[Stare Hołowczyce, DW-811, 05.06.2018]
wtorek, 31 lipca 2018
poniedziałek, 30 lipca 2018
Międzygórze, ul. Śnieżna
[29.07.2018]
Niniejszym inauguruję nową etykietę o brzmieniu "przystanki patriotyczne". Przystankowe instalacje przeznaczone pierwotnie do ochrony podróżnych przed deszczem, śniegiem, wiatrem, zimnem czy nadmierną ekspozycją słoneczną w późnym kapitalizmie nie pełnią już takiej funkcji... Ponieważ lokalny transport pasażerski, nazywany czasem pieszczotliwie "zbiorkomem", uległ likwidacji. To obecnie miejsca spotkań towarzyskich, gdzie nierzadko uprawia się polityczną agitację, co widać na załączonym obrazku.
niedziela, 29 lipca 2018
Się dzisiaj pracowało...
5 lokalizacji, ...set kilometrów, wyjechałem o trzeciej rano, wróciłem do domu o w pół do siódmej. Więcej roboczych fotek na moim Instagramie.
sobota, 28 lipca 2018
piątek, 27 lipca 2018
(ryby z okrągłym zakazem śmiechu na wargach)
Miroslav Holub
RYBY
Cesarz Shi Huangdi,
pierwszy władca absolutny Chin,
panował jeszcze przez dziewięć miesięcy
po swojej śmierci,
zabalsamowany,
posadzony na tronie
obłożony rybami,
żeby nie był go czuć.
Ślepe oczy ryb, łaskawe księżyce
dziejopisarstwa,
ikra ryb, samogłoski przysięgi
dynastii,
pęcherze ryb, puzdra
prawowierności,
krwawe płetwy ryb, głosy za
grzebaniem filozofów
żywcem,
nagie czaszeczki ryb, skandowany szept
zgody na kamienowanie
świadków,
zaschnięty śluz łusek, zapał
dam dworu, kiedy Shi dopiero
ćwiczył nieśmiertelność w którejś
z dwudziestu identycznych rezydencji,
skrzela ryb, gwarancja ciągłości
wiecznej,
wnętrzności ryb, gorzkie sekrety państwa,
gdzie jednak czasami
załatwia się i cesarza,
ryby z okrągłym zakazem śmiechu
na wargach, ryby, kariatydy, którym
mięso odpada od ości,
ryby, fosforyzujące
katalizatory wieczności,
ryby, geniusze niemoty,
chrząstkowate ryby, ościste ryby,
małe ryby, wielkie ryby,
ryby imperialne
mające tylko jedno zadanie:
śmierdzieć aż tutaj.
[Wiersz w przekładzie Leszka Engelkinga z książki: Miroslav Holub Wiersze, Świat Literacki, Izabelin 1996, s. 83-85. Jakoś mi się to skojarzyło z obecną sytuacją w Polsce, jakkolwiek Cesarz podobno żyje i udzielił wczoraj wywiadu w TVP1...]
obłożony rybami,
żeby nie był go czuć.
Ślepe oczy ryb, łaskawe księżyce
dziejopisarstwa,
ikra ryb, samogłoski przysięgi
dynastii,
pęcherze ryb, puzdra
prawowierności,
krwawe płetwy ryb, głosy za
grzebaniem filozofów
żywcem,
nagie czaszeczki ryb, skandowany szept
zgody na kamienowanie
świadków,
zaschnięty śluz łusek, zapał
dam dworu, kiedy Shi dopiero
ćwiczył nieśmiertelność w którejś
z dwudziestu identycznych rezydencji,
skrzela ryb, gwarancja ciągłości
wiecznej,
wnętrzności ryb, gorzkie sekrety państwa,
gdzie jednak czasami
załatwia się i cesarza,
ryby z okrągłym zakazem śmiechu
na wargach, ryby, kariatydy, którym
mięso odpada od ości,
ryby, fosforyzujące
katalizatory wieczności,
ryby, geniusze niemoty,
chrząstkowate ryby, ościste ryby,
małe ryby, wielkie ryby,
ryby imperialne
mające tylko jedno zadanie:
śmierdzieć aż tutaj.
