wtorek, 29 września 2020

Zaułek przy Starej Synagodze w Krakowie

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), Stara Synagoga od ul. Bartosza] 

Tutaj chyba nie będzie specjalnych trudności z datowaniem. Budynek widoczny za drewnianym płotem po prawej stronie, wkrótce po zrobieniu tego zdjęcia został rozebrany i w 1962 roku na jego miejscu stał już narożny dom przy ul. Bartosza i Józefa (na jego ostatniej kondygnacji miał przez lata swą pracownię Jerzy Panek). Ściana z nieotynkowanej cegły na samym brzegu kadru należy do budynku, którego budowę rozpoczęto w roku 1960. Poniżej screenshot z Google Street View z zapisem  sprzed trzech lat (VIII 2017). Coraz bardziej podoba mi się ten projekt i praca nad przyszłą książką.




poniedziałek, 28 września 2020

MIĘSO JAKO METAFORA (22)

W dzisiejszym odcinku naszego dokumentalnego mini-serialu dwie fotografie i jedna stopklatka. Czy poniższego zestawu nie można by  opatrzyć także tytułem „Karma wraca‟? Szczególnie gdy przypomnimy sobie (obfotografowaną sumiennie przez fotoreporterów) wizytę obecnego Prezydenta RP w Zakładzie Przetwórstwa Mięsnego w Nowej Wsi Szlacheckiej...


[Fot. Ryszard Wesołowski. Oryginalny podpis: Sierpień 1980. Strajk okupacyjny w Stoczni im. Komuny Paryskiej‟ - skan z katalogu wystawy Imperatyw. Fotografie z lat 80. ze zbiorów Ośrodka Karta]


[Fot. Chris Niedenthal. Oryginalny podpis: Łódź, luty. 1981. Podczas strajku studentów szatnia służyła jako magazyn żywności‟ - skan z książki, Chris Niedenthal Wybrane fotografie. 1973-1989.]

[Ryszard Ochódzki (grany przez Stanisława Tyma) w Londynie - stopklatka z filmu Miś Stanisława Barei]

niedziela, 27 września 2020

To Me


Wybrałem się wczoraj do Klubu Re w Krakowie, ponieważ o 20:00 grała tam Trupa Trupa, a ja ich jeszcze nie miałem sposobności widzieć i słuchać na żywo, ale przede wszystkim była to okazja, aby spotkać się w realu z Grzegorzem Kwiatkowskim. A znamy się od jakichś z górą siedmiu lat, lecz konwersujemy wyłącznie via mail lub Messenger (były też jakieś rozmowy telefoniczne), co uwzględniając postępy w braku zbiorowej odporności na patogeny, może się stać w niedalekiej przyszłości standardem międzyludzkich kontaktów. Raczej rzadko chodzę na koncerty, preferując słuchanie muzyki z płyt, więc zawsze mnie uwodzi i wprawia w maksymalny zachwyt ten moment, kiedy widzę jak wykonawca dotyka klawiszy lub strun instrumentu, z czego powstają dźwięki, które słyszę, a wszystko dzieje się synchronicznie tu i teraz. Koncert był transmitowany w czasie realnym, ale można go też wysłuchać na facebookowej stronie Klubu RE (tytułowy dla tego posta utwór To Me startuje o 8:45), co polecam Szanownym Czytelnikom tego bloga. Nie pogadaliśmy sobie z Grzegorzem zbyt wiele, ale była to typowa sytuacja pokoncertowa (sam znam to z wernisaży...), kiedy kręci się dużo różnych ludzi, spożywa się różne płynne substancje, a tematy płynnie się zmieniają.

sobota, 26 września 2020

Też coś w temacie na literę „ś‟

Jakkolwiek wiersz Douglasa Dunna z książki Wyprowadzka z Terry Street (tłumaczenie Piotra Sommera) już się tutaj kiedyś pojawił...


