wtorek, 17 grudnia 2019

Synagoga w Ciepielowie

[Ciepielów, ul. Źródlana 9,  15.12.2019]

W kwestii opisu budynku pozwolę sobie zacytować portal Wirtualny Sztetl, który znowuż odwołuje się dwukrotnie do mojej książki Niewinne oko nie istnieje:

Synagoga w Ciepielowie (ul. Źródlana 9) została wybudowana w 1891 r. według projektu Lucjana Mierzejewskiego, na miejscu wcześniejszej drewnianej, która spłonęła w 1886 r. w wielkim pożarze miasta.

Pierwsza, drewniana synagoga została wzniesiona w Ciepielowie przypuszczalnie w końcu lat osiemdziesiątych XVIII wieku. Pewne jest, że w 1827 r. gmina żydowska utrzymywała drewnianą synagogę i łaźnię oraz szkołę (cheder). Istnienie wymienionych obiektów potwierdzają zestawienia wydatków i dochodów gminy ciepielowskiej z lat 1843–1849. W 1844 r. przeprowadzono remont bożnicy. Istnienie synagogi  potwierdzone jest źródłowo do 1870 roku. Wreszcie pojawia się wzmianka o bożnicy pojawia się wielkiego pożaru miasta w 1886 r., kiedy to drewniany budynek doszczętnie spłonął[1.1]. Bożnicę odbudowano w 1891 roku. Podczas I wojny światowej, w lipcu 1915 r. synagoga ponownie spłonęła. Została odbudowana dopiero w w latach 1929–1931. Podczas II wojny światowej Niemcy zdewastowali synagogę, urządzając w niej magazyn[1.2]. Obecnie znajduje się w stanie ruiny.

Synagoga przy ul. Źródlanej jest centralnym elementem unikatowego zespołu synagogalnego w Ciepielowie. W układzie urbanistycznym miejscowości oprócz budynku bożnicy zachowały się pozostałe obiekty wchodzące w skład zespołu – cmentarz żydowski i budynek łaźni. Wszystkie trzy obiekty wyznaczały żydowską dzielnicę mieszkaniową.

Budynek synagogi pierwotnie ulokowany był przy placu położonym przy południowo-wschodniej stronie rynku. Piętrowy budynek, niepodpiwniczony wzniesiono z czerwonej cegły, na planie prostokąta o wymiarach 10,9 x 19,7 m. Dach łamany czterospadowy, kryty wtórnie blachą[1.1.2]. Od strony zachodniej, od strony rynku, bryłę budynku tworzy piętrowy portyk, w części parterowej wsparty na trzech masywnych arkadach, z których środkowa nie jest zamurowana. Tędy wiedzie główne wejście do budynku. Pod arkadami bocznymi znajdowało się wejście do babińca na piętrze. Na arkadach znajdują się cztery, murowane z cegły, kolumny o pseudotoskańskich kapitelach. Za kolumnami, na piętrze, w ścianie zachodniej występują ślady tynkowania (w okresie międzywojennym cały budynek był otynkowany). Ściany boczne, jak i ściana frontowa, za portykiem są zwieńczone gierowanym gzymsem o bogatym, utrzymanym w formie klasycznej, profilu. Osiowość ścian podkreślają płaskie pilastry. W ścianach północnej, wschodniej i południowej, w partii sali modlitw, między pilastrami, znajdują się półkoliście zwieńczone otwory okienne z częściowo zachowaną stolarką okienną. W ścianie wschodniej znajduje się dodatkowy otwór okienny, umieszczony w górnej partii pilastru, doświetlający salę modlitw. W ścianie północnej wybito nowy otwór drzwiowy w związku z użytkowaniem synagogi jako magazynu. Do ściany wschodniej dobudowano sanitariaty.

