wtorek, 24 marca 2020

Kraków-Kazimierz, ul. Skałeczna (2)

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), ul. Skałeczna]

Po przyglądnięciu się w dużym zbliżeniu chłopcu ze zdjęcia, mam nieodparte wrażenie, że jest nim... mój kuzyn Marek. W takim razie dziewczynka widoczna obok niego, to może być moja kuzynka Dorota. We wczesnych latach sześćdziesiątych ojciec robił jakąś fuchę dla Państwowych Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych i kuzynostwo fotografował. Być może jest to jakiś odprysk z tamtej sesji (jednak nigdy nie widziałem jej efektów...)? 
Pracując teraz na negatywach ojca, doszedłem do przekonania, że używał on więcej niż dwóch średnioformatowych aparatów fotograficznych, a więc nie tylko czeskiego Flexareta i enerdowskiego Praktisixa.  W przypadku tego pierwszego, jeden z używanych egzemplarzy (bo były chyba co najmniej dwa) miał lekko rozjustowany obiektyw. Trudno to wszystko teraz dokładnie ustalić, ponieważ negatywy nie zostały przez niego w jakikolwiek systematyczny sposób ułożone w pergaminowych kopertach, nie wspominając o opisach czy datach naświetlenia... Pracując średnim formatem ojciec niestety bazował na filmach rodzimej produkcji, więc czasem trudno więcej wyciągnąć ze skanów (na całe szczęście w przypadku małego obrazka, używane negatywy to zwykle Agfa Ispan, enerdowski poprzednik błon ORWO).

niedziela, 22 marca 2020

Kraków-Kazimierz, ul. Kupa

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), ul. Kupa]

Tak myślę, że to ulica Kupa*, a z prawej strony zaczyna się ówczesne betonowe ogrodzenie Synagogi Izaaka. Tak więc, fotografia została wykonana prawdopodobnie z terenu, na którym postawiono później budynek Spółdzielni Starodruk. Przed 1939 rokiem był tam plac handlowy, także targ rybny, co można zobaczyć na kapitalnych zdjęciach Romana Vischniaca.
Spędziłem osiem bitych godzin przed ekranem przy retuszu tego kadru. Owszem, zdjęcie było już tutaj kiedyś prezentowane, ale osiem lat temu, wydawało mi się, że do planowanej książki wystarczy wyczyścić obrazy o docelowych rozmiarach 25 x 25 cm przy 300 dpi... Teraz pracuję inaczej i czyszczę surowy skan 55 x 55 mm (czasem nieco mniejszy bo od razu go kadruję i przycinam do kwadratu) przy wyjściowej rozdzielczości 4000 dpi. W ten sposób z gotowego pliku będę mógł - gdy zechcę - wykonać bardzo duże powiększenia. No i zrobienie takiego archiwum ma większy sens.
Nie wiem z jakiej przyczyny, ale ojciec nie dbał specjalnie o negatywy z Kazimierza. Wiele z nich ma plamy, rysy i zaświetlenia (ale to już kwestia nieszczelnego aparatu  lub w kilku przypadkach - nieregularnie przesuwającej się migawki szczelinowej?). Jednak nie narzekam teraz na konieczność wielogodzinnego duposiedzenia, dla tych trzech twarzowców z ulicy Kupa warto było!

------
* Jeżeli w przypadku wspomnianej ulicy ktoś ma skatologiczne skojarzenia, to spieszę z wyjaśnieniem, że to także nazwa synagogi stojącej u jej wylotu. Kupat-cdaka to po hebrajsku puszka ofiarna, wspomniana bożnica powstała bowiem XVII wieku z datków drobnych rzemieślników i kupców. 

sobota, 21 marca 2020

O „Słowniku polsko-polskim‟ we wczorajszym Tygodniku Kraków Gazety Wyborczej - rozmowa jaką przeprowadzili ze mną Łukasz Grzesiczak i Dominika Kardaś


