Czyli audycja w II Programie Polskiego Radia, w której z Elą Janicką opowiadamy o projekcie i wystawie Inne Miasto. ZAPRASZAM DO SŁUCHANIA!
niedziela, 30 czerwca 2013
sobota, 29 czerwca 2013
FOTOGRAFIA NA SERIO
Żyjemy
w czasach, kiedy fotografia jest jednym z najbardziej oczywistych środków
komunikacji i ekspresji wizualnej, ale zarazem nie doceniamy chyba
zaawansowanych procesów ideologizacji jakim podlega. Nasz lokalny dyskurs
fotograficzny plącze się w siatce mało operatywnych kategorii: fotografii
artystycznej, dokumentalnej, komercyjnej, prasowej etc. Tymczasem fotografia
staje się na nowo polem realnej, politycznej polemiki i perswazji.
Narodowo-religijny, konserwatywny etos utwierdzają choćby kolejne albumy
fotograficzne Adama Bujaka, ukazujące słoneczne piękno polskiego krajobrazu i
wzniosłość religijnych obrzędów, a wśród nich na przykład sylwetkę Antoniego
Macierewicza przyjmującego komunię świętą. „Pokazuję wyłącznie dobro” −
deklaruje prominentny krakowski artysta. Intrygujący temat na osobną rozprawę,
wspominam tu o tym jedynie by podkreślić, że „Inne miasto” dokonuje w polu
polskiej fotografii zmiany bardziej istotnej, niż się może z pozoru wydawać. To
szczęśliwa adaptacja na rodzimy grunt anglosaskiej szkoły miejskiej fotografii
o wyrazistym, społecznym przesłaniu.
Pisze Łukasz Gorczyca o Innym Mieście w najnowszym wydaniu Dwutygodnika. Więc na zachętę wklejam powyższy fragment jego felietonu/recenzji i zachęcam wszystkich do lektury. Nie tylko dla tego, że tekst jest naszemu projektowi bardzo przychylny, ale też - jestem o tym przekonany - jego autor idealnie odczytuje nasze intencje. DZIĘKI ŁUKASZ!
piątek, 28 czerwca 2013
Nareszcie w domu!
Siedzę wreszcie w domu, pijąc mocną herbatę (Yunnan, nie Ulung) i przeglądając album VorOrt. Eine Sammlung topographischer Fotografien Ostdeutschlands (stęskniłem się za tą książką). I słucham przy tym Pere Ubu z winylowej reedycji płyty Modern Dance. Jako że, epoka analogowa jest ewidentnie passe, więc niejako w temacie dwie bardzo fajne fotografie Petera Oehlmanna z terenu VEB Filmfabrik Wolfen z połowy lat '90. Firma ta produkwała materiały fotograficzne znane pod marką ORWO, np. zupełnie niezły negatyw czarnobiały NP 22 albo konfekcjonowany w Polsce przez Foton Bydgoszcz barytowy papier BBN o normalnej gradacji i pięknych ciepłych tonach... Ale kto to jeszcze pamięta?
Peter Oehlmann, Wolfen, Filmfabrik, 1995 [skan z albumu VorOrt. Eine Sammlung topographischer Fotografien Ostdeutschlands, Hatje Canz, Leipzig 1997. Str. 178]
Peter Oehlmann, Wolfen, Verwaltungsgebaude der Filmfabrik, 1996 [skan z albumu VorOrt. Eine Sammlung topographischer Fotografien Ostdeutschlands, Hatje Canz, Leipzig 1997. Str. 68]
środa, 26 czerwca 2013
ZAPROSZENIE NA SPOTKANIE AUTORSKIE
które odbędzie się jutro w Zachęcie o godz. 18:00 w sali warsztatowej. Prowadzenie: Joanna Kinowska. ZAPRASZAM SERDECZNIE.
Janicka & Wilczyk, INNE MIASTO, 15.03.2011
wtorek, 25 czerwca 2013
Skrzyżowanie Marszałkowskiej i Królewskiej w 1970 i 2012
W minioną sobotę odwiedziłem Galerię Raster i kupiłem wydaną przez nich książkę Mister Warszawy. Architektura mieszkaniowa lat 60. XX wieku pod redakcją Łukasza Gorczycy i Marka Czapelskiego. Publikacja niezmiernie interesująca ze względu na zamieszczone w niej teksty - oprócz wymienionych wcześniej redaktorów, także autorstwa: Tomasza Fudali, Marii Sołtys i Agnieszki Skolimowskiej oraz zdjęcia z lat 60. i 70. XX w., nad których edycją czuwała Karolina Andrzejewska.