Wnętrze zostało całkowicie przebudowane. Sala modlitw zbudowana na planie kwadratu, zaś jej podłoga obniżona w stosunku do przedsionka. Jest ona wybudowana współcześnie, w związku z tym nie odnaleziono śladów zainstalowania bimy. Na osi ściany wschodniej zachowała się wnęka ołtarzowa na aron ha-Kodesz. Wnętrze synagogi było wielokrotnie przemalowywane. W związku z nową formą użytkowania wnętrze podzielono drewnianym stropem podpartym drewnianymi słupkami. Wejście do sali modlitw prowadziło półkoliście sklepionym otworem drzwiowym usytuowanym na osi ściany zachodniej. W części południowej przedsionka znajdowało się pomieszczenie prawdopodobnie izby kahalnej. Niegdyś było doświetlone dwoma półkoliście sklepionymi, obecnie przebudowanymi, oknami. Do części babińca znajdującego się na piętrze prowadzą współcześnie zbudowane schody. W partii babińca przetrwały ślady po balustradzie oddzielającej go od sali modlitw. Pomieszczenie to oświetlały dwa okna umieszczone w ścianie północnej i południowej, a wejście wiodło otworem drzwiowym umieszczonym w ścianie zachodniej. Zachowała się więźba dachowa w układzie krokwiowo-płatwiowym, charakterystyczna dla systemu łamanego polskiego, a na murach sali modlitw ślady stropu drewnianego przybitego do istniejących belek drewnianych. Strop przedsionka, a zarazem podłoga babińca, znajduje się pierwotnym poziomie.

Synagoga ta, obok synagogi w Przysusze, to jeden z dwóch obiektów synagogalnych, zachowanych na południowym Mazowszu, czyli na terenie byłego województwa radomskiego.

Przypisy
[1.1] Penkalla A., Zespół synagogalny w Ciepielowie (województwo radomskie), „Biuletyn ŻIH” 1988, nr 1–12 (145–146), ss. 116–118.
[1.2] Wilczyk W., Niewinne oko nie istnieje, Kraków 2009, s. 122.
[1.1.2] Wilczyk W., Niewinne oko nie istnieje, Kraków 2009, s. 122.

sobota, 14 grudnia 2019

Bliźnięta bracia

Dodatkowo jedno wynika z drugiego. O czym piszę we wstępie do Słownika polsko-polskiego, mojej najnowszej książki. Wczoraj odebrałem autorskie egzemplarze z Karakteru. Słowem, album jest już w dystrybucji i można go zamawiać/kupować. Do czego zachęcam, bo w środku znajdziecie Państwo ponad 500 zdjęć murali, których autorzy sami siebie nazywają patriotami, co nie zawsze jednak jest takie oczywiste. A co widać wyraźnie w mojej próbie wizualnej antropologii tego fenomenu. Zachęcam i zapraszam do zapoznania się z niniejszą publikacją.


piątek, 13 grudnia 2019

(I fabryka szumi na pełnych obrotach tuż za wzgórzem, tłukąc forsę...)

Douglas Dunn


TEN ROK I NASTĘPNY

Trzydziesty pierwszy grudnia dowleka nowy rok
Jak traktor ciągnący cekaem.

U płotów wciąż się pasą 
Stada dywizji pancernych;

Buciory na europejskich przebiśniegach,
Zdziry wszelkiego sortu podrygujące w sklepach.


NAJWYŻSZA ŚMIERĆ

Łowiąc z łodzi na ogromnej rzece
Ktoś wydobył zwłoki, z czarnymi włosami jak ogromny chwast,
Hak utkwił w czarnym kirze o niezwykłych wzorach.

Znaleźli się inni. Ludzie setkami otoczyli łódź,
Niektórzy odwracali się, mieli twarze białe jak poduszki.
Zgubiłem wiosła i rzeka przyspieszyła.

Na flisackiej ścieżce setki mężczyzn
Pędziły razem z nurtem, śpiewając i, od niechcenia
Wpychając  jakiegoś nieszczęsnego głupka do rzeki.