piątek, 25 września 2020

Coś w temacie na literę „ś‟

Zabawna sprawa z tym Arakim (czy też wręcz przeciwnie), wczorajszy post miał do tej pory (od 19:49 do 08:22) 1131 odsłon... Co w przypadku mojego bloga jest niezłym wyczynem. A więc ocenzurowane przez wydawcę zdjęcie okładkowe zapewnia taką oglądalność, bo przecież raczej nie nazwisko fotografa? Pamiętam, że jak dostałem w swoje ręce Tokyo Lucky Hole i oglądałem te wszystkie fotografie z przybytków tamtejszego seksbiznesu, moją uwagę zwróciły zdjęcia miejskie. Robione z nonszalancką manierą, kiedyś coś takiego nazywano migawkami, a jednak idealnie trafione i znaczące. Cecil B. deMille, wzięty niegdyś i bajecznie bogaty amerykański reżyser filmowy, producent oraz scenarzysta, zapytany jakie tematy mogą przynieść filmowi popularność, odpowiedział ponoć „seks, śmierć i dziesięcioro przykazań‟ (nie udało mi się teraz znaleźć źródła tej anegdoty, więc może cytuję niedokładnie). No i miał rację, jakkolwiek poetyka jego filmów wywołuje u mnie natychmiast womitalne skurcze... Poniżej moja ulubiona rozkładówka z książki Arakiego, a zarazem także coś w temacie na literę „ś‟:

czwartek, 24 września 2020

Kupiłem sobie dzisiaj klasyka...

Żaden jakiś tam rarytas, kolejne wydanie albumu (to akurat z 2019), który rozszedł się po świecie w pierdylionach kopii. Za pięćdziesiąt pięć zeta na przecenie w księgarni Wydawnictwa Literackiego, w której trwało akurat smętne spotkanie na temat książki Ochotnik Jacka Fairweathera (rzecz traktuje o rotmistrzu Witoldzie Pileckim). I przypomniałem sobie jak 23 lata temu napisałem do Machiny (było takie pismo...) tekst o wystawie Arakiego, jaka miała się otworzyć w Starmach Gallery. A ponieważ artykuł ukazał się tuż przed wernisażem, a ja pisałem w nim sporo o wydanym wtedy przez Taschena albumie Tokyo Lucky Hole, na konferencję prasową przybyła bojówka katolicka, która zażądała zamknięcia wystawy... (jak już zobaczyli ekspozycję, nastąpiło zdziwko, że tak mało na niej cipek). Prace Arakiego pochodziły z kolekcji Jablonka Gelerie z Kolonii, której właściciel - Rafał Jablonka - sprokurował w Muzeum Techniki i Sztuki Japońskiej Manggha w tym roku wystawę Araki/Tsujimura. Na granicy cienia, a ja miałem ją okazję obejrzeć, zaraz po złagodzeniu rygorów lockdownu. I dotarło wtedy do mnie, jak bardzo zdjęcia japońskiego fotografa, jak i jego praktyka artystyczna, wywodzą się z amerykańskiego pop-artu (co wcześniej wyczuwałem, ale nie tak intensywnie...).


Ten aparat z przypiętym fleszem, który dynda na szyi fotografa to kultowy Plaubel Makina 67. W 2004 roku w jednym z warszawskich komisów trafiłem na to cudo i o mało co nie stałem się jego właścicielem.

środa, 23 września 2020

Stara Synagoga z okna Kamienicy Landauów

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1968-1970), Stara Synagoga z okna Kamienicy Landauów]

W końcu udało mi się wyczyścić ten kadr... I powiedzmy, że nie jest źle, jakkolwiek coś bym tu jeszcze poprawił. Widoczna na dole winieta to efekt używania obiektywu z dorobioną przejściówką (o czym kiedyś pisałem, choć teraz wydaje mi się, że ogniskowa to raczej 180mm). Obciąłbym ją, ale żal mi tego pana, co ręce ujął pod boki. Niech więc zostanie. Trzy motocykle stojące na środku pustej Szerokiej (ostatni raz taką pustkę widziałem tam w połowie lat 80.), to dwie Jawy i Junak. 

[Tak to wyglądało dzisiaj przed południem]

wtorek, 22 września 2020

(W obfitości wołaczy)

Średnio mi się czyta Pieśni progowe Petera Gizziego, ale poniższy tekst akurat spoko. Książkę wydało WBPiCAK, a wiersze przełożył Kacper Bartczak.


poniedziałek, 21 września 2020

(Abominacja. Katabasis. Nekia.)