No i na stronie 170 znalazłem fotografię bardzo dobrze mi znanego miejsca...
Fot. Marian Sokołowski, 1970 [skan z książki Mister Warszawy. Architektura mieszkaniowa lat 60. XX wieku, Fundacja Raster, Warszawa 2012, str. 170]
A teraz ten sam teren sfotografowany przez nas po 42 latach, ale trochę bardziej w lewo i z nieco wyższej perspektywy.
Janicka & Wilczyk, INNE MIASTO, 15.03.2012
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Miasto, którego nie było
(i którego nie ma), czyli artykuł Dwida Karpiuka o Innym Mieście w najnowszym Newsweeku. Zapraszam do lektury (na razie w wersji papierowej lub płatnej, jak go powieszą na portalu ogólnodostępnym, to wkleję linka).
[Newsweek, 26/2013 24-30.06.13]
sobota, 22 czerwca 2013
Po otwarciu
Miałem robić komórką zdjęcia na wernisażu, ale przyszło tyle znajomych osób, że o tym... zapomniałem.
Na całe szczęście Przemek Pokrycki cykał foty iPhonem, więc wklejam zdjęcie, jakie zamieścił na Facebooku.
fot. Przemysław Pokrycki
Prezentacji Innego Miasta w Zachęcie towarzyszy katalog. Polecam to wydawnictwo, ponieważ znajduje się tam 30 fotografii z lat 2011-2012 (bardzo starannie wydrukowanych), esej Gabrieli Świtek i wywiad z Elą i ze mną, który przeprowadziła Lidia Ostałowska. Wystawa trwa do 28 lipca 2013.
Natomiast w czwartek 27 czerwca 2013 o godz. 18:00 także w Zachęcie, odbędzie się moje spotkanie autorskie pt. Dlaczego hiperrealizm?, które poprowadzi Joanna Kinowska. ZAPRASZAM!
czwartek, 20 czerwca 2013
Wystawa już wisi,
ja siedzę,
Ela robi zdjęcie.
Podpisów jeszcze nie ma (14:09).
Tzn. pewnie (na pewno) już są.
Jutro o 12:00 konferencja prasowa.
A o 19:00 wernisaż.
Z A P R A S Z A M Y !!!
wtorek, 18 czerwca 2013
Dlaczego nie tak
Krzysztof Jaworski
Dlaczego nie tak
Chodzi mi o większą swobodę artystyczną
Pisząc swobodę artystyczną, czy masz na myśli możliwość nierobienia niczego
Ale absolutnie niczego?
[wiersz z tomu: Krzysztof Jaworski Do szpkiu kości, Biuro Literackie, Wrocław 2013. str. 94.]
Ten tekst jest mi szczególnie bliski na 3 dni przed wernisażem Innego Miasta. "Chodzi mi o większą swobodę artystyczną" oraz o "możliwość nierobienia niczego", "absolutnie niczego" ;))
W tle Bill Laswell i Praxis z płytki nagranej podczas koncertów w Polsce w 1997.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
ZAPROSZENIE DO ZACHĘTY
21 czerwca 2013 w piątek o godz. 19:00 w Narodowej Galerii Sztuki - Zachęta odbędzie się wernisaż wystawy INNE MIASTO autorstwa Elżbiety Janickiej i Wojciecha Wilczyka, na który niniejszym SERDECZNIE WSZYSTKICH ZAPRASZAM!
niedziela, 16 czerwca 2013
Over!!!
Ostatnie obrazy (być może właśnie w tej chwili) przechodzą przez maszynę w lablabie. Jutro podklejanie, oprawa i we wtorek transport do Zachęty.
Dziwnie się czuję, bo nagle nic nie mam do roboty.
Przez półtora miesiąca ślęczałem przez ekranem komputera. I pracując sluchałem też sporo muzyki. Np. odświeżyłem sobie Coltrane'a (bez obaw, nie moczyłem tiffów w herbacie Ulung), a tu szczególnie przypadł mi do gustu album zawierający komplet nagrań do Africa/Brass Session. I idąc tropem rozszerzonych składów, także Charles Mingus i Dynasty. I po raz pierwszy chyba od nabycia tego CD, wysłuchałem do końca nagrań Milesa Daviesa z orkiestrą Gila Evansa w Corngie Hall w 1961 roku. W ogóle big bandy z epoki swingu, a tu szczególnie te sesje, w których brał udział Lester Young. Ale też nagrania Charlie Parkera i bardzo wczesne rejestracje występów Milesa Daviesa (czteropłytowy box Young Miles). Itd, itd.