Śmierć, najlepsze ze wszystkich misteriów,
Warstwa po warstwie złuszcza swoją tajemnicę,
Aż wszystko co zostaje, to niewyjaśniony muł.

Za późno, to ja sam.
Za późno, moje serce to wspaniały szczyt.
Za późno, wszyscy martwi w rzece to moi przyjaciele.


ZGARBIENI

Nie odejdą ode mnie życia innych ludzi.
Noszę je nad oczami jak okulary.
Zasępieni bogacze ukryci w paltach i podbródkach
Na tylnych siedzeniach swoich wielkich aut;
Uczeni tak drobiazgowi, jakby chcieli uciec
Rzeczom zbyt oczywistym, zbyt czytelnym słowom,
Którzy wolą język pełen zawiłości;
I dzieci, nieświadome własnego ciała;
Samotny obżartuch w nasłonecznionym kącie
Opustoszałej chińskiej restauracji;
Kaszląca kobieta oparta o mur, której
Serdeczny palec tkwi w zimnej ręce syna,
W jej plecach - niewidoczny łuk śmierci.
Co ich śmieszy, kto żyje obok nich?

Schylam się, żeby zawiązać but i wszyscy wracają,
Zagadkowi ludzie bez nazwisk i twarzy,
Ich życia mogę się domyślać, z ich strachu kpić.
I żaden z nich naprawdę nie ma ze mną nic wspólnego.


KOSZULA

Jest coś obcego w tej koszuli,
Jak gdyby należała do zmarłego przyjaciela
Którego brak dopiero teraz się odczuwa i rozumie,
A on zostawił ją, prawie nie używaną, komuś
Do noszenia. Śmierć jest wszędzie wokół mnie, zuchwała i czysta,
Tak biała, prawomyślna i nie do przyjęcia.
To moja stara koszula. Jest jak wosk,
I nosząc ją nie jestem w stanie na siebie patrzeć.
Powinienem w niej uciec, tam gdzie ją 
Noszono, do białych cieni tych
Co żyli kiedyś, najdziwniejszej kompani.
Jest tam ktoś, tak jak ja kiedyś byłem.
Szukałem go nawiedzając dawne drogi.
Zawsze wie, kiedy nadchodzę i unika mnie,
Biegnąc z chyżymi cieniami po jasnych stokach.
Nosze jego koszulę, koszulę śmierci, spadek
O którym nie wiedziałem. Jego matka włożyła ją
Czystą i kruchą do pachnącej szuflady.


EMBLEMATY

Noce obfitości w innym klimacie -
Białe stoły i najlepsze mozelskie,
Ogród, który opada ku przejrzystej rzece;
Styl, którego nie podrobię i nie był mi pisany.

I fabryka szumi na pełnych obrotach
Tuż za wzgórzem, tłukąc forsę,
I szepcze jak wielka ryba bez oczu,
Najgłębsze nieszczęście.


[Wiersze w przekładzie Piotra Sommera, kolejno ze stron 47-51, z książki Wyprowadzka z Terry Street i inne wiersze, opublikowanej dwadzieścia lat temu. Douglas Dunn powinien mieć wydaną w Polsce grubą książkę, jednak nic nie wskazuje na to, że tak się stanie.]





czwartek, 12 grudnia 2019

CZTERY ŚCIANY I DACH

To głośna książka holenderskiego architekta Reiniera de Graafa, jaka właśnie ukazała się w języku polskim nakładem Instytutu Architektury oraz Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki (przetłumaczona przez Grzegorza Piątka, a zredagowana przez Martę Karpińską - moją żonę). Dzisiaj o godz. 17:00 w salach Muzeum Etnograficznego w Warszawie odbędzie się promocja tego wydawnictwa, którą swą obecnością zaszczyci autor publikacji.


