piątek, 10 stycznia 2020

(Odtąd kłamstwo w moich ustach jest dobre i słodkie)

Jehuda Amichaj


JOM KIPUR WIECZOREM. OJCIEC

Ojciec błogosławił mnie, a jego ręce drżały.
(Stosunek dorosłych do dzieci polega na drżeniu).

W jego oczach
odbijały się wszystkie moje przyszłe grzechy.
Bawiliśmy się w ofiarę Abrahama i Izaaka.

Jego przedwczesna śmierć to nóż
uniesiony nade mną. Unosi się zawsze.

To, co myślę do księżyca,
samolotu, albo przed ukochaną,
to nic innego jak nóż
mojej i ojca zabawy.
Nikt nie będzie wiedział,
że to zabawa.
(Nawet Bóg nie).


WIERSZ O KŁAMSTWIE W SOBOTNI WIECZÓR

W sobotni wieczór, o zmierzchu letniego dnia,
kiedy nad każdym domem unosi się zapach jedzenia i modlitwy,
a w powietrzu głos skrzydeł aniołów soboty,
zaczynałem, w dzieciństwie okłamywać ojca:
„Poszedłem do inne bożnicy‟.

Nie wiem, czy wierzył mi, czy nie,
ale smak kłamstwa z moich ust był dobry i słodki.
I we wszystkich domach nocą
wraz ze śpiewem sobotnim, wznosiły się kłamstwa
i radość i przyjemność
i we wszystkich domach nocą
ginęły jak muchy w lampie anioły soboty,
a zakochani przykładali usta do ust
i nadymali się, unosili do góry,
albo wybuchali.

Odtąd kłamstwo w moich ustach jest dobre i słodkie,
odtąd chodzę zawsze do innej bożnicy.
A ojciec odpłacił mi kłamstwem, kiedy umierał:
„Poszedłem do innego życia‟.


[Wiersze w tłumaczeniu Tomasza Korzeniowskiego pochodzą z książki: Jehuda Amichaj, Koniec sezonu pomarańczy, Świat Literacki, Izabelin 2000, s. 85, 89.]


czwartek, 9 stycznia 2020

(Marek, Perła, Gabriel, Jona)

Irit Amiel


MAREK

Nad brzegiem szafirowego morza
okrakiem na białym obłoku
wrócił do mnie kiedyś
mój mały kuzyn Marek
i zapytał:
- Czemu tak szybko 
zapomniałaś ten dzień
w dużym getcie
tego ostatniego lata
kiedy to po raz pierwszy
pokazaliśmy sobie nawzajem?

I czemu ja jestem chudy i spalony
a ty stara wypasiona i ocalona?


PERŁA

Spotkałam ją na lekcji gimnastyki.
Mówiła, że od wielu lat bolą ją nogi
od czasu tamtej sześcioletniej wojny
- Nie wiedziałam, że ty też tam byłaś - powiedziałam
- Tak - odpowiedziała - ale ja miałam szczęście,
bardzo lekko to przeżyłam, nigdy nie głodowałam.
Tylko leżałam trzy lata po ciemku
pod łóżkiem
ze zgiętymi kolanami jak noworodek
I tam wsuwano mi kartofle i wodę.

Dlatego teraz mam trudności z chodzeniem.
I jeszcze raz powtórzyła - ja miałam szczęście.
Bardzo lekko to przeżyłam.


GABRIEL

Wczoraj na Dizengoff Center spotkałam
ostatniego żyjącego na świecie człowieka,
który uszedł cało z Sonderkommando
z Treblinki na czas.
Szedł z wózkiem opromienionym
uśmiechem swego pierwszego prawnuka.
a ja myślałam o tych wózkach co
kiedyś dawno ciągnął tam.
Nadal przystojny silny i opalony
uśmiechał się do mnie radośnie,
jak wtedy gdy wrócił i mówił:
mogłem ci przynieść garść brylantów
ale wolałem przyjść do ciebie
goły i czysty jak łza.