W pewnym momencie przerzuciłem się dla odmiany na - jak to kiedyś określali muzycy jassowi - "poważkę". I zapuściłem pięciopłytowy box z Parsifalem Wagnera (Wiener Philharmoniker & Georg Solti). Genialna muzyka (uwielbiam uwerturę) i nawet dotrwałem do czwartego winyla oraz jego strony "B", gdzie zaczyna się ostre teutońskie wycie, ale dalej już nie mogłem... Muszę przynać, że nigdy mi sie nie udaje wysłuchać finału tego dramatu muzycznego, może powinienem zacząć od końca? Genialna muzyka - jak już powiedziałem - chociaż kompozytor był niezłym skurwielem i do tego antysemitą...
Parsifala bardzo lubił też pewien nieudany malarz z prostokątnym wąsikiem (uważam, że zdecydowanie należy dawać stypendia artystom, to tańsze i - by rzecz ująć eufemistycznie - mniej kłopotliwe, niż walka z partiami, które zakładają...) i chyba też po klęsce pod Stalingradem, niemieckie radio grało to na okrągło.
Na odtrutkę zapuściłem lp. z VIII Symfonią Szostakowicza, która to miała być niby o zwycięstwie pod Stalingradem, a tak naprawdę piła do czystek z czasów jeżowszczyzny (salwy egzekucyjne w II części), na czym zresztą poznał się generalissimus-językoznawca i kompozytor podał w niełaskę (uwielbiam Szostakowicza!).
Podczas retuszu negatywów i opracowywyania plików do edycji świetnie mi się słuchało. To bardzo ważne doświadczenie. Jeśli zaś idzie o wiedzę dotyczącą "magii wielkiego formatu", którą chcąc nie chcąc nabyłem (np. zobaczyłem, że wszystkie moje wielkoformatowe obiektywy nieźle winietują, a najostrzejszy z nich - 135mm - ma poteżną aberację chromatyczną), to nie czuję jakoś, żeby była ona dla mnie czymś koniecznym i niezbędnym... ;)
A teraz kłaniam się Państwu wieczornie, wyciągam z zamrażalnika trzecią butelkę Łomży-Export-Niefiltrowanej i zapuszczam Closera Joy Division, ma się rozumieć z analoga (180 Gram LP).
piątek, 14 czerwca 2013
CÓRKA SWOJEGO KRAJU
Piotr Bratkowski
CÓRKA SWOJEGO KRAJU
biedna mała początkująca
kobieto przez chwilę
wyglądasz prawie
jak gwiazda estrady królowa cyganerii lub
przynajmniej luksusowa dziwka
po zawstydzonym ciemnym uśmiechu
po twoich oczach
zmęczonych i mądrych
rozpoznam cię zawsze
jesteś stąd
21 marca 1983
[Powyższy tekst (idealnie trafiony) skonweniował mi z wierszem Michała Kaczyńskiego z poprzedniego wpisu. Tym razem zamiast adresu bibliograficznego skan strony tytułowej książki Piotra Bratkowskiego Wiersze stare i nowe. Zdjęcie portretowe poety zrobiłem chyba w 1998 roku świeżo nabytym Hasselbladem 500 C/M. Wiersz jest z roku 1983, książka z 2003. Aha, fotografia pierwotnie miała ramkę negatywową... ;)]
czwartek, 13 czerwca 2013
URSUS
URSUS
karki podgolone wysoko, wyżej
tam wewnątrz, gdzie dwie półkule
w szerokim rozkroku
jedna wsparta o uchylone drzwiczki
druga silnie wybija na kostce bauma
szybki basowy beat
dwa pasy na nogawce
jak kapralskie belki na pagonach
żule z ursusa
poddresiarze młodsi
z kurewkami połamanych klatek
ławek obrośniętych chwastami
klepisk z wydeptanych petów
w chorych krzakach
czarny samochód, czerwony dres
mówi do telefonu komórkowego:
zabijemy cię chuju
ten obok śmieje się głośno
pali papierosa i dotyka dziewczyny
stojącej obok samochodu
już wieczór, ursus, pomiędzy zmiętym
asfaltem, pofałdowanym jak kark grubasa
na tylnym siedzeniu, a krzywym i
spękanym krawężnikiem jest szpara
do samego serca ziemi
[z książki: Michał Kaczyński Szczęśliwice, Raster, Lampa i Iskra boża, Warszawa 2012, str. 42-43. Ilustracje Wilhelma Sasnala. Tak sobie pomyślałem, że ten tekst w sam raz pasuje na czwartek trzynastego (czerwca 2013).]
