero w momencie, gdy ci ostatni już w czasie okupacji
niemieckiej pozują do portretów z opaskami z gwiazdą Dawida na przedramieniu...
Ponieważ klientami żareckiego fotografa nie byli chasydzi, ani ortodoksi (być
może nie mieszkało ich zbyt wielu w Żarkach lub po prostu nie angażowali
Baciora?), na zdjęciach oglądamy ubranych z małomiasteczkową elegancją obywateli
przedwojennej Polski, których „żydowskość” lub „chrześcijańskość” trudno dzisiaj zidentyfikować... (choć być
może nie doceniam w tym momencie wprawnego oka współczesnego polskiego
antysemity?). Józef Bacior zmarł tragicznie w 1989 roku, więc niestety nie
można go zapytać o okoliczności wykonywania portretów, ani o jego relacje z
klientami. Z wypowiedzi syna fotografa zamieszczonej w książce dowiedzieć się
możemy, że po likwidacji żareckiego getta (którego mieszkańców wywieziono do komór
gazowych Treblinki), przeprowadził się on do pożydowskiego domu przy rynku, gdzie
mieścił się zakład fotograficzny. Józef Bacior używał go do swojej śmierci. Przechowywane
na strychu negatywy przekazał Fundacji Brama Cukermana wnuk fotografa Damian
Kot. Ciekawa jest też tutaj historia w jaki sposób Karolina i Piotr Jakoweńko
trafili na omawiany zbiór zdjęć i dotarli do potomków fotografa z Żarek. Wszystko
zaczęło się od pudła z fotografiami, jakie znaleźli Państwo Jolanta i Wojciech
Gałeccy, podczas porządkowania w Będzinie mieszkania po rodzicach Pani Jolanty
i przekazali znalezisko Fundacji Brama Cukermana. Okazało się, że zdjęcia należały
wcześniej do rodziny małżeństwa Heleny i Jehoszuy Najmanów, którzy przeżyli
Zagładę, a w 1965 roku wyemigrowali do Australii. Na części odbitek znajdowały
się pieczątki zakładu Józefa Baciora.
Fundacja Brama Cukermana działa w Będzinie od 2009 roku i powołana została w celu opieki nad domem modlitwy, mieszczącym się w tzw. Bramie Cukermana (jest to dawny pasaż handlowy - między dzisiejszą Aleją Hugona Kołłątaja, a Placem 3 Maja). Oczywiście fotografia tego obiektu także znalazła się w książce Niewinne oko nie istnieje. Kiedyś rozmawialiśmy o pokazie projektu w przestrzeni dawnego domu modlitwy, ale nic z tego nie wyszło... (nie pamiętam już z jakiej przyczyny). Z Karoliną i Piotrem spotkaliśmy się na wiosnę tego roku w Nieporęcie na corocznej konferencji Liderów Dialogu (gdzie miałem prelekcję dotyczącą Świętej Wojny) i tam właśnie dowiedziałem się o ich książce.
Fundacja Brama Cukermana działa w Będzinie od 2009 roku i powołana została w celu opieki nad domem modlitwy, mieszczącym się w tzw. Bramie Cukermana (jest to dawny pasaż handlowy - między dzisiejszą Aleją Hugona Kołłątaja, a Placem 3 Maja). Oczywiście fotografia tego obiektu także znalazła się w książce Niewinne oko nie istnieje. Kiedyś rozmawialiśmy o pokazie projektu w przestrzeni dawnego domu modlitwy, ale nic z tego nie wyszło... (nie pamiętam już z jakiej przyczyny). Z Karoliną i Piotrem spotkaliśmy się na wiosnę tego roku w Nieporęcie na corocznej konferencji Liderów Dialogu (gdzie miałem prelekcję dotyczącą Świętej Wojny) i tam właśnie dowiedziałem się o ich książce.
Dzięki za to, rozkładówka wygląda kapitalnie. Intuicja podpowiada mi, że ten brak oznaczenia narodowości na części zdjęć może okazać się główną siłą książki.
OdpowiedzUsuńNa pewno. W propagandowym gniocie pt. "Rodzina Kowalskich", w inscenizowanych współcześnie scenkach przedwojenni źydowscy mieszkańcy Ciepielowa wyglądają jak na tych popularnych wizerunkach "Źyda z piniąźkiem", a na archiwalnych zdjęciach, które też można zobaczyć w tym filmie, widzimy osoby takie jak na fotografiach z Żarek...
OdpowiedzUsuńWojtku, cieszę się, że ta książka trafiła do Ciebie. Dla mnie to ważna pozycja - mieszkałem w Żarkach przez prawie całą podstawówkę i liceum. To były czasy, kiedy np. w szkole o Żydach się nie mówiło nic. Ale atmosfera w Żarkach była tak gęsta od historii przedwojenno-wojennych, że coś przenikało do człowieka wraz z wdychanym powietrzem. Mieszkałem blisko lasku fabrycznego, do Baciora chodziłem wywoływać swoje pierwsze negatywy. W synagodze, w której było kino oglądałem pierwsze Gwiezdne Wojny. Zdjęcia w książce są wspaniałe. Przy okazji, jako (wciąż) Żarczanin, czuję się w obowiązku zwrócić uwagę na odmianę: piszemy "żarecki fotograf", nie "żarski" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ups, zaraz poprawię, także "żarskie getto". Ciekawy przypis, to koniecznie musimy porozmawiać o Józefie Baciorze.
OdpowiedzUsuńNiewiele mogę powiedzieć o P. Baciorze. Był dla mnie po prostu fotografem z małego miasteczka, w którym mieszkałem. Chodziło się do jego zakładu po to, po co chodzi się do fotografa w małym miasteczku - żeby zrobić sobie zdjęcie do takiej czy innej legitymacji. Kiedy zacząłem robić zdjęcia (początek liceum), było to jedyne miejsce gdzie można było wywołać negatywy. Potem robiłem to sam. Ale o historii, która stoi za książką wydaną przez Bramę Cukermana, nie miałem pojęcia. Chyba w ogóle mało kto o niej wiedział. Zresztą, ja byłem wtedy zbyt młody i głupi, żeby interesować się takimi sprawami. Historia była dla mnie mglistą sferą, nie miałem świadomości, jak bardzo określa teraźniejszość. Chodziło się na skróty przez getto - tak mówiło się na grupę kilku domów przy rynku. Krążyły typowe polskie opowieści, małomiasteczkowe legendy, na przykład o Żydzie, który przyjechał po wojnie do Żarek i wyciągnął złoto (schowane w czasie wojny) ze starej opony, która podobno leżała gdzieś między podwórkami, i obok której wszyscy latami przechodzili. Znałem wnuka P. Baciora, był dwa lata starszy ode mnie. Czasem przynosił do szkoły zdjęcia robione przez dziadka w czasie wojny. Pamiętam jedno - na pierwszym planie Niemiec w mundurze z wyciągniętą ręką, w której trzymał krótki nahaj. W tle przestraszeni, skuleni ludzie. Zdjęcie zrobione chyba na rynku, albo na placu przy synagodze, którą fotografowałeś.
OdpowiedzUsuń