Czytam sobie tą książkę, która choć generalnie traktuje o architekturze, o polach manewru aktualnie działających architektów, to jest też wnikliwym esejem na temat współczesnej kultury i jej skomplikowanych relacji z neoliberalnym kapitalizmem. Sposób pisania de Graafa przypomina mi eseistyczną werwę i błyskotliwość sądów Susan Sontag, znaną np. ze zbiorów Przeciw interpretacji czy O fotografii. Szczególnie polecam czytelnikom esej Nieuniknione pudełko (s. 81-99), gdzie znalazłem taki oto fragment napisany w konwencji poezji zen...

―――――― Sława
   Każdy z mistrzów popełnił pudełko.
   Każdy może popełnić pudełko.
   Każdy może być mistrzem.
   Kiedy każdy jest mistrzem, nikt nie jest mistrzem.

środa, 11 grudnia 2019

KWK „Polska”, Świętochłowice (2)

[Świętochłowice, KWK „Polska”, 29.11.2005]

Szperam ostatnio po zasobach, jakie mam zgromadzone na zewnętrznych dyskach i znajduję kadry, o których zapomniałem. Np. ten powyższy. Pół roku później zdecydowałem się na rozpoczęcie projektu Niewinne oko nie istnieje (pierwsze kilkanaście rolek naświetliłem na monochromatycznym Ilfordzie XP-2), który początkowo nosił roboczy tytuł... Sąsiedzi. 

poniedziałek, 9 grudnia 2019

(Toniemy bezgłośnie)

Hans Magnus Enzensberger

Pieśń siedemnasta

Toniemy bezgłośnie. Woda, spokojnie jak w wannie,
stoi na jasno oświetlonych dziedzińcach palmowych,
w salach tenisowych, we foyer, odbija się w lustrach.
Żadnej kłótni, żadnej wymiany słów. Dialogi półgłosem.
Proszę, pan pierwszy. Pozdrów dzieci. Tylko się nie przezięb.
W łodziach słychać nawet skrzypienie lin i widać , że z płetwy
sterowej, która jakby w zwolnionym tempie wynurza się
z morza, fosforyzujące krople z powrotem opadają w morze.
Dopiero na samym końcu - ciemny kadłub wznosi się już
pionowo z otchłani jak absurdalna wieża,
na statku zgasły światła, nikt nie patrzy na zegarek -
niesłychany dźwięk rozbija szklany spokój:
„To było stęknięcie, nie to był charkot, grzmot,
seria strasznych uderzeń, jakby do piwnicy wrzucano
jakieś przedmioty, ważące tony, w otchłań,
a te rzeczy, niewyobrażalnie ciężkie, spadając rozbijały
wszystko. Takiego dźwięku nie słyszał dotąd
nikt, i każdy z nas ma nadzieję, że do końca życia
nic podobnego nie usłyszy.‟ Od tej właśnie chwili
statku już nie było. Potem, zaczęły się krzyki.

[Z tomu Zagłada Titanica w przekładzie Grzegorza Prokopa, wiersz ze s. 16.]

niedziela, 8 grudnia 2019

I bombed Beirut every day

śpiewa Zeev Tene w piosence Beirut, która jest coverem utworu zespołu Cake I bombed Korea z płyty Motorcade of Generocity



Piosenka pojawia się w ścieżce dźwiękowej głośnego filmu Walc z Baszirem Ariego Folmana, ale chyba musiałem oglądać ten obraz bardzo pobieżnie 10 lat temu, bo w ogóle nie zwróciłem na nią uwagi...


Zeev Tene urodził się w 1947 roku w Łodzi, jako Zygmunt Tenenbaum w rodzinie ocalałych z Zagłady. Nie wiem w którym roku wyemigrowali do Eretzu (być może w 1956?), izraelska strona Wikipedii, którą wrzuciłem do google translatora, nic o tym nie mówi. 