Zdaję sobie sprawę, że to zaczyna już być trochę nudne... Będzie jeszcze jedna rozmowa w internetowym wydaniu Przekroju, którą przed eskalacją epidemii (nie nazywanej wtedy jeszcze pandemią) przeprowadziła Aleksandra Lipczak. Z góry polecam lekturę tego tekstu!
Tymczasem ilość zarażonych i ofiar śmiertelnych wzrasta, a nacjonal-populiści z PiS, straszący nas pięć lat temu imigrantami, którzy roznosić mieli zarazki i gwałcić polskie kobiety, a całkiem niedawno znalazłszy wroga w postaci „ideologii LGBT‟, szczuli obywateli tego kraju na osoby homoseksualne (z ulubioną synonimiczną aliteracją: pedał = pedofil), zostaną zmieceni przez niewielki, mutujący się nieustannie drobnoustrój... Dlaczego tak się może stać? Ano dlatego, że skandując hasła w rodzaju: 1944 PAMIĘTAMY, ŻOŁNIERZE WYKLĘCI CZEŚĆ WASZEJ PAMIĘCI czy BÓG HONOR OJCZYZNA (a także już mniej oficjalnie ŚMIERĆ WROGOM OJCZYZNY), odprawiając co miesiąc nabożeństwa religii smoleńskiej, skutecznie skonstruowali kolesiowskie państwo z tektury i kurwizji.
Zdjęcia patriotycznych w zamyśle murali, jakie można zobaczyć w Słowniku polsko-polskim, to rodzaj podsumowania propagandy IV RP w budowie, to czas przeszły. A co nas czeka po ustąpieniu zarazy? Strach się bać!

piątek, 20 marca 2020

Workers' Housing


[Tel Awiw, Frug St., 21.03.2019]

Kompleks budynków dla robotników zaprojektowany przez Arieh Sharona w pierwszej połowie lat '30 XX wieku, położony w Tel Awiwie między Frug St., Frishman St. i Dow Hoz St. Niemal dokładnie rok temu (uwzględniając różnicę jednego dnia w roku przestępnym) fotografowałem go wczesną ranną porą. Po przebudowach i balkonowych samowolkach trochę trudno rozpoznać tu rękę słynnego architekta... Będzie więcej zdjęć tego obiektu, stay tuned!

czwartek, 19 marca 2020

Kraków-Kazimierz, ul. Skałeczna

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), ul. Skałeczna]

Z tym chłopcem „nieruchomym jak strzała Eleaty‟ nie  mam absolutnie nic wspólnego... Nie mam też pojęcia, kto jest na zdjęciu i czy jeszcze żyje (musiałby mieć teraz siedemdziesiątkę...).  Rozpoznaje natomiast bezbłędnie butelkę na mleko w jego siatce. To model z grubego szkła, który został wyparty w połowie lat siedemdziesiątych przez te o baniastym kształcie. Kapsle na mleko zwykłe miały kolor srebrny, na pełnotłuste złoty, kefir miał kapsle zielone, maślanka niebieskie, różne odcienie żółtego i pomarańczowego oznaczały rodzaje śmietany. Oto rzadka dziś wiedza i zupełnie bezużyteczna.

środa, 18 marca 2020

Synagoga Wysoka w Krakowie na początku lat '60 XX wieku

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), Synagoga Wysoka]


Tak jak wspominałem, zabrałem się za skanowanie negatywów ojca. Nie wiem, czy w czasach, które nastąpią po zarazie, będzie się jeszcze wydawać książki fotograficzne? Czy będą na to pieniądze i... czy znajdą się ewentualni czytelnicy? Widoczne powyżej zdjęcie wykonane zostało (jak przypuszczam) na początku lat sześćdziesiątych. Synagogę planowano wtedy przebudować na siedzibę Teatru Groteska. Ostatecznie w wyremontowanym budynku znalazła miejsce pracownia konserwacji rzeźby PKZ (Przedsiębiorstwa Konserwacji Zabytków). Byłem tam z ojcem na początku lat siedemdziesiątych i pamiętam drewniane figury świętych Kościoła Katolickiego (nasączone żywicą epoksydową), które stały w sąsiedztwie renesansowego Aron ha-kodesz. Przechodzień widoczny w lewym dolnym rogu zdjęcia przypomina trochę ortodoksyjnego Żyda, lecz gdy oglądnąć go dużym w powiększeniu, widać, że to jakiś chrześcijański rzemieślnik w roboczym chałacie.

wtorek, 17 marca 2020

POLSKA Z MURALA. Aleksander Hudzik rozmawia ze mną o „Słowniku polsko-polskim‟ w najnowszym Newsweeku, 12/2020 16-22.03.20202

Zapraszam do lektury! W stosownym czasie udostępnię tutaj skany newsweekowej rozmowy w cyklu #prasówka.