Z książki Krzysztofa Jaworskiego Ceremonia, wydanej w 2019 roku przez WBPiCAK. Na okładce wykorzystano obraz Grzegorza Wróblewskiego Version 6 (2006).




piątek, 18 września 2020

(zagłębiała się w ciemność ze śmiechem i smutkiem)

Jakoś średnio mi się czytało wczoraj Wiek brązu Jerzego Kronholda, aż trafiłem na ten wiersz... Książkę opublikowało w 1999 roku Wydawnictwo s5.


czwartek, 17 września 2020

Ulica Szeroka i Stara Synagoga z okna kamienicy Landauów

Zwanej też czasem pałacem Jordanów. W budynku tym w latach 60. mieściła się siedziba PKZ-ów (Pracowni Konserwacji Zabytków), gdzie ojciec był zatrudniony w pracowni fotograficznej (pod koniec dekady został jej kierownikiem). Kadr niniejszy został zarejestrowany przed rokiem 1970, kiedy przystąpiono do rozbiórki muru, ogradzającego widoczną na fotografii Starą Synagogę.  Pewną wskazówką przy datowaniu mogą też być dwa wysokie kominy Gazowni Miejskiej, które na zdjęciu nie dymią - w 1968 roku przestano wytwarzać w tym zakładzie gaz w procesie suchej destylacji węgla.


Będzie jeszcze trochę zabawy z czyszczeniem tej klatki...

środa, 16 września 2020

Nie jestem tego do końca pewien...

...ale wydaje mi się, że fotografując Cmantarz Remuh, ojciec zrobił przypadkowo zdjęcie swojej żonie, a mojej mamie. Kobieca sylwetka widoczna w tych screenach jest mi dobrze znana i prawie nie mam wątpliwości... Jedyna problematyczna kwestia, to ten aparat fotograficzny w jej (?) dłoniach, mama nie fotografowała. Data wykonania tego zdjęcia? Na pewno po 1959 roku, bo wtedy miały tam miejsce prace archeologiczne, podczas których odkryto przykryte ziemią macewy. Kamienie nagrobne ułożono później w rzędach imitując cmentarny układ. Rzeczony kadr (przycięty do prostokąta) był pokazywany na wystawie Synagodze Poppera w 1988 roku podczas I Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie.





wtorek, 15 września 2020

Widok z wieży kościoła Bożego Ciała w kierunku zachodnim

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), widok z wieży kościoła Bożego Ciała w kierunku zachodnim.]

Pracujemy dalej.
Tym razem skan z Epsona V700, którego zasadniczo nie ma co porównywać do tego, co daje Coolscan 9000, aczkolwiek w tym przypadku jego specyfika okazała się użyteczna...
Negatyw (brak oznaczeń producenta) jest mocno zniszczony, co szczególnie daje znać o sobie w części nieba. Trzeba było z tym ostro powalczyć. W kwestii optyki obstawiam ogniskową 180mm, czyli - uwzględniając peerelowskie realia - musiał to być/mógł to być Sonnar wyprodukowany przez Carl Zeiss Jena.
Jak widać na tym zdjęciu - sądząc po cieniach, wykonanym w samo południe - smog dawał znać o sobie w Krakowie także we wczesnych latach sześćdziesiątych...

niedziela, 13 września 2020

Parki z Kazimierza


Nona, Decima i Morta?
Pamiętam, że tak ojciec skomentował to zdjęcie... (pełny kadr pojawi się tutaj w stosownym czasie).
Co miało zapewne podtekst seksistowski.
Ale w identyczny sposób mówił też o podobnym motywie, jaki zarejestrował w 1969 roku w Macedonii.
Nie umiem zidentyfikować tego podwórka i być może nie uda mi się tego teraz zrobić? 
Szczególnie biorąc pod uwagę, że w ostatnich dwóch dekadach dzielnica została mocno przemeblowana.

sobota, 12 września 2020

(Największy masturbator świata, który mieszka w Budapeszcie)

Oto przykład jak literatura, nawet ta z okolic OuLiPo, potrafi odnieść się do rzeczywistości i ją skomentować, a jednocześnie też - genialnie się z nią rozminąć, kręcąc swój własny, mocno zakręcony piruet. Poniższy fragment pochodzi z Osobnych przyjemności Harrego Mathewsa, które przełożył Kuba Kozioł, a książkę zawierającą też Ormiańskie zwitki oraz Wiejską kuchnię z Francji centralnej wydało w 2008 roku Biuro Literackie. Niniejszy wpis dedykuję naszej Zjednoczonej Prawicy.


piątek, 11 września 2020

Ulica Kupa późnym letnim popołudniem...