Na piosenkę Zeeva Tene zwróciła mi uwagę moja żona Marta, który odkąd zobaczyła Walc z Baszirem, lubi czasem nucić rano Lebanon baker tov.

sobota, 7 grudnia 2019

Św. Mikołaj nie dzwoni dwa razy

Jeżeli w ogóle dzwoni? Przynosi za to np. dwa prezenty. Pierwszy od Marty, mojej żony. Drugi... ode mnie samego. I tak się chronologicznie - za przeproszeniem - składa, że obie płyty to dzieło Jordi Savalla oraz orkiestry Le Concerts de Nations (w przypadku oratorium Juditha Trioumphans dochodzi chór z La Capella Reial de Catalunya).



Historia mojej fascynacji oratorium Antonio Vivaldiego ─ opartego na biblijnej historii Judyty, która urzyna łeb Helofernesowi, dowódcy asyryjskich wojsk  i chroni swych żydowskich ziomków w oblężonej Betulii (dodajmy może jeszcze, że dekapitacja Helofernesa była tematem podejmowanym kilkakrotnie przez genialną włoską malarkę z epoki baroku Artemisię Gentileschi - jej monograficzną wystawę zaprezentuje w kwietniu londyńska Galeria Narodowa) ─ przedstawia się następująco. Latem 1988 roku pracowałem przy konserwacji polichromii w klasztorze w Hebdowie. Znajdowała się ona w pomieszczeniu dawnego refektarza, w którym w czasach gdy część klasztornych pomieszczeń wykorzystywał tamtejszy PGR, urządzono magazyn nawozów sztucznych. Chemiczne opary nie przysłużyły się trwałości malowideł na suficie, zresztą może to i dobrze, bo nie było to jakieś wielkie malarstwo. Niemniej jednak żyjąca w Anglii ziemianka z sąsiedztwa Hebdowa wyasygnował sporą kwotę w twardej walucie na zabezpieczenie polichromii. Właśnie siedziałem okrakiem na drabinie i z przyczepionego do niej wiadra nakładałem wapienną pobiałę na puste miejsca między ornamentami, kiedy z ustawionego na II Program radia (podczas pracy non stop czegoś słuchałem, bo od tej monotonii wykonywanych czynności można było ocipieć lub – uszanujmy parytet – ochujeć) buchnęły pompatyczne fanfary z intro Judithy Triuphans Antonio Vivaldiego. Muzyka zrobiła na mnie tak silne wrażenie, że mało co nie wylądowałem na betonowej posadzce tego pomieszczenia. Oszołomiony nieco dźwiękami zlazłem z drabiny i dosłuchałem audycji na stojąco, patrząc przez okno refektarza na leniwie przepływającą obok klasztoru Wisłę. Po latach zastanawiam się co to mogło być za wykonanie i przez pewien obstawiałem nagranie Nicholasa McGegana z Capellą Savaria, jednak - jak sprawdziłem teraz – realizacja ta pochodzi z 1990 roku. Więc kto? Berlińska Orkiestra Kameralna i Vittorio Negri, którzy nagrali to oratorium w 1975 roku (kilka lat temu udało mi się kupić enerdowskie wydanie Eterny na analogach)? Być może (zapewne). Na pewno nie była to interpretacja Ferenca Szekeresa z 1964 (też mam to wykonanie na LP), ponieważ w obsadzie przewidzianej wyłącznie na głosy kobiece – oratorium Vivaldiego zostało napisane dla żeńskiego zespołu Ospedale della Pietà – partie Helofernesa, Vagausa i Ozjasza zaśpiewali mężczyźni. Trudno dzisiaj dojść do tego, a i też nie mam zamiaru specjalnie drążyć tematu. Mniej więcej piętnaście lat później w sklepie Musiccorner, który mieścił się wówczas w pasażu handlowym przy Rynku Głównym 13 w Krakowie (był to prawdziwy salon muzyczny!), wypatrzyłem wykonanie The King’s Consort & Roberta Kinga, co miało tez pewien wymiar symboliczny, bo po dłuższym czasie wróciłem wtedy do słuchania klasyki. W międzyczasie udało mi się kupić wspomniane wcześniej edycje analogowe, a także kapitalną interpretację Modo Antiquo i Federico Marii Sardellego (to oczywiście nie wszystko, co posiadam w tym temacie). Na wykonanie Jordi Savalla trafiłem przez facbooka… ponieważ polubiłem kiedyś profil artysty, więc wyświetlił mi się reklamowy anons tego nagrania (przy okazji Alia Vox wciąż wydaje swoje płyty w zapisie SACD!). Sprawdziłem więc na youtubie kilka udostępnionych ścieżek i niezwłocznie skontaktowałem się z św. Mikołajem w kwestii prezentu.