[Wiersz w przekładzie Leszka Engelkinga z książki: Miroslav Holub Wiersze, Świat Literacki, Izabelin 1996, s. 83-85. Jakoś mi się to skojarzyło z obecną sytuacją w Polsce, jakkolwiek Cesarz podobno żyje i udzielił wczoraj wywiadu w TVP1...]
środa, 25 lipca 2018
NIE WIDZĄC NAWET SŁOŃCA
To tytuł eseju mojego autorstwa, który można przeczytać w najnowszym numerze pisma AUTOPORTRET, poświęconego przestrzeniom pracy. W swoim tekście piszę, jak to wygląda w fotografii (komentując zdjęcia: Edwarda Burtynsky'ego, Lewisa Hine'a, Maksa Steckla, Charlesa Sheelera, Lee Friedlandera, Larsa Tunbjörka, Marka Ruwedela, Jeffa Brouwsa, Konrada Pustoły i Katarzyny Zolich), od razu też dodam, że nazwę szkicu zaczerpnąłem od tytułu wiersza Grzegorza Wróblewskiego, który zresztą w całości jest przytoczony na końcu.
Zapraszam do nabywania AUTOPORTRETU i czytania zamieszczonych tam esejów! Za jakieś 3 miesiące pismo będzie też dostępne w sieci za free, więc jak ktoś ściubi grosza, niech wytrwale czeka. Piękny wiersz Grzegorza Wróblewskiego Pan Robin umiera na zapalenie płuc (o irlandzkich
zdobywcach Ameryki Północnej) pochodzi z książki Prawo serii, wydanej w 2000 roku przez Instytut Wydawniczy „Świadectwo” w Bydgoszczy.
Grzegorz Wróblewski
PAN ROBIN UMIERA NA ZAPALENIE PŁUC
(O IRLANDZKICH ZDOBYWCACH AMERYKI PÓŁNOCNEJ)
12
godzin dziennie przez 50 lat, nie widząc nawet słońca,
w
zakładach mięsnych i kopalniach, reperując cudze spodnie,
aby
móc w każdą sobotę upić się do nieprzytomności,
potem
trzeźwieć na niedzielnej mszy u św. Patryka,
od
poniedziałku znów pracować, nie widząc nawet słońca,
wmawiając
sobie, że kiedyś to na pewno się zmieni,
by
na sam koniec rozkręcić starą komodę i wyjąć z niej
plik
banknotów i dać je zdziwionej żonie, która powie,
że
przecież można było za te pieniądze wyjechać do Honolulu
albo
choćby kupić 2 świnie, a teraz to już nie ma po co,
i
że ona mogła wyjść za miejscowego lekarza, ale popełniła błąd
i
wybrała, głupia, tego łajdaka, nierozgarniętego Robina
i
zmarnowała sobie przez niego życie, zamiast kupić 2 świnie,
a
on zostawi ją teraz samą i czy takie życie w ogóle miało sens?
Ale to nie jedyny poetycki tekst, jaki przytaczam w eseju zamieszczonym w AUTOPORTRECIE. Swój szkic zaczynam od przywołania wiersza Umieralnia chińskiego poety Xu Lizhi, który przełożony przez Wiolettę Grzegorzewską znalazł się w tomie Nekrolog orzeszka ziemnego, wydanym w zeszłym roku przez oficynę Eperons-Ostrogi.
Xu Lizhi
UMIERALNIA
Nawet przy odłączonej maszynie
zamknięte warsztaty zakażają
metalami,
wypłaty są potajemnie redukowane
niczym miłość, którą młodsi
robotnicy spychają na dno serca.
Z braku czasu wszystko obojętnieje.
Ich wnętrzności wypełniają metale
ciężkie
trujące kwasy azotowy i siarkowy.
Na produkcji łzy są tłumione zanim
zdążą opaść.
Czas się kurczy, pogrąża w omamach.
Wychudzeni, podstarzali, dzień i
noc zmagają się z bólem,
siłą woli podtrzymując omdlenia i
zawroty głowy.
Wyrzynarka nadrywa im skórę,
Która za chwile pokrywa się stopem
aluminium.