środa, 12 czerwca 2013
wtorek, 11 czerwca 2013
ŚWIAT BEZ SZTUKI?
Zabrze-Rokitnica, ul. Młodzieżowa, 15.01.2013
[Połowa Innego Miasta pojechała dziś z labalabu do ramy w bramie do oprawy. Zdjęcia są duże... i wyglądają nieźle... Produkcja do piątku. Transport do Warszawy w poniedziałek, a wernisaż w piątek w Zachęcie o godz. 18:00. I fajnie bo już nie wyrabiam... :)]
niedziela, 9 czerwca 2013
Duma Bytomia
Bytom, ul. Wrocławska 21.01.2013
[Mała przerwa w pracy. I nie jestem pewien, czy tej foty już nie wklejałem na bloga (?). Ale co tam... Duma to duma. Dumy nigdy za wiele (vide wczorajszy zjazd polskiego neonaziolstwa w Warszawie... Chociaż w przypadku Zawiszy, Holochera, Ziemkiewicza czy Bosaka bardziej pasuje słowo dupa).
Jeszcze niespełna tydzień roboty i wystawa będzie gotowa. Ale już z górki :)
Zaczynam tęsknić za robieniem zdjęć...]
piątek, 7 czerwca 2013
Dlaczego 8x10"
Obrabiając pliki do wydruków na wystawę w Zachęcie, zrozumiałem wreszcie co miał na myśli Stephen Shore, kiedy na początku realizacji "Uncommon Places" zrezygnował z reporterskiej kamery 4x5" i przerzucił się na 8x10", stwierdzając przy tym, że ten poprzedni format ma "zbyt duże ziarno" :D
Cenne to doświadczenie, którego jednak nikomu nie polecam...
środa, 5 czerwca 2013
River Don
I Berris Conolly, którego stronę polecił mi niedawno brumel. Bardzo fajny i prosty projekt dotyczący rzeki przepływającej m.in. przez Sheffield. Zestawione w pary zdjęcia tych samych miejsc, sfotografowanych w odstępie 20 lat robią wrażenie! I tak sobie pomyślałem o Górnym Śląsku oraz o tamtejszej rzece Rawie (można ją równie dobrze nazwać ściekiem... ale nie zawsze tak było). Rawa liczy 19,6 kilometra, rozpoczyna swój bieg przy stawie Marcin w Rudzie Śląskiej, a potem przecina Świętochłowice, Chorzów, Katowice, by w Sosnowcu wpłynąć do Brynicy. Pomyślałem o Rawie, której nikt do tej pory rzetelnie nie obfotografował (jeżeli znalazł się ktoś taki, chętnie odszczekam), co właściwie powinno dziwić, ale mnie to wcale nie dziwi...
Berris Conolly, 8 Ladys Bridge 1989 & 2009
Berris Conolly, 8 Ladys Bridge 1989 & 2009
Berris Conolly, River Don - 7 Corporation Street 1989 & 2009
Berris Conolly, River Don - 7 Corporation Street 1989 & 2009
wtorek, 4 czerwca 2013
Dlaczego hiperrealizm (c.d.)
A właściwie tytuł tego wpisu powinien brzmieć: "Dlaczego Monty Python?". Sznowne Panie Posłanki i Szanowni Panowie Posłowie z PiS-u wpadli na pomysł specjalnej uchwały sejmowej w 70 rocznicę zbrojnego powstania w obozie zagłady w Treblince. No więc, autorzy skeczy Monty Pythona nie napisali by tekstu równie absurdalnego... Nie zawarli by w nim też tylu kłamstw, a temat jest akurat śmiertelnie poważny. Wród pomysłodawców wspomnianej uchwały widać np. nazwiska byłej wiceminister spraw zagranicznych i jej zastępcy... Ręce opadają.