...jak można sądzić po układzie światła i strojach widocznych w kadrze ludzi.  Dlaczego ta ulica na krakowskim Kazimierzu tak się nazywa już kiedyś tutaj pisałem, więc nie będę się powtarzać. Wróciłem dzisiaj do skanu, który retuszowałem podczas lockdownu w kwietniu, ale przerwałem pracę w 1/4 kadru. Nie doszedłem więc do tego (zacząłem jak zawsze od nieba), co widać na załączonych poniżej printscreenach ze środka kadru. Pierwszy w kolejności jest o tyle ciekawy, że widać na nim samochód Warszawa M20 we wczesnej wersji, jeszcze bez zespolonych kloszy tylnych lamp. Sądząc po namalowanym na klapie bagażnika numerze, mogła to być taksówka. A zza Warszawy wyłania się sylwetka traktora Ursus C-45 z charakterystycznym kominem w kształcie panzerfausta (wehikuł toczy się właśnie obok oświetlonego słońcem ogrodzenia synagogi Izaaka Jakubowicza), który ciągnie przyczepę załadowaną workami (z mąką?). Oba pojazdy bardzo często można było spotkać na ulicach w latach 60. i pamiętam je doskonale, także odgłosy pracy ich motorów oraz zapach jaki zostawiały. Nie wiem na jakich negatywach ojciec fotografował Kazimierz (na ich krawędziach brak jakichkolwiek firmowych oznaczeń, także numerów klatek), ale nawet te, prawdopodobnie polskiej produkcji klisze, a więc nie powalające jakością, zawierają niesamowitą ilość szczegółów, czyli - jakby nie patrzeć - informacji. Najpierw myślałem, że to zdjęcie wykonane zostało czeskim Flexaretem, którego wtedy używał (obiektyw w tej kamerze o nazwie Belar nie był demonem ostrości), jednak widoczna na sreenach lekka kompresja perspektywy, a także poziomy układ klatek na filmie, świadczyć mogą, że to kadr z Praktisixa z podpiętym krótkim tele. Pamiętam, że ojciec miał też enerdowskiego Sonnara 135mm f/4.5, wyprodukowanego wprawdzie do małego obrazka, ale ponieważ szkło kryło także format 6x6, więc jakiś zdolny rzemieślnik wyposażył go w bagnet do sixa. Obiektyw ten był dość siermiężnej konstrukcji i nie posiadał automatycznej przysłony, więc po nastawieniu ostrości na pełnej dziurze, trzeba było go przysłanić do wartości roboczej. I tyle działań śledczych... Obrabiając ten kadr sprzed mniej więcej sześćdziesięciu lat ogarnęła mnie fala nostalgii, ponieważ realia na nim widoczne mam pod powiekami, choć pewnie pamiętam rzeczy i sytuacje raczej z drugiej połowy lat 60.



czwartek, 10 września 2020

Synagoga Wysoka od zaplecza na przełomie lat 50. i 60. XX wieku

[Eugeniusz Wilczyk, Kraków-Kazimierz (1959-1964), Synagoga Wysoka od podwórka domu przy ul. Ciemnej]

Bardzo zależało mi na tym unikalnym kadrze, jednak wymagał on nie tylko retuszu wszystkich tych rys, rysek i plam, ale także pewnych zabiegów rekonstrukcyjnych (negatyw jest mocno zniszczony). Co jakoś udało się doprowadzić do szczęśliwego finału i zdjęcie znajdzie się w książce. Bo właśnie w tym kierunku wszystko zmierza, co mnie cieszy i napawa nadzieją. Dużo jeszcze roboty przede mną, ale już w tym momencie mam gotowych 30 kadrów, które na pewno znajdą się w składzie.

środa, 9 września 2020

Atlas od Forms

Robię właśnie risercz do tekstu dla Autoportretu i przeglądając stronę autorską Erica Tabuchiego, a konkretnie firmowany też przez niego portal Atlas of Forms, trafiłem na zestawienia, w których są moje zdjęcia...



Na pierwszym screenie - fotografia w środkowym rzędzie, druga od lewej strony (Koksownia „Walenty‟), na drugim - także rząd środkowy, zdjęcie pierwsze od prawej (Karbidownia na Bobrku). Oba obiekty od dawna już nie istnieją. Walentego fotografowałem w 1993 roku i nawet pamiętam czym: Nikon F90 + Nikkor AF 35-70mm f/2.8D na Ilfordzie FP4 plus. Karbidownię zdjąłem dziewięć lat później używając następującego zestawu: Hasselblad 500C/M + Carl Zeiss Makro-Planar T* 120mm f/4 CF, chyba na filmie Agfa APX100. Projekt Erica Tabuchiego, gdzie znalazły się zdjęcia znalezione w sieci (i chyba też jago własne?) miał też wydanie albumowe w roku 2017, którego jednak nie miałem sposobności przejżeć (spóźniłem się z kupnem o kilka tygodni...). Teraz widzę jednak, że była druga edycja i jest dostępna w sprzedaży. Pierwsze z omawianych zdjęć musiało zostać ściągnięte z tego bloga, drugie z strony internetowego pisma fotoTAPETA.