JONA

Gdy zmarł w Tel Awiwie na AIDS
sześćdziesięcioletni emeryt Jona
nikt nie podejrzewał że kiedyś
u schyłku sześcioletniej wojny
Jona wyszedł z szafy w sukience
z dwoma warkoczykami blond
i sam już nie wiedział czy
jest chłopcem czy dziewczynką

Jona ostrzygł się na jeża
nauczył się sikać na stojąco
poszedł na dziwki i wrócił
zrozpaczony
Potem ze zduszonym gardłem
zszedł z okrętu w Ziemi Obiecanej
i wszedł do szafy gdzie pozostał
do końca nie widząc już nigdy
promyka słońca


[Wiersze Irit Amiel (urodzonej w 1931 roku w Częstochowie jako Irena Librowicz) w przekładzie Marka Kazmierskiego przepisałem z książki: Irit Amiel, Spóźniona | Delayed, Wydawnictwo Austeria, Kraków-Budapeszt 2016, s. 46, 72, 78, 86.]




niedziela, 5 stycznia 2020

Po przeczytaniu „Płuczek‟ Pawła Piotra Reszki

nadrabiam zaległości i oglądam Shtetl Mariana Marzyńskiego (rewelacyjnie napisane Płuczki powinny być lekturą obowiązkową w Polsce, podobnie jak Przez ruiny i zgliszcza Mordechaja Canina). Oglądnijcie Państwo ten dokument filmowy i odkryjcie ludzi, sytuacje oraz krajobrazy, jakie można też zobaczyć w Pokłosiu Władysława Pasikowskiego.

piątek, 3 stycznia 2020

Synagoga w Kowarach

[Kowary, ul. Poprzeczna 6,  29.12.2019]


Różne źródła podają informacje, że była to synagoga czy też do modlitwy, jakkolwiek budynek nie jest orientowany... Nie udało mi się też znaleźć żadnych zdjęć obiektu sprzed wojny. Ciągle więc żywię wątpliwości, że pełnił on funkcję sakralną przed Kristallnacht.

Czytałem dzisiaj rano tom siedem+siedem+siedem Dariusza Pado i na s. 63 znalazłem taki wiersz:


Dariusz Pado

Feldpost

dom boży i rzeźnię można zrównać z ziemią w jedno,
kiedy spędzasz do ich wnętrza bydło i podkładasz ogień.

on trawi wszelką różnicę. inność zamkniętą w gatunku
mięsa. uciekające musiano wrzucać do środka oknami.

wkrótce sprawdzisz sam jak to działa w praktyce.

czwartek, 2 stycznia 2020

Fajny prezent gwiazdkowy

Przybył do mnie z pewnym opóźnieniem. Stało się to w Berlinie, zupełnie nieprzypadkowo w księgarni LangerBlomqvist:


Wersja wprawdzie francuska, ale słowo wstępne to zaledwie półtorej kartki. Zresztą nie o oglądanie słów w tym albumie - liczącym 336 stron - chodzi.

Blogowi tymczasem stuknęło 10 lat (dokładnie 3 grudnia 2019), o czym zupełnie zapomniałem. A taki to był dobry moment/motyw, żeby w cholerę zamknąć ten interes... ;))

poniedziałek, 30 grudnia 2019

(W tym momencie stukanie do drzwi)

Charles Reznikoff

[Czytam kilku niemieckich poetów]

Czytam kilku niemieckich poetów z zeszłego stulecia;
tak, smutne, ale czułe i łagodne.
W tym momencie stukanie do drzwi;
otwieram, a tu
Hitler.

[Co robisz na naszej ulicy, przekład Piotra Sommera, s. 214.]

niedziela, 29 grudnia 2019

Wieża kościoła w Mrowinach

[Mrowiny, ul. Szkolna, 29.12.2019]

Kościół ewangelicki w Mrowinach wybudowano w 1742.
Obiekt przetrwał II wojnę światową w stanie nienaruszonym.
Po 1945 stał opuszczony, a jego wyposażenie rozszabrowano.
W latach 1964-66 budynek został rozebrany.