Zainteresowała mnie wymieniona w tym tekście rodzina Lubkiewiczów ze wsi Sadowne. Edwarda Kapówka i ks. Paweł Rytel-Adrianik w książce pt. "Dam im
imię na wieki (Iz 56,5). Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów" o Lubkiewiczach piszą w sposób następujący:
Sadowne
(gm. Sadowne, pow. węgrowski, woj. mazowieckie)
Leon
Lubkiewicz, Marianna Lubkiewicz, Stefan Lubkiewicz
Leon
Lubkiewicz (lat 59), jego żona Marianna (lat 44) oraz ich syn Stefan (lat 25)
zostali zastrzeleni za to, że Leon Lubkiewicz sprzedał chleb dwóm dziewczętom
żydowskim o nazwiskach Czapkiewicz i Enzel. Dziewczęta zostały zatrzymane przez
Niemców z bochenkami chleba. Prawdopodobnie ujawniły miejsce ich zakupu, po
czym zostały zastrzelone. Po kilkugodzinnych torturach wykonano egzekucję na
Lubkiewiczach.
Nie kwestionując informacji zawartych w przytoczonej wyżej notce warto zadać dość istotne pytanie - jaka była cena bochenka chleba sprzedawanego Żydom w okolicach Treblinki? Odległość wsi Sadowne od obozu zagłady to około 18 kilometrów drogą, w lini prostej znacznie mniej...
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Dlaczego hiperrealizm
Zofia Lipecka, Projekt Treblinka, 2010, olej na płótnie, 130x195cm [fot. Margery Clay, skan z katalogu wystawy Tam spadła nam zasłona z oczu, Atlas Sztuki, Łodź 19.04.2013-02.06.2013]
Niestety nie dotarłem (i nie dotrę, bo ekspozycja dziś się zamyka...) na wystawę Tam spadła nam zasłona z oczu Zofii Lipeckiej w Atlasie Sztuki. Czego żałuję, no ale vis major.
A jej obrazy to dobra odpowiedź na zadane w tytule tego posta pytanie.
A jej obrazy to dobra odpowiedź na zadane w tytule tego posta pytanie.
Projekt Treblinka to rozpoczęty w 2004 roku i nadal kontynuowany cykl obrazów, na których pojawia się krajobraz widoczny przed i za tablicą miejscowości, w pobliżu której przez 13 miesięcy funkcjonował niemiecki obóz zgłady (w 2012 roku tablicę przesunięto o kilkanaście metrów dalej, ale artystka fotografuje i maluje nadal to samo miejsce)
Serię Zofii Lipeckiej można odnieść np. do zdjęć Eustachego Kossakowskiego z jego cyklu 6 mètres avant Paris. I do razu widać, że ciężar gatunkowy projektu Lipeckiej jest - by tak to eufemistycznie określić - nieco inny, niż 159 paryskich tablic Kossakowskiego (nic jednak nie ujmując jego świetnej serii).
Serię Zofii Lipeckiej można odnieść np. do zdjęć Eustachego Kossakowskiego z jego cyklu 6 mètres avant Paris. I do razu widać, że ciężar gatunkowy projektu Lipeckiej jest - by tak to eufemistycznie określić - nieco inny, niż 159 paryskich tablic Kossakowskiego (nic jednak nie ujmując jego świetnej serii).
Premiera wystawy Tam spadła nam zasłona z oczu w Atlasie Sztuki odbyła się w 70 rocznicę wybuchu powstania w getcie wrszawskim.
Zofia Lipecka, Projekt Treblinka, 2011, olej na płótnie, 130x195cm [fot. Margery Clay, skan z katalogu wystawy Tam spadła nam zasłona z oczu, Atlas Sztuki, Łódź 19.04.2013-02.06.2013]
Zofia Lipecka, Projekt Treblinka, 2012, olej na płótnie, 130x195cm [fot. Margery Clay, skan z katalogu wystawy Tam spadła nam zasłona z oczu, Atlas Sztuki, Łódź 19.04.2013-02.06.2013]
niedziela, 2 czerwca 2013
Tauzen
Krzysztof Eberle, zdjęcie z bloga mouthstrappedinstatic.blogspot.com, wpis z kwietnia 2013.
Czyli osiedle Tysiąclecia w Katowicach z charakterystycznymi wieżowcami-koniczynkami. Na widocznym powyżej obrazku jest wszystko to, co lubię i cenię w fotografii. I dodatkowo jeszcze graffiti fanów Gieksy (zaatkowane przez oponentów z Chorzowa - sądząc po kolorze użytej farby).
I przez cały weekend ta fotografia chodziła mi po głowie. Dlaczego nie wkleiłem wcześniej tego świetnego kadru?
Subskrybuj:
Posty (Atom)