Jedni dogorywają, podczas gdy
drudzy poddają się chorobie.
Przysypiam miedzy nimi, czuwam
na tym zapomnianym cmentarzysku
naszej młodości.
wtorek, 24 lipca 2018
Twoje wspomnienia na Facebooku
Z rana zaglądnąłem na Facebooka, który przywitał mnie następującym obrazkiem:
Zdecydowanie ten widok nie sprawił mi radości (ciekawe czy Facebook w taki sposób "przypomina" też fotografie z katastrof, wojen i pogrzebów?)... Zacząłem się zastanawiać, gdzie i czym zrobiłem to zdjęcie? Ponieważ post był podpisany (co zauważyłem po chwili), nad lokalizacją nie musiałem się głowić... a model komórki? Przedsmartfonowy Samsung czy Nokia (różnica między 2, a 5 Mpix)? Nie pamiętam! Potem (ponieważ wczoraj polubiłem ten fanpejdż) wyświetliła mi się informacja ze strony Nikon Mirrorless Camera, gdzie znalazłem świeżą porcję informacji na temat nowego bezlusterkowca Nikona.
Podobno data premiery aparatu to 23 sierpnia (a miał to być 23 lipca...), więc przez najbliższy miesiąc firma będzie nam serwować coraz bardziej konkretne informacje na temat produktu, wzmagając zainteresowanie potencjalnych klientów (czyli moje także). W tym, co można zobaczyć w materiałach wizualnych, zwraca uwagę duża średnica bagnetu. I tak sobie pomyślałem, że gdy kamera pojawi się w sprzedaży, szybko wyprodukowane zostaną przejściówki do innych systemów obiektywów. Czyli, że (mam nadzieję, że tak sprawy się potoczą!) będzie można podłączyć do tej puszki świetne shifty Canona.... Co byłoby arcygenialnym rozwiązaniem. Ale czy tak się stanie?
poniedziałek, 23 lipca 2018
Na dobry początek...
...po powrocie z urlopu, który dla mnie mógłby trwać o wiele dłużej. Czy też w ogóle się nie kończyć... W Berlinie odebrałem w końcu od Mariusza Bednarskiego dwie płyty z muzyką Jana Dismasa Zelenki, które kupił mi na niemieckim ebayu, a były to aukcje z wysyłką tylko na terenie Niemiec. Z których szczególnie pożądałem oratorium Il serpente di bronzo, kapitalnego utworu w interpretacji Ensemble Inegal, mającego tylko jedną płytową rejestrację. Dlaczego tylko jedną? To dobre pytanie (i ważne, być może tylko dla mnie?).
Dotarła też w końcu czeska książka Grzegorza Wróblewskiego (zawierająca przekłady Bogdana Trojaka), nadana miesiąc temu z Kopenhagi, ale ponieważ Poczta Polska jest teraz w zasadzie księgarnią patriotyczno-kulinarną oferującą monografie tzw. żołnierzy wyklętych oraz książki kucharskie Siostry Wazeliny, więc przesyłka szła dłuuugo...
Dotarła też w końcu czeska książka Grzegorza Wróblewskiego (zawierająca przekłady Bogdana Trojaka), nadana miesiąc temu z Kopenhagi, ale ponieważ Poczta Polska jest teraz w zasadzie księgarnią patriotyczno-kulinarną oferującą monografie tzw. żołnierzy wyklętych oraz książki kucharskie Siostry Wazeliny, więc przesyłka szła dłuuugo...
Teraz powinienem się zabrać do pracy... O ew. postępach będę informować.
niedziela, 22 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 15 i 16)
All's Well That Ends Well... Postanowiłem więc na koniec pobytu wykręcić dłuższą pętelkę do miejscowości Dobra (jakieś 70 km). Co było bardzo miłą przejażdżką, jakkolwiek okolice Dobrej, które są w zasadzie suburbiami Szczecina jakoś wizualnie nie zachwycają...
W rzeczonej miejscowości natknąłem się na wczesnogotycki kościół (z XIII wieku, jest ich tutaj sporo po obu stronach granicy), więc zatrzymałem się, żeby go obejrzeć i w rodzaju lapidarium przed budynkiem znalazłem tę oto płytę.