Wywiad miał miejsce jeszcze przed wybuchem epidemii COVID-19 w Europie, jakkolwiek rozmawialiśmy przez skype'a, nie widząc siebie nawzajem (gdyż jak wiemy, jak wiedzą ci, co uprawiają od niedawna e-learning, włączone kamerki potrafią nieźle zamulić połączenie). Niewątpliwie ma miejsce obecnie prawdziwy koniec XX wieku (per analogiam do postrzegania wybuchu I wojny światowej, jako kresu XIX stulecia) i te patriotyczne w intencji murale (choć autorami wielu z nich są niebezpieczni nacjonaliści), które sfotografowałem na terenie Polski w latach 2014-2019, są przykładami wizualnej i politycznej ekspresji z poprzedniej epoki...

poniedziałek, 16 marca 2020

Miłość w Warnie

[Bułgaria, sierpień 1974, fot. Eugeniusz Wilczyk]

Z chłopcem widocznym na zdjęciu, „nieruchomym jak starzała Eleaty‟ (by przywołać autora, którego większość mieszkańców tego kraju kojarzy wyłącznie z wierszem Wilki), mam sporo wspólnego... W mojej najnowszej książce Minimalizm, która ukaże się za kilka tygodni w Wydawnictwie Convivo, czytelnik znajdzie tekst zatytułowany Miłość w Warnie. Warstwa faktograficzna tego wiersza oraz towarzyszącego mu Epilogu odnosi się w pewnym zakresie do obrazka powyżej.

(Ze względu na epidemię COVID-19 i zalecaną kwarantannę zabrałem się za skanowanie negatywów ojca. W pudle z kliszami z krakowskiego Kazimierza znalazłem samotną kopertę, zawierającą kadry z wakacji w Bułgarii w 1974 roku...)

sobota, 14 marca 2020

Vergonha / Hańba

Ingmar Bergman Hańba (1968)

Pierwszy raz zobaczyłem ten film w czasach PRL-u, chyba w końcówce sekretarzowania Edwarda Gierka. Który to mógł być rok - 1978? 1979? Obstawiam raczej Gierka, ponieważ mój imiennik w stopniu generała armii (także I sekretarz KC PZPR), który 13 grudnia 1981 wprowadził stan wojenny, raczej nie chciałby tego obrazu rozpowszechniać. Niewiele wtedy z niego zrozumiałem, zostało mi w głowie właściwie tylko kilka scen (nie ta z widocznej powyżej stop-klatki), pamiętam właściwie tak mało, że trudno byłoby mi teraz zrekonstruować - jak bardzo film został pocięty przez cenzurę, a zapewne poddano go istotnym "skrótom". Akcja Hańby rozgrywa się w czasie wojny domowej w jakimś kraju o realiach skandynawskich, para głównych bohaterów Ewa i Jan, którzy są muzykami z rozwiązanej orkiestry, zamieszkuje na wsi i utrzymuje się ze sprzedaży płodów rolnych. Kiedy militarne działania obejmują zamieszkiwaną przez nich wyspę, kiedy docierają tam żołnierze czy partyzanci walczących ze sobą stron, ich nie do końca harmonijny związek (który w warunkach pokojowych doczekałby się kilkuosobowego potomstwa, a w finale sprawy rozwodowej) ulega przyspieszonej destrukcji. Wszystko zresztą ulega przyspieszonemu rozkładowi. Bergman napisał w 100% trafiony scenariusz i zrobił na jego podstawie genialny film (jak peerelowska TVP łyknęła to po operacji "Dunaj" i stłumieniu praskiej wiosny - musieli jednak sporo wyciąć), który oglądany po 52 latach nadal można traktować jako wnikliwe studium psychologiczne ludzkich postaw i zachowań w warunkach wojny. Wizyta partyzantów w domu Ewy i Jana oraz agresywny sposób zachowania leśnych ludzi (w tym czasie przebywa u nich pułkownik strony rządowej, który wcześniej wymusza seks na pani domu), przypomniały mi przeczytane niedawno relacje, dotyczące rodzimych żołnierzy wyklętych. Co ciekawe, film nie miał zbyt dobrego odbioru, Sven Nykvist (operator tego obrazu) wspomina, że reżyser "był zawiedziony miażdżącą krytyką Hańby ze strony lewicy". I może jeszcze jedna wypowiedź Nykvista: "W Hańbie, najbardziej odnoszącym się do współczesności filmie Bergmana, traktującym o wojnie i jej wpływie na człowieka, otrzymałem zadanie znalezienie tonu reporterskiego dla oddania zwykłej, szarej codzienności. Praktycznie cały film rozgrywał się w plenerach. Pochmurna jesień. Jeśli chodzi o nastrój czułem tu paralelę z Gośćmi Wieczerzy Pańskiej." Jeśli o mnie chodzi, to pewną paralelę znajduję z wcześniejszą o 11 lat Siódmą pieczęcią, jakkolwiek w scenach plenerowych panowała tam raczej słoneczna aura (autorem zdjęć był Gunnar Fischer). W ostatnich scenach Hańby, które rozgrywają się na łodzi pełnej uchodźców, gdy ta wpływa gromadę unoszących się na wodzie trupów żołnierzy, Jan w nasuniętym na głowę kapturze wygląda jak rycerz Antonius Block (obie role odtwarza Max von Sydow) i nie sądzę, żeby to był przypadek.