wtorek, 8 września 2020

Ale czegoś mi BRAK

[Rejestracja w TV Łódź z 1982 roku]

Był sobie kiedyś zespół BRAK, założony przez Ziemowita Kosmowskiego w 1980 roku, o którym usłyszałem dwa lata później, chyba od Marcina Świetlickiego, mającego sposobność zobaczenia go na żywo na koncercie na stadionie Cracovii w stanie wojennym (występowała tam też zdaje się Republika - pamiętam, że Marcin wspominał „Kombinat‟ i frazę: zasypiam w szufladzie dokładnie wskazanej). A potem ktoś skopiował z radia, zapewne z programu Rozgłośni Harcerskiej (wiem - to brzmi dziś humorystycznie, tak jakbym powiedział, że „Nevermind‟ usłyszałem najpierw w Radiu Maryja...) cztery kawałki, chyba dokładnie te nagrania, które pojawiają się w filmiku z youtuba. A ten film, to znowuż zarejestrowany w łódzkiej telewizorni program, który nigdy za czasów PRL-u nie był puszczony na wizji, ale na całe szczęście nie zniszczono kasety z nagraniem, a więc to zupełny rarytas. Z zaprezentowanych tutaj utworów najbardziej lubię „Na Bliskim Wschodzie wszystko w porządku‟ i „Złoto‟ (np. taką frazę: Jaki kolor ma kubek, taca i nóż, bez których głowa nie potrafi jeść już?). Tak w ogóle, to na tle ówczesnej polskiej sceny nowofalowej BRAK wyróżniał się świetnymi tekstami. Niestety kapela rozpadła się w 1983 roku, a założone później Randez-Vous to już wyraźna tendencja spadkowa: tekstowa i muzyczna. O BRAKU napisał kiedyś nieco obszerniej Non Stop, co miało miejsce tuż przed rozpadem kapeli, a tytuł tamtego artykułu pozwoliłem sobie pożyczyć.

poniedziałek, 7 września 2020

Laboremus pro patria

[Kopenhaga - Elefantporten - VII 1999]

Pracujmy dla Ojczyzny głosi dewiza zamieszczona na budynku bramnym Ny Carlsberg Bryghus. Powinienem był te Bramę Słoni (duń. Elefantporten) zdjąć ze statywu, a najlepiej obiektywem typu shift, ale podczas pobytu w Królestwie latem 1999 roku miałem ze sobą tylko swojego 500C/M ze standardowym Planarem 80mm i pryzmatem od Kieva (nie miałem wówczas nic więcej...). Owszem, statyw wtedy zabrałem, ale nie na tę przechadzkę do dzielnicy Valby, więc piony się lekko kładą. Zmieniłbym to hasło na Pijmy dla Ojczyzny (co w kwestii produktu krajowego brutto na jedno chyba wychodzi?), ale jakby to było po łacinie - Biberamus pro patria?  To miejsce w Kopenhadze często jest fotografowane, ale nie jako figura transgresji (co mnie akurat interesowało/interesuje najbardziej), lecz raczej z powodu ogromnych swastyk wyrzeźbionych na korpusach słoni przez Ludviga Brandstrupa. W 1901 roku, kiedy brama powstawała, ten obecny w wielu kulturach znak solarny nie miał siłą rzeczy konotacji z nazizmem... Przy okazji tego zdjęcia widać wyraźnie, że symetria, którą aktualnie przerabiam, nie wzięła się znikąd. Z tym, że gdybym teraz fotografował tę Bramę Słoni, efekt finalny wyglądałby jak poniżej.


niedziela, 6 września 2020

Grundtvigs Kirke

[Kopenhaga - XI 2013]