Która zapewne wmurowana była w ścianę świątyni lub pochodzi z pomnika pamięci żołnierzy niemieckich, którzy zginęli podczas pierwszej wojny światowej. I studiując zamieszczone na niej nazwiska przypomniał mi się obecny Minister Spraw Wewnętrznych, który w 2017 roku w Szczecinie (był wówczas Wicemarszałkiem Sejmu) podczas uroczystego przedstawienia śpiewogry O Żołnierzach Wyklętych opowieść, czterokrotnie wspomniał o "polskim, patriotycznym, pięknym Szczecinie". I to naprawdę nie jest śmieszne...
piątek, 20 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 14)
Wybraliśmy się dzisiaj z Martą do Ueckermünde. Bardzo przyjemna wycieczka (z Nowego Warpna przez Rieth, Warsin/Vogelsang i Belin) oraz równie przyjemne miasto docelowe. Bardzo różniące się wyglądem od tego, co można spotkać po polskiej stronie, że wspomnę np. Trzebierz lub Police. Choć zapewne w czasach NRD różnice te nie były aż tak wyraźne? I podczas drogi powrotnej pomyślałem sobie, że prawdziwą twarzą "dobrej zmiany" jest fizjonomia (eufemizm) prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza (aktualnie przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka). Wydaje mi się, że podobny bon mot zaserwował kiedyś na facebooku Wojciech Tochman, choć on na pewno użył słowa "morda". Wszystko dlatego, że wczoraj wieczorem czytałem zamieszczone w necie relacje z protestów przed Sejmem i sądami w obronie niezależności Sądu Najwyższego. I ogarnęło mnie niepokój, że proces wyprowadzania Polski z Unii Europejskiej nabiera szybkości, że politycy z Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie wpychają nas w łapy Rosji. Być może pewna część z nich rzeczywiście robi to, ponieważ są durniami... Ale choć różne rzeczy można mówić o Słońcu Żoliborza, to jednak trudno nazwać go idiotą... Tak samo, jak byłego Ministra Obrony Narodowej czy Ojca Dyrektora z Torunia.
czwartek, 19 lipca 2018
wtorek, 17 lipca 2018
niedziela, 15 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 8 i 9)
[Rezerwat Świdwie]
Wczoraj zaliczyliśmy rodzinnie Altwarp, a dzisiaj wybrałem się na dłuższą pętelkę wzdłuż Rezerwatu Przyrody Świdwie. Z Nowego Warpna udałem się w kierunku Dobieszczyna, lecz po ok. 8 kilometrach skręciłem w lewo na Trzebież, a zaraz potem w prawo w leśną drogę na Gunice i na całe szczęście po kilku kilometrach trafiłem na nieznaną googlowi asfaltówkę, która doprowadziła mnie do szosy 115 w Podbrzeziu, skąd w Tanowie skręciłem w prawo w polną drogę w stronę jeziora, a potem dojechawszy do Stolca, wróciłem do domu trasą na Dobieszczyn... Super sprawa, przejechałem jakieś 60 km, z czego z 15 km po drogach nieutwardzonych (częściowo w piachu), gdzie gravel spisywał się rewelacyjnie (choć pewnie mtb byłby tutaj bardziej użyteczny). Chwilę po tym, jak zrobiłem widoczne powyżej zdjęcie (motyw jest tak banalny, iż jestem pewien, że fotografia ta nie jest w stanie unieważnić piękna tego miejsca), minęło mnie dwóch motocyklistów na wyjących motorach do moto crossu, które pozbawione były oczywiście tablic rejestracyjnych... Czy ci idioci zawsze muszą wjeżdżać na tym swoimi smrodzącym złomie do rezerwatów przyrody? Biorąc pod uwagę współrzędne geograficzne, jest pytanie z rodzaju retorycznych.
piątek, 13 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 7)
Natomiast w piątek trzynastego plażing...
Robiąc sobie background pod widoczna na zdjęciu powyżej lekturę, słucham teraz różnych dziwnych rzeczy z symfoniki z XIX i XX wieku, z którymi nie miałem kontaktu przez dobre 30 lat (podobnie jak z prozą Manna). I jest to ku mojemu zaskoczeniu bardzo miłe doświadczenie...