[Niniejszym debiutuje na hiperrealizmie Carl Zeiss Distagon T* 35mm f/1.4]

sobota, 28 grudnia 2019

(Odwrócił od Mendla twarz i stali obok siebie, dwaj starzy mężczyźni)

Charles Reznikoff

[Miał własny dom i sklep]

Miał własny dom i sklep. Sklepem zajmowała się żona, a on w domu 
         studiował Torę i Talmud.
Sklep spłonął. Nie byli wtedy ubezpieczeni, wciąż jednak posiadali dom.
Wynajął go oprócz pokoju, w którym mieszkał i nadal oddawał się studiom.
Pewnego razu gdy zmawiał poranną modlitwę, przyszedł do niego 
         Mendel, jeden z lokatorów, i powiedział: „Mój syn, adwokat, został
         aresztowany; nie podpisałby pan za niego poręczenia?‟
Nie było to poręczenie dla sądu, ale tytuł własności; i w kilka miesięcy później 
         Mendel zmusił go do wyprowadzenia się z domu.
Poszedł do adwokata. Adwokat powiedział mu: „Odzyskamy dom bez trudu‟.
„Co zrobią z Mendlem?‟ „Ześlą go na Syberię‟. „Czy byłoby w porządku, 
         gdybym oddał Żyda w ręce gojów?‟
Musiał udzielał dzieciom lekcji hebrajskiego. Jego syn został 
         szklarzem. Zmarł pracując w innym mieście.
Synowa zajęła się wypiekiem bajgli, a jego wnuki sprzedawały je 
         na ulicach.

Pewnego dnia Mendel przyszedł prosić o przebaczenie.
On też stracił majątek, a jego syn adwokat także zmarł.
Odwrócił od Mendla twarz i stali obok siebie, dwaj starzy mężczyźni.

[Wiersz w przekładzie Piotra Sommera z książki: Charles Reznikoff, Co robisz na naszej ulicy, WBPiCAK, Poznań 2018, s. 26]

piątek, 27 grudnia 2019

Synagoga w Strzegomiu

[Strzegom, ul. Kościelna, 26.12.2019]

Budynek powstał w połowie XIV wieku.
Po wypędzeniu Żydów ze Strzegomia w 1455, co stało się na polecenie Jerzego z Podiebradu - namiestnika czeskiego króla Władysława, synagoga została przekształcona w kościół katolicki pod wezwaniem św. Barbary, Dziewicy i Męczennicy.
Do pierwotnego prostokątnego pomieszczenia o wymiarach 6,45 x 8,80 m, krytego sklepieniem krzyżowo-żebrowym, dobudowano wielokątnie zakończone prezbiterium.
W 1870 obiekt poddano restauracji.

(Wku*wiają mnie te zaparkowane samochody... Szczególnie nos Passata z prawej.)

środa, 25 grudnia 2019

Synagoga w Jaworze

[Jawor, ul. Stefana Czarnieckiego, 24.12.2019]

Budynek miejscowej synagogi powstał w 1346.
W 1420 Magistrat uchwalił zakaz przebywania Żydów w mieście.
W 1438 Cesarz Albrecht II przekazał miastu zniszczoną synagogę z poleceniem przebudowania jej na kościół katolicki.
Wspomniany wcześniej zakaz nie był chyba rygorystycznie przestrzegany, ponieważ gdy w 1454 przybył do Jawora św. Jan Kapistran (podróżujący do Wrocławia), miejscowa ludność po wysłuchaniu jego kazań urządziła pogrom, podczas którego spalono żywcem 17 osób.
W 1446 po ukończeniu budowy szpitala, obiekt przekształcono na kaplicę szpitalną pod wezwaniem św. Wojciecha.
W 1729 kaplicę gruntownie przebudowano, zacierając jej poprzedni wygląd.
Według Kazimierza i Marii Piechotków, autorów książki Bramy nieba. Bożnice murowane (1999), szpitalna kaplica została wybudowana na miejscu dawnej, być może drewnianej, synagogi.

sobota, 21 grudnia 2019

Hip, Hip, Hurrah!