piątek, 6 grudnia 2019

Adam Mazur „Okaleczony świat. Historie fotografii Europy Środkowej. 1838-2018‟



Tytułowe historie opowiadane są przy pomocy analizy pojedynczych zdjęć. Pomysł świetny i - co ważne - także realizacja. Adam Mazur napisał książkę, która będzie/jest ważnym punktem odniesienia do analiz europejskiej (i nie tylko) fotografii. Znalazłem się w gronie komentowanych autorów ze zdjęciem z projektu Niewinne oko nie istnieje, które przedstawia budynek synagogi w miejscowości Wielkie Oczy. Z pewnością czytelnicy hiperrealizmu dobrze znają to miejsce oraz fotografię. W komentarzu Adama Mazura do zdjęcia i projektu czytam (z przyjemnością) co następuje:

W porównaniu z innymi artystami zajmującymi się pamięcią i Holokaustem, fotografie Wilczyka są analitycznym dokumentem utrzymanym w fotograficznym stylu zero. Autor Niewinnego oka bywa porównywany z twórcami szkoły Düsseldorfskiej - Berndem i Hilla Becherami - czy też z amerykańskim tzw. Nowymi Topografami. Urodzonemu w Krakowie Wilczykowi bliżej jednak do angielskich dokumentalistów (np. John Davies), a nade wszystko dziewiętnastowiecznych anonimowych pionierów fotografii architektury. Zdjęcia Wilczyka nie układają się w Becherowską typologię, a fotograf nie ujednolica widoków poszczególnych budynków. Przeciwnie, stara się oddać ich cechy jednostkowe oraz zaznaczyć skalę i umiejscowienie budynku w pejzażu miejskim, krajobrazie kulturowym.


[Wielkie Oczy, synagoga, 28.07.2017]

środa, 4 grudnia 2019

Kościół w Wojnowicach

[4.12.2019]

Był sobie ewangelicki kościół p.w. św. Szymona i Tadeusza Judy w Wojnowicach.
Wybudowano go w latach 1806-1807 na miejscu starszej świątyni z XVII wieku.
Na początku roku 1945 znalazł się na linii frontu II wojny światowej...

wtorek, 3 grudnia 2019

Synagoga w Szczekocinach

[Szczekociny, ul. Marii Konopnickiej 3, 28.08.2007]

Do książki weszło zdjęcie zrobione 4 grudnia 2008 roku, kiedy wyburzono  już garaże widoczne na pierwszym planie, a budynek był w trakcie tynkowania.
Pierwotnie na elewacji zachodniej z lewej strony znajdowała się drewniana klatka schodowa, umożliwiająca dostanie się do sali modlitwy dla kobiet na pierwszym piętrze.
Obecnie w budynku na parterze znajduje się sklep, a na pierwszym piętrze restauracja.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

A w dzisiejszej Gazecie Wyborczej o „Słowniku polsko-polskim‟

rozmawia ze mną Emilia Dłużewska. Zapraszam do lektury!



Książka jest już wydrukowana, a po dodaniu obwoluty będzie dostępna (jak się spodziewam) w ciągu tygodnia. O postępach oczywiście będę tutaj informować.