I też trochę a propos głównej postaci powieści (oraz z przekory), włączyłem teraz genialną VIII Symfonię Dymitra Szostakowicza w wykonaniu Moskiewskiej Orkiestry Symfonicznej pod dyrekcja Kiriła Kondraszyna (w domu mam box z analogami, gdzie tym utworem dyryguje Jewgienij Mrawinski, no tak, zdecydowanie nie jest to utwór niesłuchany od 30 lat...). Tak czy owak, miłego odbioru!
czwartek, 12 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 6)
Niezbędny appedix do wczorajszego wpisu o Parsifalu, dotyczący jednak nie tego wybitnego utworu Ryszarda Wagnera, lecz osoby dyrygenta, tak kapitalnie prowadzącego orkiestrę Festiwalu Bayreuth w 1962 roku, Hansa Knappertbuscha. O którym prawdę mówiąc, niewiele wcześniej wiedziałem, a szperając w necie znalazłem informacje, że chociaż jego nazwisko znalazło się na Gottbegnadeten-Liste, to jednak nie był on członkiem NSDAP, a jego nacjonalistyczne poglądy można określić jako "umiarkowane". Przy okazji kwerendy w serwisie youtube (szukałem tam nagrań symfonii Brucknera) natknąłem się jednak na dwa filmiki wycięte z Die Deutsche Wochenschau, a były to fragmenty dotyczące występów Knappertbuscha na oficjalnych obchodach urodzin Adolfa Hitlera w 1943 i 1944 roku...
[1943]
[1944]
środa, 11 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 5)
[Leje... 06:54]
[Leje... 10:39]
[W taki razie nie pozostaje nic innego, jak posłuchać Parsifala w kapitalnym wykonaniu z 1962 roku, które zarejestrowano podczas festiwalu w Bayreuth.]
[Stolec, 18:34]
-----------------
Dopisek, 20:42.
Ponieważ po południu deszcz przestał padać i zaczęło się wypogadzać, więc (Parsifal poczeka) postanowiłem wykręcić pętelkę. Pojechałem znowu do Stolca, a tam vis a vis pałacu skręciłem w prawo i polną drogą dotarłem w okolice jeziora Świdwie, gdzie znajduje się rezerwat ptactwa wodnego i błotnego, i gdzie jest naprawdę dziko. I niewysławialnie pięknie, i miałem okazję zobaczyć żurawie, a częściej je słyszeć, a także natknąć się na stado jeleni buszujących w szuwarach. I nie zrobiłem tam żadnych zdjęć, żeby nie unieważnić tego miejsca.
wtorek, 10 lipca 2018
poniedziałek, 9 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 3)
[Brama pałacu w Stolcu (primo voto Stolzenburg), 11:04]
Nieźle wygląda ta brama... Będę tu musiał wrócić jesienią.
niedziela, 8 lipca 2018
PRZERWA URLOPOWA ('18 - odc. 2)
[06:46]
Zapomniałem niestety, że odcinek z Hintersee do Rieth wysypano w zeszłym roku grubymi kamieniami (bo szutrem trudno to nazwać...).
sobota, 7 lipca 2018
czwartek, 5 lipca 2018
Będzie się działo...
A ja tymczasem (jak już to zapowiadałem) przemieszczam się planowo w kierunku laurów, aby na nich osiąść ;)
Ten (na razie) prawdopodobny model z matrycą 45-48 Mpix zapowiada się wielce interesująco. Co ważne, także cenowo (zakładając, że te 4K w $ lub € to faktycznie za puszkę z zoomem 24-70). I od razu ma się też pojawić konwerter do bagnetu F. To chyba coś, na co czekałem.
środa, 4 lipca 2018
(Nigdy po imieniu)
Julia Hartwig
Koleżanki
Głos łacinniczki był jakby trochę ostrzejszy,
kiedy się do nich zwracała.
(Nigdy po imieniu)
Miriam była zawsze doskonale przygotowana,
Reginka słabsza, ale poprawna.