Max von Sydow jako Jan Rosenberg w końcowych scenach Hańby

piątek, 13 marca 2020

(Jest przebiegłym strategiem, ale na razie nie straciłem nawet pionka)

[Ingmar Bergman, Siódma pieczęć, 1957]

- Dzisiaj rano odwiedziła mnie śmierć, gram z nią w szachy, by zyskać czas na załatwienie pilnej sprawy.
- Jakiej sprawy?
- Moje życie było ciągłą gonitwą, błądzeniem, gadaniną pozbawioną sensu. Było puste, tak. Mówię to bez goryczy i wyrzutów sumienia, bo wiem, że tak wygląda życie prawie wszystkich. Ale chcę tę zwłokę wykorzystać na jeden sensowny uczynek.
- Mhm, to dlatego grasz w szachy ze śmiercią?
- Jest przebiegłym strategiem, ale na razie nie straciłem nawet pionka.
- W jaki sposób mógłbyś ją przechytrzyć?
- Kombinacją gońca i skoczka, której jeszcze nie odkryła. W następnym ruchu zaatakuję od skrzydła.
- Zapamiętam to sobie.
- Użyłaś podstępu, oszukałaś mnie, ale jeszcze się spotkamy i znajdę na ciebie sposób.
- Spotkamy się w karczmie, tam gra potoczy się dalej.
- Oto moja ręka, żywa, pulsująca krwią. Słońce świeci na niebie, a ja Antonius Block gram w szachy ze śmiercią.

[Stosownie do okoliczności w jakich się znajdujemy, odświeżyłem sobie wczoraj Siódmą pieczęć Ingmara Bergmana. Genialny film!]

środa, 11 marca 2020

Rubinsky House (4)

[Tel Awiw, róg Sheinkin St. i HaGilboa St., 24.03.2019]

Czwarte ujęcie Domu Rubinsky'ego, które - już nie pamiętam dokładnie - chyba nie weszło do zestawu wystawowego. Zdjęcie z drabinki i przy użyciu Sigmy 14mm, więc piękny ten budynek wygląda na nieco przydeptany... Przed zarejestrowaniem tego kadru spytałem pana taksówkarza od hybrydowej toyoty, czy nie ma nic na przeciw, że fotografuję. Nie miał z tym problemu. 
No i dopadła mnie nostalgia! Tyle, że w dniu dzisiejszym, żeby dostać się do TLV, trzeba odbyć dwutygodniową kwarantannę...

czwartek, 5 marca 2020

Sol Gabetta „Il progetto Vivaldi‟


Tego sobie dzisiaj słucham. Płytę kupiłem nie tylko ze względu na świetną solistkę, ale też akompaniującą jej orkiestrę Sonatori de la Gioiosa Marca. CDs not dead!

środa, 4 marca 2020

Piotr Sarzyński o „Słowniku polsko-polskim‟ w Polityce, nr 45 (3235), 6.11-12.11.2019

Tekst pod tytułem Mary na murach w dziale Na własne oczy ukazał się dzień przed wernisażem wystawy w Państwowej Galerii Sztuki, co spowodowało spore zainteresowanie innych mediów (książka ukazała się dopiero miesiąc później...). Na wystawę w PGS-ie namawiał mnie Adam Mazur, do czego nie byłem przekonany, ponieważ chciałem (początkowo), żeby cykl zaprezentowany został publiczności wyłącznie w postaci albumu. No i dobrze się stało, że Adam umiejętnie (jest przecież doświadczonym kuratorem, a współpracowaliśmy nie raz) zniwelował mój opór. Wystawa to ważna rzecz przy pokazie projektu! 

Niniejszym inicjuję zapowiadany wczoraj cykl #prasówka.






wtorek, 3 marca 2020

W najnowszym Magazynie Press o „Słowniku polsko-polskim‟ i nie tylko - w rozmowie, jaką przeprowadziła Katarzyna Buszkowska


W stosownym czasie udostępnię tutaj treść tej rozmowy. 
W tym celu uruchomiona zostanie specjalna zakładka o nazwie PRASÓWKA
Na pierwszy ogień pójdzie artykuł Piotra Sarzyńskiego z listopadowej Polityki. Stay tuned!