Kadr, który nie wszedł do Blue Pueblo, bo i nie miał się tam znaleźć... A właściwie nie mógł, bo już na początku pierwszej kopenhaskiej sesji zadecydowałem, że fotografuję tylko to, co znajduje się w dzielnicy Amagerbro na wyspie Amager (bo w takich realiach rozgrywa się zapis Grzegorza Wróblewskiego, będący punktem wyjścia dla tego projektu). Niemniej jednak udałem się do Bisperbjerg, żeby sfotografować na próbę budynek krematorium na tamtejszym ogromnym cmentarzu (na jego teren wjeżdża się samochodami) i zrobienie zdjęcia fasady Grundtvigs Kirke, który stoi po przeciwnej stronie nekropolii, wydało mi się słusznym i logicznym krokiem. To nie była do końca ta pogoda i nie ten rodzaj światła, wreszcie nie ten obiektyw, który - gdyby podejść bliżej - nie był w stanie objąć fasady świątyni bez tych domów po bokach, widocznych na zarejestrowanym klatce. Potrzebne by było tutaj znacznie szersze szkło (myślę jednak, że dedykowany do ArcBody Apo-Grandagon 35mm też nie dałby tutaj rady) i być może kamera dająca możliwość rejestracji rzeczywistości nie w kwadratach, lecz kadrach o prostokątnym kształcie. Budynek kościoła zaprojektował Peder Vilhelm Jensen-Klint, a część wieżową w ekspresjonistycznej stylistyce nawiązującej do gotyku wybudowano w latach 1921-27. Korpus ukończono w roku 1940, a jego budową po śmierci architekta (w roku 1930) kierował jego syn Kare Klint. I taka kopenhaska nostalgia mnie dopadła dzisiaj... (za oknem leje jak w Skandynawii). Blue Pueblo było ostatnim projektem, który zrobiłem na kliszy i nie żałuję.

piątek, 4 września 2020

ULICA TURNIEJOWA

[Kraków - 2.9.2020]

Do ostatecznego zestawu wejdzie jednak kadr zarejestrowany kilka minut wcześniej i bardziej w prawą stronę. Pilnie pracujemy teraz nad projektem i zdjęć przybywa. Zasoby krakowskie powoli się wyczerpują, mamy jednak zrobione porządne rozpoznanie tego, co można by poddać eksploatacji we Wrocławiu (kapitalny Leksykon architektury Wrocławia służył nam wydatną pomocą w riserczu, szkoda że inne polskie miasta nie zdobyły się na wyprodukowanie podobnego wydawnictwa...). Nie chcemy za bardzo spojlerować tego przedsięwzięcia, jednak чтобы успешно поддерживать разговор będziemy tu wrzucać coś od czasu do czasu. Kiedy rok temu podjęliśmy decyzję o nabyciu PC Nikkora 19mm f4 ED, wydawało nam się, że jak na nasze potrzeby ogniskowa tego szkła jest ciut za szeroka. Tymczasem często zdarza się, że pracujemy na granicy jego możliwości i czasem przydałoby się coś szerszego. Czy anonsowana w styczniu tego roku przez Venus Optics konstrukcja o nazwie Laowa 15mm f/4.5 W-Dreamer shift lens będzie wystarczająco dobra optycznie, by podpiąć ją do D850?

czwartek, 3 września 2020

R.I.P. Joanna Bednarska

Asia zmarła 28 sierpnia 2020.
Znaliśmy się prawie ćwierć wieku.
Ogromna strata i ból.

[Asia i Mariusz - Berlin - lipiec 1998]

środa, 2 września 2020

(Samolot. Wrak.)

[Wiersz Janiny Katz z książki Zabawa w chowanego, wydanej w 2013 roku przez Austerię. Często wracam do tego tomu, chociaż początkowo te napisane po polsku teksty wydawały mi się być gorsze wierszy duńskich (które znam z przekładów Bogusławy Sochańskiej). Całkiem niesłusznie. Zabawa w chowanego to wydawnictwo wybitne! Ciekawe, kiedy dostrzeże je (książkę oraz autorkę) nasza kulawa krytyka literacka? Pytanie retoryczne...]

wtorek, 1 września 2020

Stocznia Gdańska bezimienna

[Gdańsk - ul. Lisia Grobla - maj 2008]

Puste miejsce jest po im. Lenina (patrona tego zakładu przemysłowego w latach 1967-1989, właściwie był to pseudonim rewolucjonisty), skąd litery oderwano...
Nie wiem, czy to wejście jeszcze istnieje? Dlaczego więc nie skorzystać z pomocy google street view? Owszem, w 2014 brama jeszcze istniała, ale Stocznię Gdańską też wycięto ze zwieńczenia.
Zdjęcie zrobiłem do międzynarodowego projektu Cities on the Edge, którego kuratorem był John Davies
Fotografia jako atrapa pamięci? Jej nieludzki substytut?