Trzymały się razem
i razem wychodziły z klasy przed religią.
Ostatni raz spotkałyśmy się niespodziewanie u wylotu Lubartowskiej,
na granicy świeżo utworzonego getta.
Stały tam onieśmielone jakby przydarzyło im się coś wstydliwego.
[Nie wiem z której poetyckiej książki Juli Hartwig pochodzi ten wiersz, przepisałem go z katalogu wystawy Sztuka polska wobec Holokaustu (miałem zaszczyt brać w niej udział), prezentowanej w 2013 roku w Żydowskim Instytucie Historycznym im, Emanuela Ringelbluma w Warszawie. Ekspozycję kuratorowała Teresa Śmiechowska, zaś tekst Julii Hartwig znalazł się na s. 87.]
wtorek, 3 lipca 2018
799711-799715
Trochę przestrzeliłem wygłaszane tutaj prognozy co do liczby 800000. Zapewne nastąpi to pojutrze (?). Co i tak nie ma żadnego znaczenia... Po 800000 mam zamiar osiąść na laurach. Nie wiem czy ciągle używa się tego określenia? Moja mama stosowała je względem mnie (a raczej względem moich wątpliwych szkolnych osiągnięć) systematycznie... Kiedyś (dwa lata temu) napisałem posta zatytułowanego Zmierzch blogów, tzn. nie napisałem, tylko wkleiłem printscreena ze zestawu obserwowanych stron na portalu Wojtka Sienkiewicza, którego blog utknął 20 marca 2018... Ale czy to faktycznie był Obrazowy terroryzm, czy może raczej Efekt niedoskonałości Sławoja Dubiela? Tak czy siak, pisanie blogów oraz ich czytanie jest w wyraźnym odwrocie. Wspomniany Wojtek Sienkiewicz udziela się bardziej na Instagramie i serwisie Flickr, które jednak ogląda się (a nie czyta, bo raczej nie ma tam nic do czytania...) znacznie gorzej, niż format blogowy. Sam też używam (zacząłem używać intensywnie) Instagrama w celu - że go tak nazwę - "autoprezentacyjnym", ale zdaję sobie sprawę, że łatwość wpuszczania informacji w cyfrowy obieg, wcale nie skutkuje ich odbiorem... Przypomina to trochę sytuację z cyfrową fotografią, używanie takich kamer jest znacznie bardziej proste i przyjazne, niż topornych analogów, ale czy przy tej łatwości rejestrowania obrazów mamy teraz do czynienia z zalewem dobrych fotograficznych projektów? Pytanie retoryczne... Narzekam sobie tutaj jubileuszowo (in spe), słuchając wczesnych nagrań Louisa Armstronga, tak zremasterowanych, że nie ma prawie żadnych dźwiękowych śladów prymitywnej technologii nagrywania sprzed stu lat, a wcześniej - też przy melodiach granych przez Popsa - przygotowałem bób po sycylijsku. I te dwie rzeczy cieszą mnie dziś najbardziej.
poniedziałek, 2 lipca 2018
Mieszkam w Polsce
[Koluszki, ul. 3 Maja, 02.07.2018]
Gdy poprzednio fotografowałem ten mural, a było to jakieś to dwa i pół roku temu (dokładnie 17 listopada 2015, sprawdziłem teraz), podeszło do mnie dwóch kolesi w barwach Widzewa i pytało w jakim celu robię zdjęcia. Tzn. ponieważ stałem tam dość długo, czekając aż słońce zajdzie za jakąś chmurę (bezskutecznie zresztą), więc byłem na widoku, a oni podjechali rozklekotanym golfem trójką. I tak nic z tamtej sesji nie wyszło, nie tylko z powodu aury, ale też dlatego, że nikonowska dwudziestka była zbyt wąska, żeby sensownie zdjąć to graffiti. Prawdę mówiąc Irix ledwie dał tutaj radę... (coraz częściej myślę o kupnie Laowy 12mm f/2,8 Zero-D). Od razu uprzedzę, że książka nie będzie się nazywać Mieszkam w Polsce, mam zarezerwowany inny tytuł, ale za wcześnie o tym mówić.
Subskrybuj:
Posty (Atom)