Od dzisiaj przybywa dnia!

[Peder Severin Krøyer, Hip, Hip, Hurrah!, 1884-1888]

Miałem szczęście widzieć ten obraz na własne oczy latem tego roku w Göteborgs Konstmuseum. Na płótnie przedstawione zostały autentyczne postaci artystycznej grupy Skagensmalerne, zgodnie z nazwą rezydujących w miasteczku Skagen na Jutlandii. Widoczne od lewej do prawej osoby to: Martha Møller Johansen, Viggo Johansen, Christian Krohg, Peder Severin Krøyer, Degn Brøndum, Michael Ancher, Oscar Björck, Thorvald Niss, Helene Christensen, Anna Ancher i Helga Ancher. Obraz był malowany z natury oraz na podstawie fotografii, które niemiecki marynista Fritz Stoltenberg wykonał w 1884 roku w ogrodzie przy domu Michaela Anchera. Helga Ancher, córka świetnej malarki Anny Ancher, przedstawiona została tutaj tak jak wyglądała w 1888 roku.

piątek, 20 grudnia 2019

Hornstein House (3)

Tym razem od zaplecza o siódmej rano. Fotografia nie była prezentowana na wystawie, posłużyła natomiast jako pomoc przy tworzeniu makiety tego budynku.

[24.03.2019]

A jutro skończy się już na szczęście ta ciemnica. 
I zacznie zima, której nie będzie... 
Dzisiejsza temperatura w Krakowie to 14ºC. 

czwartek, 19 grudnia 2019

(ale dęby nadal szumiały i chwiał się most nad gęstwiną)

Henryk Grynberg

ŻYŁEM W OGRODZIE

Żyłem w ogrodzie gdzie dęby 
podpierały niebo
derenie na wiwat strzelały
stokrotne salwy stokrotek
a ziemia buchała płomieniem
we wszystkich kolorach azalii
i gęstwina rozchylała maliny
gdy całowałem Halinę
na moście jak zwyczaj kazał

niebo było nad nami zielone
zanim angielska sąsiadka
wycięła w nim wielką dziurę
na tiny English garden
i trzy samochody
które mnożą się szybciej niż ludzie
po trupach drzew

dęby były starsze od domów
i twardsze
i umiały być niebezpieczne padając
więc ścinali im filistyni
zielone czupryny
i dokładnie trzebili z ogrodów
wszystko co rodziło się samo
a wtykali posłuszne roślinki
które w doniczkach płodzili

myśmy się dębów nie bali
i nie wydawało nam się konieczne
żyć dłużej niż one
a nasz ogród jak dżungla zarastał
bambusem spowijał się dzikim
winem i z wiewiórkami się bawił
w berka i chowanego
a po niestrzyżonych dębach
chodziły do nieba raccoony

zmarłe liście uprzątano jesienią
żeby je szybko zapomnieć
a my nie po co niech żywią
ziemię co żywi dęby

dęby spychały co mogły
od spodu korzeniami
rok po roku i cal po calu
więc podparłem carport belkami
a belki oparłem o dęby
i trzymał się na razie
jak one

całowałem ją w środku mostu
bo zwyczaj kazał całować
zanim przekroczy się most
lecz nic nie pomogło i przeszła
beze mnie na tamtą stronę
a za nią wszystkie wiosny
lata jesienie i zimy

żyłem w ogrodzie gdzie koty
udawały tygrysy
a psy prowadziły na spacer 
swe panie
aromat z puszek na śmieci
zwabiał bezdomne raccoony
i maliny co roku krwawiły

maliny nie były już słodkie
i róże nie były pachnące
a z ptaków najgłośniej śpiewały
wrony

ale dęby nadal szumiały
i chwiał się most nad gęstwiną

Franklin Park
listopad 1994

[Z książki Rysuję w pamięci opublikowanej w 1995 roku w Wydawnictwie a5, s. 24-26]